Na Bałtyku roi się od "Titaniców".
Pan Dariusz jest kierowcą w polskiej firmie spedycyjnej. Firma jest
podwykonawcą duńskiej firmy, nazwijmy ją DDD. Firma duńska zleca przewozy ładunków, w tym niebezpiecznych, łatwopalnych, trujących lub wybuchowych, które podróżują cysternami. Również takich, których
palne opary powodują emisję wysoce trujących związków. Tego typu ładunki określane są jako klasa 3. Te najbardziej paskudne, jak na przykład alkohol izopropylowy, mają klasę 3.3. Pary cieczy z klasy 3
zmieszane z powietrzem wybuchają. Czynnikiem warunkującym zapalenie się mogą być płomień lub iskra wywołana np. ruchem cieczy w czasie wstrząsu lub przepływu*.
Decyzją duńskiego szefa, nazwijmy go
Petersen, polscy kierowcy muszą ściągać szyldy z opróżnionych, a nieumytych cystern. Dzięki temu duński przewoźnik oszczędza na kosztach transportu promem oraz na kosztach tzw. myjki. Umycie trzykomorowej
cysterny kosztuje w Polsce ok. 600 zł. Na Zachodzie jest około dwa razy droższe. Ciężarówki cysterny, które podróżują promem z szyldem "3", pakowane są na zewnętrzne pokłady, a ich przewóz jest
droższy od transportu tzw. neutral o 1000 koron duńskich i wynosi 2600 zł na trasie Kopenhaga-Świnoujście. Miejsca parkingowe na promie dla przewozów niebezpiecznych są wyposażone w dodatkowe
zabezpieczenia, np. armatki gaśnicze. Parkingi na dolnych pokładach nie posiadają tego typu zabezpieczeń. W dodatku istnieje ograniczona liczba promów, które ładunki niebezpieczne w ogóle mogą przewozić.
Wszystko to da się przeliczyć na pieniądze. Jeśli duża firma spedycyjna transportuje promami 3000 cystern, roczne oszczędności mogą sięgnąć w przeliczeniu na złotówki jakieś 9 mln.
Kierowcom z
duńskim paszportem przewoźnik proponował za ściągnięcie szyldów jednorazowo 200 euro. Ale oni nie godzą się na takie zabiegi, bo wiedzą, że grożą za to surowe sankcje. Zostali Polacy. Ci, którzy buntowali
się przeciwko temu procederowi, niedawno usłyszeli, że duński kontrahent znajdzie posłusznych pracowników. Ściągają "szyldy" i to za 7 euro, choć w wypadku nakrycia na ściąganiu tablic informacyjnych
ryzykują utratą uprawnień, wysokimi grzywnami lub więzieniem. Inni są gotowi ściągać szyldy, ale nie za 7, tylko za 200 euro. Reszta rozgląda się za nowym źródłem utrzymania.
Kierowcy po
rozładowaniu ładunku chemikaliów w Kopenhadze słyszą od duńskiego spedytora dyspozycję: - Ściągnij szyldy, rozszczelnij komory i wjeżdżaj na prom.
Takie polecenie oznacza, że na prom wjeżdża bomba
z opóźnionym zapłonem. Teoretycznie pusta cysterna wypełniona resztkami chemikaliów i oparami parkuje na dolnym pokładzie, a dwa pokłady wyżej trwa bal... Obrazek jak na "Titanicu". Efektowną śmierć
zafundować sobie może każdy pasażer rezerwujący bilet na prom. Większość dyspozycji wydawana jest ustnie za pośrednictwem telefonu. Raz zdarzyło się jednemu z kierowców otrzymać SMS od duńskiego
pryncypała (patrz zdjęcie): "Proszę rozszczelnić (przewietrzyć) i zdjąć szyldy". Dysponujemy numerem telefonu nadawcy oraz jego nazwiskiem.
Jeden telefon do jednego z największych z
koncernów chemicznych w Europie by wy-starczył, aby duński przewoźnik utracił kontrakt na transport chemikaliów. Jednak ten telefon nie rozwiąże problemu, ponieważ przewoźników są setki... Kontrola
pojazdów wjeżdżających na promy jest fikcją. Promami podróżują tysiące turystów. Pożar cysterny z pozostałościami chemikaliów lub eksplozja z pewnością zmuszą do wprowadzenia znowelizowanych systemów
zabezpieczeń i kontroli pojazdów w UE. Bo te, które funkcjonują obecnie, są bezużyteczne.
ADR, międzynarodowa konwencja dotycząca przewożenia towarów i substancji niebezpiecznych, nowelizowana jest co
2 lata. Ale czy naprawdę trzeba czekać na eksplozję i śmierć setek ludzi?
------------------------------------------------------------------------------
PS Imiona i nazwiska bohaterów oraz
nazwy firm są zmienione.
* Tadeusz Prosty, " Przewóz towarów niebezpiecznych ", Warszawa 1996.