Związkowcy ze Stoczni Szczecińskiej Nowej jadą do Strasburga na wtorkową debatę w Parlamencie Europejskim, która ma
być poświęcona polskim producentom statków. Zachodniopomorska "Solidarność" zwróciła się natomiast do premiera Tuska o spotkanie i wyjaśnienie rozbieżności na temat planu ratowania stoczni.
Debata w Parlamencie Europejskim będzie zorganizowana z inicjatywy frakcji polskich socjalistów. Chcą zapytać Komisję Europejska o jej plany dotyczące przyszłości polskich stoczni. W debacie ma wziąć
udział Jan Guz, przewodniczący OPZZ. Do Strasburga jadą też związkowcy ze Stoczni Szczecińskiej Nowej.
- Chcemy wykorzystać każdą szansę, żeby wpłynąć na to, co się dzieje ze stocznią. Dlatego jeszcze
przed debatą spotkamy się z europarlamentarzystami i będziemy ich przekonywać do lobbowania na rzecz stoczni - wyjaśnia Zbigniew Żmijewski, przewodniczący związku zawodowego "Stoczniowiec".
Natomiast list do premiera Donalda Tuska w sobotę wysłała zachodniopomorska "Solidarność".
- Prosimy pana premiera o wyjaśnienie rozbieżności, które pojawiły się po szczycie Unii Europejskiej -
mówi Krzysztof Fidura, przewodniczący "S" w SSN. - Premier mówił na konferencji prasowej o nowym planie ratowania stoczni. Tymczasem pani komisarz Kroes mówi o jej likwidacji i rozpoczęciu czegoś
nowego na jej majątku. Do tego usłyszeliśmy, że plany restrukturyzacyjne stoczni są do niczego, podczas gdy minister skarbu Aleksander Grad powtarzał, że są takie świetne. Być może premier ma tu jakiś
plan, ale chcielibyśmy go poznać. Liczymy na spotkanie w tym tygodniu.
Związkowcy zastanawiają się też nad zorganizowaniem protestu w Brukseli, który miałby być dodatkową formą nacisku na Komisję
Europejską. Zapowiadają, że ta demonstracja będzie miała zdecydowanie bardziej ostry charakter od dwóch poprzednich.
Programy restrukturyzacyjne polskich stoczni rząd przesłał do KE już ponad miesiąc
temu. Nie zostały jednak dobrze przyjęte w Brukseli. Jak podało ostatnio Radio ZET na swojej stronie internetowej, unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes już na 8 października przygotowywała
negatywną decyzję, która nakazywałaby zwrócić stoczniom udzieloną im pomoc publiczną. W praktyce oznaczałoby to ich upadłość. Dzięki lobbingowi, naciskom politycznym i dobrej woli samej komisarz, wydanie
decyzji w tej sprawie zostało przesunięte o miesiąc.
Nowy plan dla stoczni ma polegać nie na sprzedaży inwestorowi jej akcji, ale wydzielonego majątku stoczniowego (tzw. zbyciu zorganizowanej
części zakładu) - nieoficjalnie dowiedziała się "Rzeczpospolita". Problem polega jednak na tym, że skarb państwa chciałby zachować kontrolę nad zakładem tak, by mogła w nim być kontynuowana produkcja
stoczniowa, a to może wymagać zmian w prawie.