Czy mamy w Polsce wolny rynek? Teoretycznie tak, a odpowiednie struktury w kraju oraz w Unii Europejskiej dbają, by
zasada ta nie była naruszana. Natomiast nikt nie stara się w jakikolwiek sposób przeciwdziałać wolnoamerykance w życiu codziennym, zwłaszcza jeżeli odbywa się ona pozornie w zgodzie z przepisami i za
plecami stoi jeden z największych rekinów naszej gospodarki.
30 czerwca 2004 r. Baltica Inc. podpisała z Zarządem Morskiego Portu Gdynia umowę o wydzierżawieniu 13 tys. m2 na nabrzeżu Śląskim, gdzie
miałby stanąć stosunkowo niewielki terminal do przeładunku i składowania gazu LPG. Baltica jest spółką córką jednej z największych w Szwecji firm Sadkora Energy AB, mającej swą główną siedzibę w
Helsingborgu i zajmującej się m.in. handlem gazem i produktami naftowymi. Od kilku lat, przez bałtyckie porty na Litwie, Łotwie i w Estonii, przeładowuje ona ok. 3,5 mln t ropy naftowej i olejów ciężkich,
które sprzedaje w portach zachodniej Europy i Zatoki Meksykańskiej. Teraz, poprzez Polskę, chce otworzyć nowy korytarz transportowy, dzięki któremu obroty tymi produktami zwiększyłyby się o ponad 2 mln t
rocznie. Jednym z elementów tego korytarza ma być terminal gazowy w Gdyni.
Plany przewidywały, że inwestycja - obliczana 3 lata temu na ok. 30 mln zł - zrealizowana zostanie w dwóch etapach. W
pierwszym, przeładunki gazu wyniosłyby do 150 tys. t rocznie, a w drugim - do 360 tys. t. W tym celu miałaby powstać odpowiednia infrastruktura, ze stanowiskiem cumowniczym dla tankowców, z całym systemem
podziemnych zbiorników LPG, o łącznej pojemności prawie 6 tys. m3 oraz ze stanowiskami do obsługi B cystern kolejowych i 3 autocystern. Pierwszy etap miał zakończyć się 31 grudnia 2005 r., natomiast cała
inwestycja - do końca br.
Z chwilą podpisania umowy Baltica uruchomiła całą procedurę, mającą doprowadzić do uzyskania pozwolenia na budowę terminalu, podpisała też umowy z dostawcą zbiorników oraz
porozumienia z przyszłymi1 odbiorcami gazu. Wszyscy byli zainteresowani realizacją inwestycji, na czele z władzami portu, który nie tylko chciał ożywić ten fragment nabrzeża, ale dzięki rozpoczęciu dostaw
gazu drogą morską, pobierałby również opłaty portowe od przybywających statków.
Obecnie Baltica musi się jednak tłumaczyć przed ZMPG, dlaczego nie wywiązała się z podpisanej umowy, czyli nie
zrealizowała inwestycji, do której się zobowiązała. Tym samym, naraziła port na niższe wpływy z tytułu opłat za gazowce, które nie mają dokąd zawijać, bo wydzierżawiony teren wygląda tak samo dziewiczo,
jak ponad 3 lata temu. Podobnie, potencjalni odbiorcy gazu mają pretensje, że muszą szukać zastępczych dostaw, a jedyny w kraju producent tego rodzaju zbiorników nie może ich sprzedać, choć umieścił je w
swoich planach produkcyjnych. Co gorsza, nikt dziś nie jest w stanie podać nawet przybliżonej daty rozpoczęcia budowy. Wiadomo jedynie, że jej koszty wzrosną o 100%.
Ta lawina niekorzystnych
zdarzeń została wywołana przez sąsiada Baltiki, z nabrzeża Śląskiego - giełdową spółkę Petrolinvest, która ma obok własny terminal, gdzie od 2001 r. przeładowuje rocznie ok. 80-100 tys. t płynnych gazów
(LPG), a w 2006 r. rozpoczęła jego rozbudowę. Otóż, zgodnie z prawem budowlanym, organ wydający pozwolenie na budowę, musi o niej powiadomić bezpośrednich sąsiadów, którzy, w odpowiednim terminie, mogą
zgłaszać swoje zastrzeżenia. W tym przypadku sąsiad, czyli Petrolinvest, w 2005 r. zaskarżył umowę Baltiki z portem, do kolegium samorządowego, kwestionując zasadność nowej inwestycji, która-w jego opinii
-ograniczy mu dostęp do jego terminalu, w rezultacie czego nie będzie mógł z niego korzystać przez cały rok. Tymczasem, infrastruktura na nabrzeżu Śląskim i wokół niego jest wystarczająco obszerna, aby 2
sąsiadujące terminale mogły działać bezpiecznie i bezkolizyjnie. Ponadto, do każdego z nich jest wystarczający dostęp, zarówno od strony lądu, jak i od strony wody.
Ponieważ kolegium protest
odrzuciło, Petrolinvest odwołał się najpierw do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który podzielił stanowisko kolegium, a potem do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który podtrzymał decyzje wszystkich
instancji. Petrolinvest nie dał jednak za wygraną i znalazł inną furtkę, by nie dopuścić do budowy konkurencyjnego terminalu. Zaskarżył do ministra ochrony środowiska zgodę wojewody o środowiskowych
uwarunkowaniach inwestycji, którą to wydaje odpowiedni wydział Urzędu Miejskiego w Gdyni, w uzgodnieniu z wojewodą. Minister skierował więc sprawę do ponownego rozpatrzenia, co znów odsunęło w czasie
dalsze starania o pozwolenie na budowę. Baltica znów musiała przejść tę samą drogę uzgodnień z Urzędem Morskim, Sanepidem oraz wydziałami ochrony środowiska miasta i województwa. Wszystkie te instytucje,
po raz drugi, wydały takie same opinie, jak poprzednio, więc wkrótce nowy - tak samo brzmiący komplet dokumentów - ma ponownie trafić do ministra, który powinien wydać pozytywną dla inwestora decyzję.
- Ale najlepsze dopiero nastąpi: pozwolenia na budowę wydaje Wydział Budownictwa i Architektury Urzędu Miejskiego w Gdyni, który zawiadomił Petrolinvest o naszych staraniach. W tym samym czasie,
Petrolinvest sam wystąpił o pozwolenie na zbudowanie 5 zbiorników po 300 m3 i 5 zbiorników po 2OO m3, czyli łącznie na 2500 m3 LPG. Wydział jednak nas o tym nie powiadomił, ewidentnie łamiąc obowiązujące
przepisy, a my dowiedzieliśmy się o wszystkim, gdy inwestycja była już w za-sadzie na ukończeniu. Okazuje się więc, że jedna inwestycja przebiega absolutnie bezproblemowo, a druga, czyli nasza, nie może
się nawet rozpocząć - mówi Jurand Graniczny, przewodniczący rady nadzorczej Baltiki.
Komentarz jest tu zbyteczny, natomiast wnioski powinny wyciągnąć same władze Gdyni, badając ścieżki urzędniczego
postępowania. Może razem z prokuratorem będzie im łatwiej?
Jacek Mieszkowski, prezes spółki Baltica, mówi, że wielokrotnie próbował skontaktować się kierownictwem Petrolinvestu, by wyjaśnić sporne
kwestie i znaleźć consensus, ale bezskutecznie.
Radakcja "Namiarów" również zwróciła się z pytaniami do biura prasowego Petrolinvestu, którego przedstawiciel grzecznie poinformował, że przesyła
szczegółowe pytania do odpowiednich osób, a uzyskanie odpowiedzi może trochę potrwać. Niestety, do dnia publikacji materiału, odpowiedź taka nie nadeszła.
Słuchając jednak przedstawicieli Baltiki, o
ponad 3-letnich i bezowocnych działaniach, nasuwają się pewne, niezbyt wesołe refleksje. Dlaczego spółka, która stała się sztandarową firmą potężnej grupy kapitałowej Prokomu i której na giełdzie zaufało
wielu inwestorów, zagrała nie fair, starając się nie dopuścić do powstania konkurencyjnego terminalu? Czy naprawdę obawia się tej rywalizacji? Czy może ona zmniejszyć zyski firmy, która przecież nastawia
się na znacznie większe profity, jakie chce uzyskać w sektorze naftowym? Czy liczy, że zniecierpliwiony szwedzki właściciel Baltiki nie będzie chciał już więcej topić pieniędzy w projekt terminalu i w
końcu zrezygnuje? Może Petrolinvest przeraża ocena Polskiej Organizacji Gazu Płynnego, że na tym rynku nastąpiła stabilizacja i sprzedaż gazu płynnego nie wzrasta już w takim tempie, jak w ostatnich
latach, więc nie ma też miejsca dla nowych konkurentów?
W 2007 r. (według wstępnych prognoz POGP) sprzedaż gazu utrzymała się na poziomie roku poprzedniego i wyniosła ok. 2,45 mln t. Tendencje
spadkowe zaobserwowano na rynku gazu w butlach i autogazu, natomiast lekką tendencję wzrostową wykazywał rynek gazu w zbiornikach, co wynika z dobrej sytuacji w gospodarce, zwłaszcza w budownictwie.
-
Sytuacja na rynku gazu płynnego w dużym stopniu zależeć będzie od polityki fiskalnej państwa. W przypadku realizacji nieodpowiedzialnych pomysłów ustawodawcy, całej branży grozi głęboki kryzys - czytamy
na stronie internetowej POGP.
Wizja mniejszych profitów i kryzysu nie usprawiedliwia jednak nieeleganckiego sposobu postępowania na co dzień.