W ostatnim czasie zainteresowanych zakupem polskich stoczni było przynajmniej dwóch bogatych oferentów z krajów
arabskich. Przynajmniej jeden z nich nadal myśli o takiej transakcji.
Pierwszym z nich, jak ujawniła "Rzeczpospolita", był Mubarak al Jaber al Sabah, członek rodziny panującej w Kuwejcie. W zeszłym
roku złożył on w Ministerstwie Skarbu Państwa ofertę zakupu stoczni gdyńskiej, gdańskiej i szczecińskiej. Została ona jednak zignorowana przez resort. Nieoficjalnym tego powodem była osoba pośredniczącego
w tej transakcji kontrowersyjnego handlarza bronią z Libanu.
W lipcu tego roku do MSP zapytanie do-tyczące możliwości zakupu stoczni w Gdyni i Szczecinie przesłał największy fundusz inwestycyjny świata
Abu Dhabi lnvestment Authority. Podobno nadal jest on zainteresowany kupnem obu zakładów.
Zdaniem Macieja Wewióra, rzecznika prasowego MSP, inwestorzy z krajów arabskich, podobnie jak z innych
części świata, będą mieli możliwość realizacji swoich planów, gdy dojdzie do sprzedaży stoczniowego majątku. - Będzie to otwarty przetarg i wygra go ten, kto zaoferuje większe pieniądze i lepsze warunki.
Chcemy zainteresować tą ofertą wszystkich możliwych inwestorów, niezależnie od kraju pochodzenia. Na początku tego tygodnia minister leci na Bliski Wschód i będzie tam rozmawiał m.in. o stoczniach.
Rzecznik zapewnił też, że jego resort, do poniedziałku odpowie na list unijnej komisarz Neelie Kroes. Domaga się ona w nim jednoznacznego ustosunkowania się rządu do zaproponowanego przez KE
alternatywnego programu dla stoczni: sprzedaży ich majątku w przetargu inwestorom, spłatę zadłużenia i kontynuowanie produkcji przez nowe, nieobciążone koniecznością zwrotu pomocy publicznej, spółki.
Ten pomysł zdecydowanie odrzucają związkowcy ze stoczni, gdyż nie daje on gwarancji zatrudnienia i może też doprowadzić do podziału zakładu na kilka spółek, które nie będą musiały budować
statków.