Sytuacja Stoczni Szczecińskiej Nowej jest trudna - dowiedzieli się wczoraj na spotkaniu z kierownictwem firmy
związkowcy. Jak poinformował ich prezes Artur Trzeciakowski, przedłużają się również renegocjacje kontraktów na budowane statki. Uspokajał jednak, że pieniądze na listopadowe pensje są zabezpieczone.
-
Jeżeli nowy rząd nas nie wesprze, może się pogłębić problem związany z płynnością finansową - ocenia po spotkaniu Jacek Kantor, przewodniczący stoczniowej "Solidarności 80".
Szef związku
przypomina, że firmie nie sprzyja kurs dolara oraz armatorzy, którzy niechętnie godzą się na dopłaty do zamówionych już statków. Kantor przewiduje, że jeżeli do końca roku firmie nikt nie pomoże, to
sytuacja może się stać gorąca".
Prezes Agencji Rozwoju Przemysłu Paweł Brzezicki powiedział po niedawnym wodowaniu w Szczecinie, że stocznia nie ma co liczyć na dalsze wsparcie finansowe państwa.
Przypomniał, że spółka została już dokapitalizowana kwotą około 120 mln zł i teraz musi wymóc od armatorów dopłaty do statków, aby obniżyć swoje straty. Jednak - jak nam powiedział po wczorajszym
spotkaniu J. Kantor -prezes Trzeciakowski poinformował związkowców, że nie udało się zakończyć renegocjacji kontraktów do końca października.
Niektóre kompanie żeglugowe nie chcą renegocjować.
Najgorszy problem jest z klientami "spekulacyjnymi", którzy zamówili w Szczecinie statki, gdy ceny były niższe, potem je sprzedali z zyskiem na wolnym rynku. Jednostki nie zostały im jednak jeszcze
wybudowane, a stocznia domaga się częściowego wyrównania straty związanej z niekorzystną sytuacją rynkową.
Jeżeli SSN będzie miała problemy z pieniędzmi, to może wstrzymać lub przesunąć w kolejce
produkcję dla armatorów, którzy nie chcą się zgodzić na wyższą cenę.
Dodatkowo sytuację Stoczni Nowej komplikuje fakt, że w kraju zmienia się ekipa rządząca. - Odchodzący urzędnicy już nie podejmują
decyzji, a nowych jeszcze nie ma. W związku z tym w Warszawie panuje stan zawieszenia - mówi Kantor.
- Sytuacja jest nieciekawa, ale podobny problem ćwiczyliśmy rok temu. Jednak na deklaracjach
odchodzącej władzy budowaliśmy jakieś nadzieje. Teraz będziemy znów musieli naciskać na nowy układ parlamentarny z regionu.
To, co mnie jednak niepokoi, to zbyt młodzi posłowie, którzy w starciu z
doświadczonym lobby trójmiejskim mogą mieć w Warszawie słabą siłę przebicia - ocenia szef "S 80".