Po artykule, w którym ekolodzy radzili, jakie ryby można jeść bez obawy, aby wskutek masowej konsumpcji nie doprowadzić
do ich wyginięcia, napisał do nas p. Maksymilian Jędrzejczyk, importer ryb. Prostuje on kilka informacji podanych przez ekologów.
"Zwracam uwagę, że węgorz w sklepach to ryba hodowlana, dziki
węgorz jest w handlu niedostępny, co najwyżej - i to niezwykle rzadko - można go kupić u wędkarzy. Narybek do hodowli, czyli "szklisty monte" pozyskiwany jest oczywiście z połowów morskich i pochodzi
z tarła w Morzu Sargassowym. Węgorz żyje 4-8 lat i po tarle ginie, wiek 84 lata to kaczka dziennikarska. Importowany jest przede wszystkim z Chin i Tajwanu.
Panga jest w całości rybą hodowlaną i
efektywność hodowli tego suma jest kilkakrotnie wyższa niż karpia i podobna do tuczu brojlerów. Panga importowana jest z Wietnamu.
To samo dotyczy krewetek. W Polsce nie można kupić dzikich
skorupiaków ani mięczaków morskich (z wyjątkiem kalmarów).
Walka ekologów i naukowców z MIR o ochronę dorsza bałtyckiego jest ze wszech miar uzasadniona. Na Nowej Fundlandii przez 300 lat nie
dawano wiary, że dorsza można przełowić, ale człowiek potrafi dokopać naturze. Dorsza na Wielkiej Ławicy nie ma już od 30 lat i mimo całkowitego zakazu połowów, nikt nie wie, czemu się nie odradza
".