W tym roku Polska Żegluga Morska miała co remontować. Statki odnawiała głównie w polskich stoczniach. Armator korzystał
także z usług doków rumuńskich oraz ukraińskich.
Jak już informowaliśmy, PŻM ma obecnie zakon-traktowane 24 statki, które kolejno budowane są w stoczniach chińskich oraz japońskich. Z eksploatacji będą
wycofywane najstarsze masowce. Firma nadal jednak będzie eksploatować gros posiadanych jednostek, z których wiele wymaga remontów.
- Z grupy masowców, których wiek przekroczył 30 lat lub zbliża się
do tej granicy, mamy wciąż we flocie m.in. małe i duże "angliki", czyli statki zbudowane na przełomie lat 70. i 80. w brytyjskich stoczniach - mówi Krzysztof Gogol, doradca dyrektora PŻM. - Jeśli
chodzi o serię statków: "Ros", "Wigry", "Mamry" i "Tałty" (duże angliki), są to jednostki, które w przeszłości - w czasach peżetemowskiego kryzysu - były remontowo nieco niedoinwestowane.
W efekcie na frachtowcach tych występują problemy z konstrukcją kadłuba. Powodem jest upływ czasu, który nie pozostał bez wpływu na zużycie korozyjne statków. - Ilość powierzchni stalowej, która musi
zostać wymieniona, wynosi nawet 600 ton - mówi Gogol i dodaje, że po analizie opłacalności dalszej ich eksploatacji warto je będzie wyremontować i nadal wozić ładunki.
Do staruszków zaliczają się
też dwa masowce zbudowane w Szczecinie: "Walka Młodych" i "Uniwersytet Śląski": Ale i w tym przypadku po odświeżeniu opłacać się będzie korzystanie z ich ładowni przez kolejne dwa lata: - Jest to
chyba dobra informacja, ponieważ oba masowce są lubiane, zwłaszcza przez załogi maszynowe - podkreśla doradca dyrektora.
W połowie listopada w trakcie remontów były duże jednostki o nośności powyżej 20
tys. ton: "Oksywie", "Iryda", "Delia" (ta ostatnia w szczecińskiej stoczni "Gryfia"). W końcu listopada planowany był remont na "Wigrach", a w kolejce stoi bliźniacze "Jamno", na
którym trzeba wzmocnić dno.
W rumuńskich i ukraińskich dokach
- W tym roku korzystaliśmy przede wszystkim ze stoczni krajowych, w dalszej kolejności także ze stoczni rumuńskich (Konstanca
i Mangalia) oraz ukraińskich - wylicza K. Gogol.
Ale szczecińska kompania miała nieco problemów z Rumunami. Powodem jest przystąpienie tego kraju do UE, co spowodowało emigrację zarobkową tamtejszych
fachowców. - W efekcie stocznia w Mangalii zamknęła część remontową i przestawiła się na produkcję statków. Także stocznia w Konstancy ma obecnie - ze względu na brak pracowników - problemy z dotrzymaniem
terminów remontów. Ofiarą tych opóźnień stała się nasza "Ziemia Chełmińska" - informuje doradca.
PŻM remontuje także na Ukrainie, np. w Iliczewsku. Ale choć tamtejsza część remontowa stoczni
była w czasach radzieckich ogromnym zakładem, to dziś jest redukowana. Armator uzależnia dalsze zlecenia od poprawy infrastruktury zakładu. Ostatnio remontował tam "Ziemię Zamojską".
Podobnie rzecz
ma się w Kerczu, gdzie działa postsocjalistyczny gigant o przestarzałym wyposażeniu. Tamtejszą stocznię wykupił jeden z oligarchów ukraińskich. - W przeszłości powstawały tu potężne statki, m.in.
arktyczne lodołamacze, ale zakład specjalizował się również w remontach - mówi Gogol.
Na doku w Kerczu udało się umieścić statek "Tałty", który na szczęście dopłynął tam tuż przed niedawnym
sztormem stulecia, jaki zatopił w tamtym rejonie kilka statków.
Ile blachy w przyszłym roku
Szczeciński armator sonduje rynek na rok przyszły. Zaplanował bowiem wiele remontów, które mają
przedłużyć klasę eksploatowanym frachtowcom.
- W grę wchodzi 15 zakładów; łącznie ze stoczniami chińskimi. Szczególnie liczymy na współpracę z naszym długoletnim i wypróbowanym partnerem - Gdańską
Stocznią Remontową, która obecnie dysponuje największym potencjałem w rejonie Morza Bałtyckiego - ocenia Gogol.
Podczas remontów starszych jednostek najwięcej oczywiście kosztuje wymiana stali. - W tym
roku ilość tego materiału zużywanego podczas prac na jednym statku wynosiła od 80 do 200 ton - tłumaczy doradca dyrektora PŻM.
Szacuje się, że w 2008 r. łącznie wymienione będzie 2,5 tys. ton tego
materiału: - Rekordzistą będzie "Armia Krajowa", która będzie remontowana w Chinach (tańsza blacha). Trzeba będzie wymienić na niej aż 600 ton stali.
Przy okazji przedłużania żywota statkom
wymienia się także sprzęt radionawigacyjny, głównie radary: - Na niektórych jednostkach osiągnęły one już sędziwy wiek, natomiast brak jest do nich części zamiennych. Trzeba więc wymieniać całe zestawy.
Koszt nowego radaru wraz z oprzyrządowaniem to ok. 15-16 tys. euro - wylicza doradca.
Wiele - wcześnie nieprzewidzianych - prac trzeba też zlecać stoczniom z powodu wejścia jednolitych przepisów o
wymogach dotyczących konstrukcji statków.