Ponad 2/3 załogi Elewatora Ewa może stracić pracę z powodu wprowadzenia w połowie sierpnia zakazu importu genetycznie
modyfikowanej śruty sojowej. Zakład nie może też z tego powodu rozpocząć budowy nowego magazynu. Szefostwo przeładunkowej spółki ostrzega, że zakaz będzie miał też katastrofalne skutki dla polskiego
rolnictwa, przemysłu paszowego i mięsnego.
W Gdyni odbyło się spotkanie przedstawicieli władz portów trójmiejskich i szczecińskiego Elewatora Ewa pod hasłem "Alarm dla polskich portów". Mowa była o
skutkach wprowadzenia całkowitego zakazu importu genetycznie modyfikowanej śruty sojowej, który na podstawie uchwalonej przez Sejm ustawy ma zacząć obowiązywać po 12 sierpnia. Zwolennicy tego rozwiązania
twierdzą, że stosowanie tego typu pasz może mieć negatywne konsekwencje dla zdrowia zwierząt i ludzi. Problem ma jednak drugie dno, gdyż rocznie przez polskie porty przechodzi ok. 2 mln ton zmodyfikowanej
śruty, a wartość tych przeładunków ma znaczący udział w skali całości portowych obrotów. W przypadku Elewatora Ewa ten podstawy składnik pasz stanowi w poszczególnych latach od 50 do 70 proc. wszystkich
przeładunków.
- Terminale zbożowe są nastawione wyłącznie na przeładunki zboża albo paszy - wyjaśnia Danuta Niedźwiecka, wiceprezes Elewatora Ewa, która brała udział w gdyńskim spotkaniu. - My nie mamy
możliwości przestawienia naszych przeładunków na inne towary, czy kontenery. Jeśli zakaz wejdzie w życie, ludzie stracą pracę. Ze 140 osobowej załogi, co najmniej 100 osób pójdzie na bruk. Jeżeli nie
będzie tych pracowników, to jak wyeksportujemy duże partie zboża, które zawsze pojawiają się po żniwach?
Wprowadzenie zakazu niweczy też plany budowy na terenie szczecińskiego portu magazynu na 40 tys.
ton śruty sojowej, który ma spełniać wysokie standardy przeładunków. Podobna inwestycja jest też planowana w Świnoujściu i Gdyni.
Zdaniem Danuty Niedźwieckiej, po wprowadzenia zakazu w Polsce zabraknie
paszy w hodowli drobiu i świń. - Cała produkowana pasza zawiera śrutę sojową. Nie ma na świecie tyle niemodyfikowanej śruty, żeby zaspokoić zapotrzebowanie Polski, gdyż jej cała światowa produkcja to w
tej chwili tylko 5 mln ton. Nastąpi więc plajta wytwórni pasz i dramatyczne załamanie produkcji mięsa. W jego miejsce wejdzie mięso z Niemiec, Danii i innych krajów, w których nie będzie takiego zakazu,
gdyż jest on sprzeczny z unijnym prawem. Jest projekt nowelizacji tej ustawy, ale on musi przejść przez Sejm i zostać podpisany przez prezydenta. Czasu jest bardzo mało, a sytuacja staje się dramatyczna -
alarmuje pani prezes.