Dwie jednostki straży pożarnej gasiły w nocy z niedzieli na poniedziałek jacht, który stanął w płomieniach. Szybka
akcja zapobiegła ogromnym stratom - pod pokładem jednostki policja znalazła kanistry z benzyną, połączone sznurkami i podłączone do zapalników.
14-metrowy jacht, należący do mieszkańca Berlina, od
około dwóch lat cumował w porcie jachtowym "Marina Pogoń" przy ul. Przestrzennej w Szczecinie.
- W niedzielę około godz. 22 otrzymaliśmy sygnał o płomieniach wydobywających się z zacumowanej łodzi.
Palił się pokład. Na nim były ślady rozlanej benzyny - mówi asp. Mirosław Siewierski, rzecznik straży pożarnej.
Akcja gaśnicza trwała prawie 4 godziny. Spaliło się około 6 metrów kwadratowych
powierzchni. Straty oszacowano na 2 tys. zł (wartość łódki - 25 tys. zł). Mogły być jednak o wiele poważniejsze. W wyniku przeszukania wnętrza odkryto bowiem 7 kanistrów z benzyną. Gdyby wybuchły, nie
tylko jacht poszkodowanego, ale i cumujące obok jednostki mogły zostać uszkodzone.
Tragedii zapobiegła czujność bosmana, który w chwili zdarzenia przebywał na terenie portu. Już po ok. 4 minutach od
zapalenia się jachtu zauważył płomienie. Natychmiast wezwał straż pożarną.
Pracownicy "Mariny Pogoń" podejrzewają, że sprawca dostał się na łódź od strony wody. Obecnie próbują nawiązać kontakt z
właścicielem jachtu.
Na miejscu cały czas trwają policyjne czynności. Podejrzewa się próbę zamachu na cudzą własność, ale nieoficjalne źródła podają, że mogła to być również próba... wyłudzenia
odszkodowania.