Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Bałtyckie centrum doskonałości

Namiary na Morze i Handel, 2007-12-06

Z Julianem Skelnikiem, przewodniczącym Baltic Ports Organization (BPO), wiceprezesem zarządu, dyrektorem pionu marketingu Zarządu Morskiego Portu Gdańsk SA, rozmawia Lechosław Stefaniak. - 7 września br. Walne Zgromadzenie Organizacji Portów Bałtyckich wybrało pana nowym prezesem. To niewątpliwie zaszczyt dla pana i gdańskiego portu. Jakie cele stawia sobie BPO i jakimi zajmuje się problemami? - Mój wybór, człowieka z gdańskiego portu, to naprawdę wybór Polski i pewnej przyszłości tej organizacji, która jest związana ze strategiczną rolą zaplecza portów polskich. Głównym przedmiotem działania BPO jest praca na rzecz wzrostu konkurencyjności transportu morskiego w Regionie Morza Bałtyckiego, głównie poprzez większą efektywność i integrację portów. Ponadto, działamy też na rzecz poprawy infrastruktury portowej, ekologii, bezpieczeństwa pracy portów. Organizacja powstała z inicjatywy duńskiej, 15 lat temu, w Kopenhadze. Jej pierwotnym celem było uczenie portów krajów, które miały wejść do Wspólnoty Europejskiej, standardów współpracy, standardów technicznych, poruszania się w tej subtelnej "wokółbrukselskiej chemisferze", aby sprawnie funkcjonować w tym środowisku. I tak, przez 10 lat, organizacja była prowadzona przez port w Kopenhadze, potem przez Sztokholm, a teraz członkowie doszli do wniosku, że pora na Polskę - kraj z południa Bałtyku, którego możliwości zaplecza, renta położenia geograficznego, będą wyznacznikiem rozwoju portów tego regionu w najbliższym wieku. - Jednym z celów, jakie stawia sobie BPO, jest zmniejszenie różnic w poziomie społeczno-gospodarczego rozwoju między zachodnią a wschodnią częścią regionu Morza Bałtyckiego. W jaki sposób organizacja chce to osiągnąć? - Chodzi tu o rozwój w kontekście portowym, by my zajmujemy się wyłącznie portami. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że organizacja składa się z 47 portów, z wszystkich 9 krajów leżących nad Bałtykiem, łącznie z Rosją. Ewidentnie skupiamy się na działalności portowej, w związku z czym standardy, o których pan mówi, owo wyrównywanie różnic, dotyczą funkcjonowania portów jako przedsiębiorstw czy organizmów gospodarczych. - To samo zapewne dotyczy innego zapisu, że poprzez lepszą politykę zintegrowanego rozwoju Regionu Morza Bałtyckiego organizacja zmierza do lepszej jego identyfikacji w Europie? - Niewątpliwie tak, z tym że są to duże słowa. Tu, w rejonie Morza Bałtyckiego, są organizacje, które obsługują pewne fragmenty potrzeb intelektualnych w kontekście rozwoju gospodarczego - i w sumie każdego innego. Ale, skupmy się na gospodarce morskiej. Jest np. taka organizacja, jak Baltic Developement Forum, której członkiem stowarzyszonym jest BPO, i to ona wyznacza standardy dla tego regionu na najbliższe dziesięciolecia. Według mnie, są one bardzo frapujące dla gospodarki portowej, ale przede wszystkim dla Polski jako państwa. Organizacja ta chce, a ton jej nadają kraje nordyckie, aby rejon Bałtyku stał się zwycięzcą globalizacji, żeby tutaj powstało coś takiego, co nazywają excellence center, czyli centrum doskonałości. Wychodząc z założenia, że tu są stare, okrzepłe demokracje, dobrze nam znane, tu są kraje o bardzo wysokich standardach i cywilizacyjnych, i gospodarczych a także kraje, które mają wszystko: system bankowy, doskonale rozwiniętą gospodarkę, wysoką dochodowość i jej rentowność, dlatego mają szansę być czymś unikalnym w skali globu. Dla Polski, i dla jej racji stanu, bycie w tym klubie jest, moim zdaniem, rzeczą szalenie ważną. Polska jest członkiem organizacji BDF, podobnie jak samorząd województwa pomorskiego, a chciałbym, by również i BPO bliżej z nią współpracowała, choć, oczywiście, decyduje o tym zarząd. - Obecnie, jak twierdzą specjaliści, południowo-wschodnia część Bałtyku rozwija się najszybciej w całym regionie: tu notuje się największy wzrost przeładunków portowych, największe są nakłady na infrastrukturę oraz rozkwit lądowego zaplecza portów. Jakby pan określił miejsce polskich portów, zwłaszcza gdańskiego, w całym Regionie Morza Bałtyckiego? Jak pan widzi to miejsce w przyszłości? - Myślę, że mamy ten najważniejszy czynnik, którym jest renta położenia. Proszę pamiętać, że historycznie Gdańsk był najważniejszym portem na Bałtyku. Zaplecze, jakim dysponuje, to jest 80 mln ludzi, bo zaliczamy do niego, oczywiście, nasz kraj, ale i Czechy, Słowację, częściowo Węgry, a także zachodnią Ukrainę i zachodnią Białoruś. Większość z tych 80 mln ludzi mieszka już w zjednoczonej Europie, ale w krajach, w których jeszcze długo będzie następował intensywny wzrost gospodarczy. Stąd, i pozycja portów południowego Bałtyku będzie nabierać coraz większego znaczenia. Wprawdzie w dalszym ciągu największym portem dla masy towarowej z tego zaplecza jest jeszcze Hamburg, ale to przecież minie. Jako porty morskie, odrabiamy swoją lekcję; jesteśmy zasadniczo przygotowani do obsługi prawie dowolnej ilości masy towarowej. Żebym był dobrze zrozumiany: dzisiaj skok przeładunków o kilka milionów ton w kontenerach byłby niemożliwy, gdyż nic nie dzieje się gwałtownie. Jesteśmy przygotowani do rozwoju infrastruktury, aby obsłużyć gwałtownie rosnący popyt. Pozostają tylko drogi, czyli dostęp do portów od strony lądu - to jest nasz największy problem. - Ale jego rozwiązanie jest kwestią najbliższych lat. - Oczywiście, wszyscy mamy tego świadomość, że to się stanie. Głęboko wierzę, że przez najbliższych 20 czy 30 lat czeka nas intensywny rozwój infrastruktury i że to będzie czas, który zadecyduje o pozycji Polski na transportowej mapie świata. - Port gdański, w swej nowej strategii, chce być największym portem na Bałtyku. Czy pan, jako prezes Baltic Ports Organization, uważa, że jest to realne w najbliższych latach? - Może nie najbliższych, ale na pewno w pierwszej połowie XXI w. To nie zależy tylko od nas. Proszę wziąć pod uwagę np. tzw. czynnik chiński. Uważa się, że Chińczycy chcą być bardziej obecni w Unii Europejskiej, w związku z inwestycjami w infrastrukturze, w tym portowej. Jeżeli wybiorą jakieś miejsce w północnej Europie, to będzie czynnik mocno determinujący. Ale jesteśmy, niewątpliwie, na mapie, jednym z tych miejsc, w których to się może wydarzyć. - Jednym z motorów napędzających koniunkturę w Regionie Morza Bałtyckiego jest konteneryzacja. Trwa dyskusja, gdzie najlepiej byłoby posadowić tzw. huby. Czy uważa pan, że optymalnym miejscem byłby właśnie Gdańsk? - Rzeczywiście, byłoby to najlepsze miejsce. Tak naprawdę, funkcje hubu dla portów Morza Bałtyckiego spełniają teraz porty kontynentalne północnej Europy: Hamburg, Rotterdam. Kontenerowe statki oceaniczne zawijają do Goeteborga i Aarhus, ale są to śladowe ilości kontenerów, które nie wyjaśniają ich pozycji jako hubu. Natomiast, niewątpliwie, takie ambicje mają wymienione porty oraz Sztokholm, Tallin i Gdańsk, ale myślę, że najpoważniejszymi pretendentami do tej roli są Aarhus i Gdańsk. Znając jednak, jako marketingowiec, możliwości rozwojowe, potencjalne połączenia komunikacyjne, czy głębokość zaplecza oraz wszystkie kwestie związane z odległością i czasem transportu do naszego portu, uważam, że będzie to Gdańsk. - A jakie widzi pan zagrożenia dla Bałtyku? BPO, w swym nowym programie, kładzie nacisk na bezpieczeństwo na morzu i zapobieganie zanieczyszczeniom. Niedawno Rosjanie zapowiedzieli zamknięcie rurociągu "Przyjaźń", którym transportują do Polski i na Zachód ponad 50 mln t ropy naftowej. Ma ona teraz płynąć tankowcami z Primorska, przez cały Bałtyk. Stwarzać to będzie ogromne zagrożenia dla bezpieczeństwa żeglugi i środowiska morskiego. - Chyba każdy mieszkaniec kraju nad Bałtykiem widzi te oczywistości, o których pan mówi. Rodzą one pewne zagrożenia, z tym że rola portów, szczególnie polskich, w rozwiązaniu tych problemów, jest mocno ograniczona. Natomiast może to robić Organizacja Portów Bałtyckich, artykułując pewne postulaty. Zarząd organizacji jeszcze się tym nie zajął, stąd i ja nie mogę jeszcze nic więcej powiedzieć. - Czy podejmie pan ten problem? - Już o nim rozmawiamy, a porty krajów tzw. Pribaltiki: Łotwy, Estonii i Litwy, od dawna, i to bardzo ostro, widzą ten problem. Dlatego, w kuluarach mówi się, że musimy jako organizacja, zająć wobec niego stanowisko. - BPO jest organizacją pozarządową. Czy reprezentuje także i siłę finansową, by realizować pewne swoje programy i zadania, czy też należy ją traktować w kategoriach politycznych, społecznych? - Organizację Portów Bałtyckich najlepiej porównać do Izby Przemysłowo-Handlowej, bo jest to dobrowolne zrzeszenie portów. Ale sama formuła i statut pozwalają także na udział innych podmiotów, np. znana firma Konecranes jest naszym członkiem i chce brać czynny udział w pracach organizacji. Jest to więc zrzeszenie portów i miejsce wymiany myśli, które chcemy artykułować do rządów poszczególnych krajów, gdyby zaistniała taka potrzeba. Mamy niski budżet, który pochodzi ze składek. Trochę zajmujemy się też badaniami rynkowymi quasi-naukowymi, opracowując pewne dane, które dotyczą naszych wspólnych problemów. Jest jeszcze kwestia kontaktów z Komisją Europejską. Raz do roku mamy zebranie swego zarządu w Brukseli, gdzie przedstawiamy europosłom nasze problemy. Jest pewna subtelna rywalizacja, związana z wyścigiem do środków unijnych, między krajami Morza Śródziemnego a Morza Bałtyckiego i naszą rolą jest, żeby odpowiednio sprawnie artykułować własne problemy. - Jakie problemy w regionie Morza Bałtyckiego uważa pan za najważniejsze? Jakie chciałby pan postawić i rozwiązać na forum BPO w czasie pana kadencji? - Słowo "problemy" jest może nieprecyzyjnym określeniem. Nazwałbym je "tematami" w zakresie naszej działalności, bo tak naprawdę nie mamy problemów, choć wszyscy ze sobą konkurujemy i jesteśmy razem, ale troszeczkę w pewnej odległości od siebie. Niewątpliwie, problem, o którym pan mówił, bezpieczeństwa żeglugi czy rozkładania ryzyka związanego z transportem ropy naftowej przez Bałtyk żywo interesuje członków. Na pewno nasza organizacja zajmie stanowisko w tej sprawie. Drugą sprawą jest dotarcie z informacją o sobie do tych środowisk na świecie, na których nam zależy. Sugeruję np. organizacji, byśmy zrobili prezentację Regionu Bałtyckiego w różnych prowincjach Chin, bo one ze sobą konkurują. Mamy świadomość, że poszczególne porty Bałtyku są tak małymi punktami geograficznymi dla tych, którzy decydują o gospodarce chińskiej, że są po prostu nieatrakcyjne. Natomiast, jeśli zjawia się region, wówczas jest szansa, aby na spotkanie przyszły osoby, na których nam zależy. Sugeruję również, byśmy podobne prezentacje zrobili na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. A więc, promocja regionu w tym kurczącym się w wyniku globalizacji świecie, jako jednego miejsca geograficznego - i jednoczenie sił w celach promocyjnych. No i wreszcie cały czas będzie subtelna gra sił między Bałtykiem a rejonem Morza Północnego i Morza Śródziemnego, w pozyskiwaniu środków europejskich na różne programy. - A jakie kontakty ma BPO z Rosją, która nie należy do Unii, ale ma też swoje porty na Bałtyku? - Dwa porty rosyjskie są członkami BPO: St. Petersburg i Kaliningrad. Namawiam też inne porty, by przystąpiły do organizacji i żeby brały w niej aktywny udział. One przecież działają na Bałtyku i mają swoje problemy, które powinniśmy z dwu stron przedyskutować i wymienić wzajemne oczekiwania czy postulaty gospodarcze, a najlepszym do tego forum jest właśnie Organizacja Portów Bałtyckich. - Dziękuję za rozmowę.
 
Rozmawiał: Lechosław Stefaniak
Namiary na Morze i Handel
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl