Rozmowa z Jerzym Czartowskim, prezesem Gdynia Container Terminal SA.
- Jaki był 2007 r. dla Gdynia Container
Terminal?
- To byt bardzo specyficzny rok, dlatego, że byt tak naprawdę pierwszym pełnym rokiem naszej działalności. Rozpoczęliśmy przecież w marcu 2006 r. (z oficjalnym otwarciem w czerwcu) i trudno
było oceniać ten okres. W ub.r. przeładowaliśmy 116 tys. TEU, podczas gdy w 2006 r. nasze obroty wyniosły ok. 55 tys. TEU. Ponadto, cały czas pracowaliśmy nad pozyskaniem nowych klientów. Ruszaliśmy z
jednym, CMA CGM, następnie dołączyła Euroafrica, a w ub.r. zaczęły do nas przypływać także statki Team Lines, IMCL i BCL, chociaż nie były to regularne zawinięcia.
- Czy w br. spodziewa się pan
nowych klientów w GCT?
- Jeżeli chodzi o feedery dedykowane -w przypadku BCT jest to np. Maersk, a u nas CMA CGM - to podział się już wytworzył. W sferze naszych zainteresowań są za to common feeders,
czyli feedery publiczne, wożące kontenery wielu innych armatorów oceanicznych. Jeśli więc chodzi o ich pozyskanie, jako klientów, to nasza praca sprowadzała się do dwóch rzeczy: do ich przekonania (mówię
o Team Lines, IMCL czy BCL), żeby spróbowali zawijać do nas regularnie oraz do rozmów z armatorami oceanicznymi i oczywiście spedytorami. Ta wielomiesięczna praca u podstaw spowodowała, że efekty są już
widoczne. China Shipping zdecydował o przeniesieniu całości swojego gdyńskiego importu do GCT w grudniu 2007 r. Podobną decyzję podjął Hapag Lloyd w lutym 2008r.Wiele feederów będzie miało też w Gdyni
dwie możliwości zawinięcia: do BCT i GCT. Myślę, że wytworzy się jakiś naturalny podział, który spowoduje, że będzie to satysfakcjonujące dla obu terminali. Zresztą już tak się dzieje. Część kontenerów
jest rozładowywanych i załadowywanych w BCT, po czym statek przepływa na drugą stronę basenu do GCT po resztę ładunku, lub odwrotnie.
- Podczas problemów z wdrażaniem nowego systemu komputerowego w
BCT niektórzy armatorzy byli obsługiwani w GCT...
- Trudno ukrywać, że tak nie było. Armatorzy byli w trudnej sytuacji, gdyż wdrażanie systemu sprawiło, że tempo przeładunków znacznie się zmniejszyło.
W związku z tym, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom armatorów, ale także władz gdyńskiego portu, przyjęliśmy wiele statków oczekujących na obsłużenie w BCT. Dzięki temu, nawiązaliśmy też kontakt z
klientami. Ale chodziło również o wizerunek portu, o to, aby zaistniała wtedy sytuacja nie zepsuła go. Trzeba pamiętać, :5 że z punktu widzenia obserwatora z zewnątrz BCT i GCT to jest port Gdynia.
- Oprócz kontenerów, w GCT przeładowywane są też sztuki ciężkie. Jakie to były ilości w ub.r.?
- Oprócz kontenerów, specjalizujemy się w sztukach ciężkich. To, jakie są to ładunki, zależy od wymiany
handlowej Polski z innymi krajami. Przeładowywaliśmy elementy farm wiatrowych - i zapewne tego typu ładunki jeszcze się pojawią, bo koniecznością naszej gospodarki jest stopniowe przestawianie się na ten
sposób wytwarzania energii. Jednym z naszych hitów w ub.r. był eksport do Chin i Meksyku mechanicznych obudów górniczych, które były wysyłane w kontenerach, do których musieliśmy je włożyć. A ważyły od 10
do 251. Każdy, kto się na tym zna, wie jak trudno włożyć taki element do "pudełka". Jesteśmy jedynym terminalem w porcie, który posiada 2 wielkie żurawie, o udźwigu 501 i 100 t. Na końcu nabrzeża
Bułgarskiego mamy też plac, na którym możemy składować sztuki ciężkie do 1501 i obsługiwać je własnym sprzętem, co jest relatywnie tańsze niż przy użyciu dźwigów pływających.
- Trwa także dalsza
rozbudowa terminalu...
- Jeżeli chodzi o rozwój, to cały czas pracujemy nad II etapem. Rozpoczęliśmy jego realizację późnym latem ub.r. i zamierzamy zakończyć prace w październiku lub listopadzie br.
W ub.r. wykonane zostały wszystkie roboty ziemne, związane z powstaniem następnych placów kontenerowych, tak aby możliwe było podwojenie ich pojemności (obecnie jest to 3,5 ha).Do tego dochodzi zakup
kolejnych 3 suwnic placowych, które zostaną oddane do użytku w kwietniu br., oraz następnej suwnicy nabrzeżowej. Jeśli prognozy, dotyczące wzrostu przeładunków, będą się pokrywać z naszymi planami na
przyszłość, to w latach 2009-2010 zaczniemy realizować III etap. Czyli, praktycznie cały teren GCT, wynoszący niecałe 1 9 ha, będzie olbrzymim placem kontenerowym wyposażonym w suwnice placowe i
nabrzeżowe oraz sprzęt pomocniczy. Mimo tych inwestycji, trzeba pamiętać, że jako terminal wciąż jesteśmy w wieku niemowlęcym. We wszystkich sferach.
- Jak ocenia pan rynek kontenerowy? Czy
otwarcie, w październiku ub.r., Deepwater Container Terminal w Gdańsku może wpłynąć na wzrost konkurencji między terminalami?
- W 2007 r. nastąpił kolejny wielki przyrost obrotu kontenerowego w
polskich portach. Największą dynamikę zanotowano w porcie gdyńskim - 33,2%. Dlatego to, że przeładowaliśmy ponad 100 tys. TEU, nie miało wielkiego wpływu na obroty w BCT. Przyrost dużo zrekompensował. Co
się zaś tyczy DCT z tego co wiem, obroty były tam niewielkie. Gdynia ma jednak przewagę nad Gdańskiem, wynikającą z przyzwyczajenia klientów, że centrum kontenerowe było i jest w Gdyni. Nie zmienia to
faktu, że należy liczyć się z tym, że w przyszłości DCT będzie znaczącą konkurencją. Mam jednak nadzieję, że wzrost obrotów kontenerowych na świecie, również w Polsce, będzie tak wielki, że nie będzie to
miało znaczącego wpływu na nasze wyniki. Zresztą nie tylko rynek wymusza rozwój terminali, działanie odwrotne też jest możliwe.
- Jakiej wielkości przeładunki planuje więc GCT w br.?
- Nie
chciałbym mówić o naszych planach w tym zakresie. Mogę tylko powiedzieć, że na pewno będą większe niż w ub.r. Poza tym, jeżeli inwestujemy, jeżeli chcemy w br. podwoić nasze możliwości przeładunkowe, to
znaczy, że z optymizmem patrzymy w przyszłość.
- Dziękuję za rozmowę.