Propozycję całkowitego zakazu połowu na Bałtyku dla tzw. paszowców ma przedstawić w Luksemburgu polski minister
gospodarki morskiej. Paszowce to duże trawlery bałtyckie, które łowią szprota i śledzia na skalę przemysłową. Nasi rybacy twierdzą, że w ten sposób niszczony jest pokarm dorsza i narybek tej ryby.
23 października w Luksemburgu dojdzie do spotkania szefów resortów odpowiedzialnych za rybołówstwo w krajach UE. Będą oni debatować na temat ustalania kwot połowowych dla poszczególnych krajów. - Z
pewnością znajdzie się tam jednak miejsce dla omówienia sprawy unijnego rozporządzenia o zakazie połowu dorszy na wschodnim Bałtyku - mówi Krzysztof Gogol, rzecznik prasowy ministra GM.
Przypomnijmy, że Komisja Europejska uważa, iż polscy rybacy wyczerpali już wiosną tegoroczny limit dorsza na Bałtyku Wschodnim, a potem znacznie go przełowili. Bruksela wydała więc zakaz eksploatacji
tych łowisk do końca roku. Część środowiska rybackiego nie respektuje tego zakazu, a polski resort podchodzi do naruszeń pobłażliwie i prosi inspektorów o niekaranie armatorów. Ministerstwo wyszło też z
kontrofensywą.
- Strona polska przedstawi swój pięciopunktowy program ochrony populacji ryb na Bałtyku - mówi rzecznik MGM. - Zakłada on m.in. zniesienie systemu opartego na ustalaniu limitów
połowowych dla poszczególnych krajów i zastąpienie go systemem opartym na przedłużonych okresach ochronnych dla ryb oraz limitowaniu potencjału połowowego (ilości kutrów - red.) - tłumaczy Gogol.
Ale resort doda w Luksemburgu nowy punkt: wprowadzenie całkowitego zakazu połowu na Bałtyku dla tzw. paszowców - dużych jednostek rybackich, które poławiają drobne ryby, głównie szproty, na skalę
przemysłową. Potem przetwarzane są one na mączkę rybną, a ta stosowana jest do produkcji granulatów paszowych.
Takie kilkudziesięciometrowe - duńskie i szwedzkie - jednostki weszły na nasze wody po
przystąpieniu Polski do Unii. Nic więc dziwnego, że polscy armatorzy patrzą na nie z niechęcią. Twierdzą, że wyławiają pokarm dorsza, a także narybek tej cennej ryby. Oskarżyli też Brukselę o hipokryzję,
przypominając, że Komisja Europejska alarmuje, iż dorszowi grozi zagłada, a pozwala na połowy na paszę ryb, które są pokarmem tego gatunku.