W środę sąd ogłosi wyrok w procesie prezesów stoczniowego holdingu. Wczoraj mowy końcowe wygłosili trze] ostatni oskarżeni.
Wszyscy wnieśli o uniewinnienie.
- Nie popełniłem żadnego z zarzucanych mi przestępstw ani umyślnie, ani nieumyślnie - powiedział łamiącym się głosem Marek Tałasiewicz, były członek zarządu Stoczni
Szczecińskiej Porta Holding SA. - Stoję przed wysokim sądem z podniesionym czołem, z czystymi rękoma.
Tałasiewicz miał żal do prokuratury i "niektórych mediów oraz dziennikarzy": - Zwłaszcza w
2002-03 roku ugruntowały one taką potoczną opinię, że grupowo sądzony jest zarząd Stoczni Szczecińskiej, jako szajka, która z niskich pobudek doprowadziła do upadku przedsiębiorstwa, najlepszego i
największego jakie kiedykolwiek działało w tym regionie.
Eks-prezes kolejny też raz podważył kompetencje-biegłego z zakresu księgowości i ekonomiki przedsiębiorstw. To na podstawie jego ekspertyzy sąd
zdecydował o aresztowaniu zarządu w 2002 r. Zdaniem Tałasiewicza, biegły okazał się "ogromnym ignorantem": - Okazało się też, że nie jest żadnym biegłym z zakresu ekonomii przedsiębiorstw. I
prokuratura nie wiedziała tego przez szereg lat? Widocznie taki biegły był do czegoś użyteczny - atakował Tałasiewicz.
W podobnym tonie wypowiedział się Andrzej Żarnoch, który odrzucił wszystkie
elementy oskarżenia jako "bezzasadne". - Oskarżenie nie przedstawiło dowodów, że w jakikolwiek sposób nadużyłem udzielonych mi uprawnień - starał się przekonać sąd. - Z 70 lat życia 46 przepracowałem
w tej stoczni, co najlepiej dokumentuje, w jakim stopniu byłem przywiązany do firmy i w jak znaczącym stopniu troska o jej interesy stanowiła treść mojego życia.
- Uważam akt oskarżenia za
absurdalny - rozpoczął kolejny oskarżony, były prezes Arkadiusz Goj. Przytoczył on artykuł prasowy z 1996 r. zamieszczony w "Rzeczpospolitej". Wynikało z niego, że koreański koncern do spółki z
Norwegami chciał przejąć polski sektor stoczniowy. A właśnie obrona przed wrogim przejęciem była jedną z linii obrony oskarżonego zarządu stoczni. - Chodziło o przejęcie rynku kontenerowców, Czy aby przez
to nie chciano wyeliminować konkurentów - pytał Goj.
Wyrok ma zapaść w przyszłą środę. Na ławie oskarżonych zasiada 7 byłych prezesów. Prokuratura żąda kar od 2 (w zawieszeniu) do 4 lat pozbawienia
wolności oraz wysokich grzywien. Jej zdaniem zarząd spółki w latach 1999-2000 przekroczył swoje uprawnienia i nie dopełnił obowiązków. W ten sposób naraził SSPH SA na szkodę w wysokości ponad 63 mln zł.
Prokuratura uważa także, że podejmowali działania zmierzające do osiągnięcia zysku kosztem holdingu i spłacania zobowiązań swojej Grupy Przemysłowej ze środków holdingu.