Czy ze sklepowych półek znikną ulubione konserwy z tuńczykiem, a japońscy smakosze pożegnają się z ukochanym sushi? A
może jednak nadal będziemy konsumować te ryby, ale z hodowli, podobnie jak łososia?
Na razie jednak ekolodzy alarmują, że niektóre gatunki tuńczyka mogą całkowicie zniknąć z mórz. Powodem są nadmierne
połowy tej ryby na przykład na Morzu Śródziemnym. Alert podniosła międzynarodowa organizacja WWF.
Atlantycki tuńczyk błękitnopłetwy określany jest mianem "pływającej kopalni złota". Powodem są
wysokie ceny osiągane za jego mięso. Między innymi za sprawą Japończyków, którzy sporządzają z niego sushi.
Tuńczyki to duże drapieżne ryby morskie z rodziny makrelowatych. Bytują głównie w
tropikalnych rejonach Atlantyku, Pacyfiku i przyległych do tych oceanów mórz. Gatunek najcenniejszego-tuńczyka błękitnopłetwego, osiąga do 4 metrów długości i 700 kg wagi.
Jak poinformowała PAP,
ekolodzy z WWF przeanalizowali liczbę i wielkość statków rybackich i oszacowali, że połowy co najmniej o jedną trzecią przekraczają dopuszczalne limity. Organizacja uważa też, że i dotychczas przyznawane
wielkości do odłowu są za wysokie. Więc nawet gdyby ich przestrzegano, eksploatacja łowisk stanowiłaby dla tuńczyka zagrożenie.
- To istne szaleństwo - mówi dr Sergi Tudela z WWF - Liczne nowe floty są
tak nowoczesne i kosztowne, że rybacy są zmuszeni do nielegalnych połowów, aby przeżyć.
Zieloni oceniają, że wiele śródziemnomorskich państw, m.in. Włochy, Hiszpania, Chorwacja i Libia, nie deklaruje
pełnych połowów. I nic dziwnego, bo za tuńczyka błękitnopłetwego na całym świecie przetwórcy płacą horrendalne ceny. W zależności ód rejonu świata, gdzie ryba została złowiona, za jej kilogram trzeba
zapłacić od 20 do 50 dolarów. Ale już w Japonii za świeżego tuńczyka błękitnopłetwego płacą 360 dolarów za kilogram. Z kolei WWF informuje, że za jedną całą, dorodną rybę złowioną płaci się w Japonii
nawet 10-15 tys. dolarów.
Zdaniem zielonych, do odłowu limitów tych ryb na Morzu Śródziemnym wystarczyłoby znacznie mniej statków, bo tylko 229 jednostek, a nie aż 617, które obecnie tam łowią. Nic
więc dziwnego, że ekolodzy wzywają klientów, restauracje i handlowców do bojkotowania tuńczyka błękitnopłetwego.
Wiele jednak wskazuje na to, że tego najcenniejszego kulinarnie tuńczyka uda się
"udomowić". Podobnie zresztą jak łososia atlantyckiego, którego Norwegowie od wielu lat hodują w wielkich sadzach morskich. Jak poinformował Portal Morski, powołując się na "The Austrialian",
australijska firma Clean Seas Tuna jest pierwszą na świecie, której udało się rozmnożyć w niewoli południowego tuńczyka błękitnopłetwego. Nic więc dziwnego, że biolodzy i hodowcy mają nadzieję, że
technologia rozrodu spowoduje gwałtowny rozwój akwakultury na tamtejszych wodach.
- W przyszłości to będzie oszałamiający przemysł o nieograniczonych możliwościach, to zależy od nas i od rządów
stanowego oraz federalnego, jak duże miałoby to być przedsięwzięcie - powiedział Hagen Stehr, prezes firmy Clean Seas Tuna.