Mostostal Chojnice - jeden z inwestorów Stoczni Szczecińskiej Nowej - złożył nową ofertę kupna firmy. W obronie
szczecińskiej spółki apelują prezydenci, burmistrzowie, wójtowie i starostowie gmin Pomorza Zachodniego oraz grupa polskich europarlamentarzystów.
Jeden z potencjalnych inwestorów Stoczni
Szczecińskiej Nowej - Mostostal Chojnice - zaproponował 180 mln euro wkładu własnego. Inwestorzy zakładają również trzykrotnie mniejszą pomoc publiczną, niż prosiła wcześniej zainteresowana zakupem
Stoczni Szczecin spółka Amber. Mostostal Chojnice, wraz z inwestorami, chce uzyskać od Skarbu Państwa 232 mln zł pomocy publicznej na spłatę zobowiązań publiczno-prawnych, w tym m.in. wobec ZUS-u.
Tymczasem do Komisji Europejskiej docierają kolejne głosy w obronie Stoczni Szczecińskiej Nowej, m.in. od zachodniopomorskich samorządowców oraz polskich europarlamentarzystów. Samorządowcy apelują o
zrozumienie dla złożoności problemów przemysłu stoczniowego w Polsce. Proszą o czas i szansę dla Stoczni Szczecińskiej Nowej. Wskazują na ogromną rolę, jaką odgrywa szczecińska stocznia w rozwoju
gospodarczym i społecznym ziem zachodnich.
- Zachodniopomorskie należy do obszarów naszego kraju najbardziej dotkniętych problemami bezrobocia i wykluczenia społecznego. Proces prywatyzacji
stoczni, w której pracuje ponad 4 tysiące osób, jest niezwykle istotny, nie tylko z ekonomicznego punktu widzenia - napisali samorządowcy.
Apel podpisali prezydenci: Szczecina, Stargardu i Świnoujścia,
starosta Polic, wójtowie gmin: Dobra, Kołbaskowo, Kobylanka i Stargard, burmistrzowie: Polic, Gryfina, Choszczna, Goleniowa, Nowego Warpna oraz Pyrzyc.
Kilka dni temu list otwarty do KE przesłała
grupa polskich europarlamentarzystów.
"KE zasłania się hasłem wolnej konkurencji, nie chcąc uwzględnić, że w okresie gwałtownych wzrostów cen na świecie pewne działy gospodarki trzeba chronić, co
czynią państwa azjatyckie. KE nie chce pamiętać, że ponad półtora biliona marek pomocy otrzymały od rządu Niemiec landy wschodnie, w tym także stocznie nad Bałtykiem" - stwierdzili w liście
europosłowie.
Dzisiaj rząd ma zdecydować, czy skierować do Rady UE wniosek, by to ona, a nie Komisja Europejska zajęła się sprawą pomocy publicznej dla polskich stoczni. Traktat unijny stanowi, że na
wniosek kraju członkowskiego Rada UE może jednomyślnie zatwierdzić pomoc państwa - na zasadzie wyjątkowego odstępstwa od surowych unijnych reguł. KE musiałaby się jej podporządkować. A jeśli Polsce nie
udałoby się przekonać pozostałych krajów UE do uratowania polskich stoczni, to mechanizmy zawarte w traktacie mogłyby odsunąć wydanie negatywnej decyzji KE aż o trzy miesiące.
Na środę 16 lipca
pracownicy i związkowcy Stoczni Szczecińskiej Nowej zapowiedzieli kolejną wielką manifestację w obronie miejsc pracy.