- Przyjechaliśmy tu, żeby porozmawiać - mówili stoczniowcy w Brukseli. - Następnym razem przyjadę do was -
odpowiedziała Neelie Kroes, unijna komisarz ds. konkurencji.
Wczoraj 150 stoczniowców ze Szczecina, delegacja ze stoczni w Gdyni oraz wspierający ich górnicy protestowali w Brukseli w obronie polskich
stoczni. Przyjechali tu parę dni po złożeniu przez polski rząd projektów restrukturyzacyjnych, ponieważ jak stwierdzili, muszą zrobić wszystko, by stocznie uratować. Tematem głównym była stocznia w
Szczecinie, gdyż -będąc na uboczu głównego nurtu zainteresowania polityków-jej uratowanie może być najtrudniejsze.
Dlatego w składzie delegacji oprócz członków "Solidarności" z przewodniczącym
Zarządu Regionu Pomorza Zachodniego Mieczysławem Jurkiem i kierującym stoczniową "Solidarnością" Krzysztofem Fidurą był również prezydent Szczecina Piotr Krzystek.
Manifestacja zaplanowana była
na godz. 10. Wcześniej polska delegacja, w której uczestniczy również Dariusz Adamski - szef sekcji krajowej przemysłu okrętowego oraz były premier, a obecnie europoseł, Jerzy Buzek, spotkała się z
komisarzem ds. zatrudnienia Vladimirem Spidlą. Najważniejsze podczas tego spotkania było uzmysłowienie komisarzowi, co dla regionu oznaczać może upadek tak dużego zakładu. Prezydent Piotr Krzystek mówił,
że dopiero teraz, po raz pierwszy od 2002 r., Szczecin przestał odczuwać negatywne skutki upadku stoczni, wówczas Porty Holding SA. Rozmawiano również o negatywnych skutkach upadku stoczni dla całej sieci
kooperantów, dużych przedsiębiorstw (jak np. Cegielski w Poznaniu), jak i niewielkich firm współpracujących ze stoczniami Szczecina i Trójmiasta.
Pomimo że głównym tematem był Szczecin, nie
zapominano również o Gdyni. - Polskiej delegacji udało się pokazać jednomyślność i determinację w walce o stocznie - powiedział po spotkaniu Jerzy Buzek. Chwilę potem rozpoczęła się manifestacja, tym
razem nie przed parlamentem, jak było to w czerwcu, lecz na pobliskim placu Schumanna. Policja przez dłuższy czas nie chciała się zgodzić na przejście na skwer bliżej siedziby Komisji Europejskiej,
ponieważ w czerwcu podobną umowę zerwali stoczniowcy z Gdańska, jednak po chwili obydwu stronom udało się dojść do porozumienia. Jednoczenie w tle trwały ustalenia nad możliwym spotkaniem z komisarz
Neelie Kroes, tym razem z inicjatywy samej komisarz. Spotkanie przerodziło się w konferencję prasową z udziałem komisarz, jej współpracowników i całej polskiej delegacji. Mówiono o planach, o obiektywnym
spojrzeniu na projekty i ich ocenie, o tym, że jest jeszcze za wcześnie na jakąkolwiek ocenę i na odpowiedź na pytanie: czy możliwe będzie udzielenie jeszcze raz pomocy publicznej dla stoczni. Mieczysław
Jurek podziękował komisarz za przedłużenie terminu i obiecał dalszą współpracę. Było dużo dobrych słów, chociaż mało konkretów, bo na nie jest jeszcze za wcześnie.
Dziennikarze pytali o przykłady
innych stoczni, które znalazły się w podobnej sytuacji. Komisarz podała przykłady Niemiec, Hiszpanii czy Malty. Potem podziękowała stoczniowcom za wizytę, mówiąc, że następnym razem sama przyjedzie do
stoczni, wtedy gdy będzie już mogła przekazać konkretną decyzję. To samo powtórzyła demonstrującym stoczniowcom, gdyż po raz kolejny, podobnie jak poprzednim razem, wyszła do protestujących, aby z nimi
porozmawiać.
- Szansę na pozytywną decyzję są realne - powiedział prezydent Piotr Krzystek. - Ten plan jest o wiele lepszy niż poprzedni, ale dobre nastawienie nie zastąpi pomysłu gospodarczego -
dodał Jerzy Buzek.
- Będziemy starać się przekonywać do swoich racji do końca - zapowiedzieli protestujący, wyjeżdżając z Brukseli.