Platforma Obywatelska całkowicie zawaliła tę sprawę.
Wszystko wskazuje na to, że stocznie znalazły się naprawdę w bardzo kryzysowej sytuacji z winy obecnego rządu, z winy Platformy Obywatelskiej, z winy Donalda Tuska - mówi! Jarosław Kaczyński w Sejmie,
próbując tradycyjnie wmawiać nam, że czarne jest białe.
Teza: Polski przemysł stoczniowy upada w wyniku licznych zaniedbań kolejnych ekip rządzących od 1989 r. Najbardziej "zasłużonym" w
tej dziedzinie rządem był gabinet Jarosława Kaczyńskie-go. Rząd PO-PSL niewiele już może. Przypadła mu niewdzięczna rola grabarza.
Dowód: Rok temu, w lipcu 2007 r., rząd PiS otrzymał
dokument zatytułowany "Narodowy program dla przemysłu stoczniowego". I co? I nic. Projekt ten, będący lekarstwem na problemy przemysłu stoczniowego, rząd głęboko ukrył, by go broń Boże nie
realizować.
Adresaci: Program naprawy przemysłu stoczniowego i liczne towarzyszące mu dokumenty trafiły na biurko byłego ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego i ówczesnego wiceministra
gospodarki Pawła Poncyljusza. Trafił też w ręce Macieja Łopińskiego, wtedy sekretarza stanu i szefa gabinetu prezydenta Lecha Kaczyńskiego. A zatem i rząd Kaczyńskiego, i prezydent wiedzieli, że stocznie
upadają i jak je trzeba ratować, a dziś udają, że nie wiedzieli, że są zaskoczeni. I zwalają winę na następców.
Ostrzeżenia: Autorzy programu przestrzegali już rok temu, że istnieje znaczne
ryzyko, iż Komisja Europejska uzna cały proces pomocy publicznej i restrukturyzacji branży stoczniowej w Polsce za bezcelowy. Oznaczałoby to obowiązek zwrotu tej pomocy sięgającej 2 mld zł. Program
wskazuje też, że rygorystyczne zastosowanie się do wskazań unijnych oznacza albo zamknięcie jednej ze stoczni, albo zredukowanie mocy produkcyjnych wszystkich o około 40 proc, co oznaczałoby powolną
agonię całego przemysłu stoczniowego w Polsce.
Recepta: "Narodowy program dla przemysłu stoczniowego" miał być skomplikowanym ciągiem operacji majątkowych z udziałem Stoczni Gdańsk SA,
Stoczni Gdynia SA, Stoczni Szczecińskiej Nowa sp. z o.o. i Stoczni Marynarki Wojennej SA oraz koncernu zbrojeniowego Bumar.
Najważniejszym celem programu było zachowanie wszystkich stoczni bez redukcji
mocy produkcyjnych, z pełnym zatrudnieniem, przy jednoczesnym odsunięciu groźby zwrotu na żądanie Komisji Europejskiej pomocy publicznej. Dodatkową korzyścią była możliwość uniknięcia niektórych skutków
nierentownych kontraktów na budowę statków. Również Bumar odczułby pozytywnie realizację planu. Zyskałby tak mu potrzebną "cywilną nogę" upodobniając się w ten sposób strukturą do potężnych
zagranicznych koncernów branży zbrojeniowej. Każdy z nich jest przygotowany na czas dekoniunktury (okres względnego pokoju), ma bowiem w swojej ofercie właśnie produkcję cywilną.
Dodajmy, że w momencie
gdy program trafił do rządu, Stocznia Gdańska nie została jeszcze sprzedana wierzycielowi, spółce ISD Polska, czyli ukraińskiemu Industrial Union of Donbass.
Autorzy: Program przygotowało
Polskie Konsorcjum Finansowe SA - wyspecjalizowane w finansowym i ekonomicznym doradztwie, w szczególności w branżach ubezpieczeniowej, zbrojeniowej, energetycznej i rolno-spożywczej. Mające 15 lat
doświadczeń konsorcjum przekazało program rządowi za darmo. Zapewne licząc na udział w jego realizacji. Przeliczyło się.
Wynik: Stocznię Gdańską pod naciskiem związkowców z "Solidarności
" sprywatyzowano sprzedając ją bardzo tanio ukraińskiemu inwestorowi. Dziś niezadowoleni związkowcy znów protestują, tym razem przeciwko nowemu właścicielowi. Ukraińcy też nie są zadowoleni. Uważają, że
rząd ich oszukał nie wspominając, że trzeba będzie zwrócić pomoc publiczną. Komisja Europejska mówi na razie o 700 milionach zł. Pozostałe stocznie zdychają, na próżno wypatrując zamożnego
inwestora.