Kołobrzeg. Dwie jednostki rybackie, cumujące na co dzień w kołobrzeskim porcie, pokonał poniedziałkowy sztorm. Kuter MRZE-10
zatonął 13 mil na północny zachód od Darłowa, KOŁ-116 wysztrandował na kołobrzeskiej plaży. Mimo dramatycznego przebiegu obu wypadków, rybakom nic się nie stało.
Wczoraj, tuż po g. 15 darłowscy
ratownicy odebrali sygnał MAYDAY nadawany przez kuter MRZE-10. Jednostka nabierała wody. Natychmiast ruszono do akcji ratowniczej. W czasie, gdy do rybaków podążała pomoc, ci zrzucili na wodę tratwę
ratunkową i przesiedli się do niej. Zdaniem czteroosobowej załogi kutra nie było szans na uratowanie jednostki. Faktycznie, po chwili poszła na dno. Rybacy zostali podjęci z tratwy przez ratowników.
Wszyscy rozbitkowie byli ubrani w specjalistyczne kombinezony. Prawdopodobnie to pozwoliło im przetrwać.
Praktycznie w tym samym czasie z trzydniowego sztormowego rejsu do kołobrzeskiego portu
wracała załoga kutra KOŁ-116. Nagle, przy samych główkach posłuszeństwa odmówił silnik. Zgasł, nie dając się ponownie uruchomić. Wiatr wiejący w tym czasie z siłą 8B zaczął spychać kuter na wschód.
Trzyosobowa załoga nie była w stanie nic zrobić. Kuter wysztrandował napotykając na dno jakieś 150 metrów na północ od brzegu. Do akcji przystąpili ratownicy z Brzegowej Stacji Ratownictwa. Łodzią
hybrydową typu RIB dotarli do rozbitków. Dwóch z nich miało na sobie kombinezony ratownicze i to właśnie im nakazano skok do wody, by następnie bezpiecznie podjąć ich na pokład. Trzeci rybak, który nie
miał kombinezonu, został na kutrze, skąd odebrali go ratownicy. Wszyscy, choć solidnie przemarznięci, czuli się dobrze.