Na spotkaniu z dziennikarzami Arturas Orunglis, dyrektor ds. marketingu Zarządu Portu w Kłajpedzie, wskazuje na
różnice między portem litewskim a portami w Polsce. - Korzystamy z tego, że mamy bocznicę kolejową w porcie z szerokimi torami, dlatego przeładowujemy ładunki z Rosji i Białorusi, dla której jesteśmy
najważniejszym portem morskim. Nie jesteśmy więc konkurentami w stosunku do portów polskich - wyjaśnia Drunglis.
Kto połączy Kłajpedę ze Szczecinem?
W odróżnieniu od najbliższych portów
na Bałtyku w Petersburgu, Tallinie i łotewskim Ventspils, jest to port niezamarzający. Kłajpeda wykorzystuje więc ten atut I dla przykładu potrojono ładunki z Rosji. Struktura własnościowa portu jest
taka: Zarząd Portu jest spółką państwową, zaś na 20-kilometrowym nabrzeżu funkcjonują spółki prywatne.
- Rozbudowa portu handlowego rozpoczęła się dopiero po odzyskaniu niepodległości w 1991 roku -
opowiada Drunglis. - Przez piętnaście lat inwestowaliśmy średnio 35 milionów euro rocznie. Tyle samo inwestowały działające na terenie portu spółki prywatne.
W latach 2004-2006 port wykorzystał około
40 milionów litów (około 45 milionów zł) z Unii Europejskiej. Już dziś port kłajpedzki posiada terminal kontenerowy o przeładunku 300 tys. kontenerów TEU rocznie, czyli o możliwościach zbliżonych do portu
gdyńskiego. Dzięki inwestycjom po-głębiono port do 14 metrów i w najbliższych planach myśli się o dalszym pogłębieniu, by mogły doń wchodzić większe statki, co jest korzystniejsze ekonomicznie dla
armatorów.
Z roku na rok rosną przeładunki w porcie. W tym roku wyniosą one 27 milionów ton (czyli zdecydowanie więcej niż w porcie szczecińskim). Najbliższe plany inwestycyjne portu to nowy terminal
kontenerowy (250 tys. kontenerów TEU rocznie) oraz nowy terminal promów pasażersko--towarowych.
- Chcąc sprostać wymogom rynku i zwiększyć przeładunki w porcie, planujemy też budowę sztucznej wyspy
naprzeciw dotychczasowego nabrzeża, by ustawić tam kolejne dźwigi - dodaje dyrektor.
- Staramy się zainteresować spedytorów, żeby założyli linię Kłajpeda - Świnoujście-Szczecin – informuje
Drunglis. -Jest kilku przewoźników, takich jak m.in. DFDS-LiSCO (duńsko-litewska spółka armatorska) czy też Stena Line, którzy są zainteresowani wejściem na tę linię. Jesteśmy otwarci na propozycje i
zaakceptujemy każdego armatora, który przyjdzie z taką propozycją.
Czy polscy przewoźnicy promowi, którzy nie potrafią się dogadać w sprawie uruchomienia linii promowej z Litwy do Polski, obędą się
smakiem?
Wilno na Wyspach
Edward Wickun, student ostatniego roku stosunków międzynarodowych i stażysta w litewskim MSZ, który towarzyszył nam przez dłuższy czas naszego pobytu na Litwie,
opowiada o karierach biznesowych młodych Litwinów. - Prawdziwą karierę od pucybuta do milionera zrobiła piątka przyjaciół, która zaczynała interesy od pieczenia chleba, a dziś mają sieć hipermarketów VP
Market, perfumerie Eurokos i sieć aptek Eurovaistine.
Do litewskich właścicieli należą również centra handlowe Akropolis, a także sieć super- i hipermarketów Maxima, które znajdują się również w Łotwie
i Estonii, a od niedawna w Bułgarii. To właśnie w Akropolisie kupiliśmy podarki z Litwy: biżuterię z bursztynu, Trys Devynerios (Trzy Dziewiątki), nalewkę, którą delektował się Melchior Wańkowicz, oraz
czarny chleb litewski.
Będąc na Litwie nie sposób nie spróbować miejscowego piwa. Na pytanie, jakie piwo popijają młodzi Litwini, Edward Wickun bez wahania odpowiada: - Svyturys!
Odwiedzamy więc
kłajpedzki browar Svyturys, który liczy sobie 22 lata. Osiem lat temu browar stał się własnością grupy piwowarskiej Calsberg, który tak jak i w Szczecinie zainwestował w urządzenia i aparaturę
poprawiającą jakość piwa.
- Dziś produkujemy trzy gatunki piwa: jasne i ciemne oparte na słodzie jęczmiennym oraz piwo pszeniczne - mówi Dżulietta Armoniene, dyrektor ds. produkcji kłajpedzkiego
browaru. – Łącznie z taśmy schodzi dziesięć rodzajów Svyturysa. Rocznie produkujemy 650 tys. hektolitrów piwa. Pochwalę się, że nasze piwo pszeniczne zdobyło pierwsze miejsce pod względem
jakości i smaku wśród wszystkich piw sprzedawanych w angielskiej sieci sklepów Tesco. Wśród głosujących za Svyturysem byli zapewne młodzi Litwini, którzy podobnie jak ich polscy rówieśnicy pracują na
Wyspach. W ostatnich latach z kraju nad Niemnem wyjechało pół miliona młodzieży, czyli tyle osób, ilu mieszkańców liczy Wilno.
Kamasutra w kurorcie
Końcowym etapem naszej reporterskiej
podróży jest znany jeszcze przed wojną kurort Druskienniki, położony kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Polską. To tu w czasach II RP lubił przebywać marszałek Piłsudski. To tu jeździło się na wody
mineralne i na kurację do pani dr Eugenii Lewickiej, znanej przedwojennej lekarz fizjatry, głównego organizatora przedwojennego uzdrowiska.
- Nie tylko kontynuujemy funkcję leczniczą uzdrowiska, ale
także wykorzystujemy znaczenie profilaktyki - mówi dynamiczna wiceburmistrz Krystyna Miskiniene, kolejna rodowita Polka na wysokim stanowisku, jaką spotykamy na Litwie. - Naszą ofertę kierujemy nie tylko
do ludzi po pięćdziesiątce, lecz do osób znacznie młodszych, którzy chcą zadbać o swoje zdrowie.
W ostatnich trzech latach w Druskiennikach zainwestował litewski kapitał przy wsparciu środków unijnych.
Powstało kilka cztero- i trzygwiazdkowych hoteli, wśród których wyróżnia się SPA Vilnius, prawdziwy rekreacyjny kompleks - istny raj dla wypoczynku. Prócz kilku barów i restauracji serwujących
wczasowiczom obfity szwedzki stół, znajduje się tam Zimowy Ogród Semiramidy, centrum konferencyjne na 800 miejsc, basen, kręgielnia, salon kosmetyczny i wreszcie centrum SPA z tak egzotycznymi usługami,
jak romantyczna wanna miodowa połączona z masażem pleców pn. „Kamasutra". Można też spróbować kąpieli w czerwonych winogronach o nazwie „Upojny cud". Nocleg dla dwóch osób ze
śniadaniem w SPA Vilnus kosztuje 209 litów (230 zł) w dni powszednie i 259 litów (295 zł) w weekendy.
Zwolennicy aktywnego wypoczynku mogą w pobliskich lasach skorzystać z dynamicznego spaceru z
kijkami (nordic walking) lub po-strzelać farbami (paintball).
Kilkaset metrów od SPA Vilnius położony jest Park Wodny. W parku jest m.in. basen z falami morskimi, sześć zjeżdżalni, dzika rzeka i
kaskady wodne. Znajduje się tam 18 rozmaitych łaźni i saun, począwszy od sauny fińskiej, poprzez rosyjską banię, aż do tureckiego prażenia się na rozgrzanym kamieniu. Na terenie parku rosną palmy, jest
sztuczna plaża, a także kilka kawiarni i wodny bar, do którego trzeba... dopłynąć. Jednodniowy karnet do części wodnej w zależności od dnia kosztuje od 59 litów do 77 litów (65-85 złotych). Natomiast w
części łaziebnej od 85 litów do 99 litów (94-110 złotych).
Powrót do przeszłości
Pięć kilometrów od Druskiennik znajduje się Gruto Parkas, czyli muzeum pomników sowieckich. Jest to
unikalna ekspozycja pomników z okresu ZSRR pod gołym niebem. Pomniki zostały zwiezione z wielu miast Litwy Można tu spotkać wykutych w kamieniu i stali wodzów proletariatu, takich jak m.in.: Stalin,
Lenin, Marks, Engels i krwawy Feliks Dzierżyński. Szczególnie poruszają kolczaste druty opasujące wejście do muzeum, bydlęce wagony, którymi wywożono ludzi do stalinowskich łagrów, i wieże strażników
obozów.
Kończąc naszą litewską opowieść nie sposób nie podzielić się ogólnym wrażeniem. Litwini mogą mieć już coraz mniej kompleksów w stosunku do rozwiniętych krajów europejskich. Tu i ówdzie
szwankuje jakość usług, ale za to rzuca się w oczy gościnność i uprzejmość Litwinów. Zaskakuje szczególnie w młodym pokoleniu dobra znajomość angielskiego. Wielu Litwinów zaakceptowało reguły wolnego
rynku, które m.in.. polegają na tym, że należy troszczyć się o klientów. Bez względu na to, czy jest to poważny inwestor, czy też turysta. Bez względu na to, czy pochodzi z Zachodu, czy ze Wschodu.
Nigdzie też nie odczuliśmy wrogości do Polaków, wręcz odwrotnie, byliśmy przyjmowani z sympatią i życzliwością.