Eksperci piszą, że duża ilość ryb w sieciach nie zawsze mówi, że z danym gatunkiem wszystko jest w morzu w
porządku. A właśnie na dobre połowy powoływali się armatorzy, sprzeciwiając się zmniejszaniu limitów połowu dorsza przez Komisję Europejską. W "Wiadomościach Rybackich" naukowcy z Morskiego Instytutu
Rybackiego - prof. Jan Herbowy oraz doktorzy: Zbigniew Karnicki i Krzysztof Radtke - wyjaśniają swoje stanowisko.
Eksperci publikują dane, które opisują, jak np. załamały się zasoby śledzi na
łowiskach norweskich. Nastąpiło to właśnie przy bardzo wydajnych zaciągach. Odbudowa tamtych ławic przy praktycznie zerowych połowach trwała niemal 20 lat. Przypominają też o dorszu: "Dla nas takim
przykładem może być całko-wite załamanie zasobów stad dorszy bytujących u kanadyjskich wybrzeży Oceanu Atlantyckiego" - czytamy "To największe na świecie stado dorszy eksploatowane jeszcze przed
odkryciem Ameryki przez Kolumba nie wytrzymało nowoczesnych technologii i intensywności eksploatacji w XX wieku". Aby więc przywrócić gatunek, w 1992 r. kanadyjskie władze zakazały całkowicie połowów.
Obowiązuje on do dziś, jednak ławice się nie odrodziły Pracę w rybołówstwie straciło 200 tys. osób.
Po tym ostrym wstępie naukowcy informują, na czym polega ich praca przy określaniu kondycji i
ilości ryb w Bałtyku. Jest ona żmudna, a wąskim gardłem jest np. określanie wieku danego dorsza z otolitu - niewielkiego tworu wapiennego znajdującego si^ w głowie tej ryby. Tłumaczą też, jak wyniki ich
badań dołączane są do efektów pracy kolegów z pozostałych krajów nad-bałtyckich. Dopiero na tej podstawie Międzynarodowa Rada Badań Morza w Kopenhadze przygotowuje propozycję dopuszczalnych kwot do odłowu
w danym roku.
Eksperci z MIR tłumaczą także problemy związane z rozmnażaniem dorszy. Wyjaśniają, że stan zasobów tej ryby zależy od wlewów zasolonych i natlenionych wód atlantyckich do Morza
Bałtyckiego. Bo nasze morze to akwen praktycznie zamknięty, a świeża woda ma szansę dostać się sporadycznie jedynie przez Cieśniny Duńskie. W szczególności zaś ważne jest, ile jej trafi do Głębi
Bornholmskiej, Gdańskiej i Gotlandzkiej. Proces ten decyduje, czy na dorszowych tarliskach powstaną "odpowiednie warunki do wylęgu ikry dorszowej i przeżycia wyklutych larw".
Trzej pracownicy
MIR-u podkreślają, że przez wiele lat wlewy były regularne, co dobrze wpływało na populację dorszy. Zastrzyki w latach 60. i 70. sprawiły, że w kolejnej dekadzie zasoby tej cennej gospodarczo ryby
"osiągnęły swój historycznie najwyższy poziom". Przypominają, że w latach 1981-82 nasi rybacy odłowili aż 120 tys. ton dorsza (limit na ten rok - ok. 11,5 tys. ton). Nic więc dziwnego, że ów-czesna
Międzynarodowa Komisja Rybołówstwa Morza Bałtyckiego przez kilka lat nie ustalała corocznych ilości do odłowu. "Jednak na początku lat 80. coś się w naturze zmieniło" - czytamy. Wlewów było mniej,
kolejne następowały w latach 1983,1993 i 2003, a więc co 10 lat. Dobrym rocznikiem było więc pokolenie z 2003 r. Do rybackich sieci te dorsze zaczęły trafiać w 2006 i 2007 v. Ale, zdaniem naukowców, te
dobre roczniki były intensywnie wyławiane. Kolejne zaś były coraz słabsze, więc przy dalszym braku wlewów pojawiło się zagrożenie załamania się gatunku.
"Jeśli w tym lub następnym roku nie
nastąpi istotny wlew wód atlantyckich, możemy mieć poważny problem" - czytamy. Tym bardziej że, jak twierdzą eksperci, szansa na tegoroczny dopływ z Atlantyku jest już niewielka, "bo większość mocnych
wlewów miała miejsce w listopadzie, grudniu i styczniu". Na taki zastrzyk świeżej wody można liczyć, gdy nadchodzi długotrwały sztorm ze wschodu, "a następnie gwałtowna zmiana kierunku wiatru na
zachodni". Tymczasem czegoś takiego nie było. Niepokojące są również dane zebrane przez oceanografów. Mówią o braku tlenu i niskim zasoleniu wód w trzech bałtyckich głębiach, co obniża szansę przeżycia
złożonej ikry.
Reasumując: ryb było dużo, ale odławiano coraz młodsze i mniejsze osobniki. 40 procent dorszy, które znalazły się w sieciach, nie odbyło jeszcze pierwszego tarła i "nie uzupełniło
stada, z którego pochodzi". Tymczasem im starsza samica, tym ma większe gonady, a więc i składa więcej ikry.
Autorów niepokoi też zmniejszenie się obszaru występowania dorsza na Bałtyku. W latach 80.
bytował również w Zatoce Fińskiej. Obecnie granicą jest wyspa Gotlandia.