W strugach ulewnego deszczu manifestowało wczoraj na ulicach Szczecina kilka tysięcy pracowników Stoczni Szczecińskiej
Nowej. W tym samym czasie w Brukseli Komisja Europejska odrzuciła plany restrukturyzacji stoczni w Szczecinie oraz Gdyni. Dała jednak do 12 września czas polskiemu rządowi na ich poprawę.
Marsz pod
hasłem "Obrona stoczni - polską racją stanu" rozpoczął się punktualnie, w samo południe pod bramą główną stoczni. Pracownikom i związkowcom Nowej towarzyszyli reprezentanci innych zakładów, m.in.
Dolnej Odry i Stoczni Remontowej Gryfia oraz z kilku regionów Polski - Pomorza, Wielkopolski, Śląska (specjalnie na marsz przyjechała 50-osobowa grupa górników).
- Mamy nadzieję, że niedługo spotkamy
się w Warszawie i wtedy trochę pierza poleci - zapowiadali górnicy.
- Pozdrawiamy naszych kolegów z Gdyni, którzy dzisiaj również protestują. Szczecin, Gdynia, razem trzyma! - krzyczeli manifestanci.
Spod stoczni, przy ogłuszającym huku petard oraz trąbek i piszczałek, protestujący ruszyli do centrum Szczecina. Dziesiątki flag "Solidarności", transparentów, tablic z hasłami: Platfusy do
Brukseli, Grad kłamie, Tusku, gdzie Twój cud? W chwilę po rozpoczęciu marszu zaczął padać coraz mocniejszy deszcz. I towarzyszył on stoczniowcom aż do końca manifestacji. Po przejściu aleją Wyzwolenia,
Bramą Portową oraz ulicami Wyszyńskiego i Jana z Kolna stoczniowcy zatrzymali się u stóp Wałów Chrobrego.
- Obowiązkiem każdego rządu jest dbać o interesy swoich obywateli. Żądamy więc, aby rząd zaczął
się wywiązywać ze swoich obowiązków, zaczął ratować gospodarkę - mówił Krzysztof Fidura, wiceprzewodniczący "Solidarności" w stoczni.
A na koniec padły pogróżki. - Jeżeli ta cała sytuacja ze
stocznią nie zakończy się sukcesem, to odwiedzimy siedziby wszystkich partii. Nie pozwolimy się dalej oszukiwać - krzyczał Jurek.
Odpowiedział mu huk wybuchających petard oraz trąbki stoczniowców. Po
przemówieniach marsz się zakończył, a protestujący wrócili do stoczni.
Jeszcze przed rozpoczęciem manifestacji wśród jego uczestników kolportowany był list, jaki członkowie komitetu protestacyjnego
wysłali do prezydenta RP.
"Zwracamy się z apelem o niepodpisywanie ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego do czasu wprowadzenia, przynajmniej na okres przejściowy, zabezpieczeń konstytucyjnych, które
dawałyby realną możliwość suwerennego rozwiązywania trudnych problemów społecznych i gospodarczych przez rząd Polski" - napisali stoczniowcy.
Wczoraj również Komisja Europejska odrzuciła programy
restrukturyzacyjne stoczni w Szczecinie oraz Gdyni. Ale jednocześnie na ich poprawę dała polskiemu rządowi czas do 12 września.
"Z przykrością stwierdzam, że Komisja nie może zaakceptować obecnych
planów restrukturyzacyjnych. Niemniej w związku z trwającymi rozmowami z potencjalnymi nabywcami obu stoczni oraz w związku ze zobowiązaniem podjętym przez premiera Tuska, że do 12 września zostaną
przedstawione nowe plany, postanowiliśmy odroczyć formalne przyjęcie decyzji negatywnej" - napisała w oświadczeniu komisarz Neelle Kroes. Zapowiedziała jednak, że jeśli Polska w wyznaczonym terminie nie
przyśle planów przekształceń w stoczniach, KE nakaże im zwrot rządowego wsparcia przyznanego po integracji Polski z UE.