Być może jeszcze w październiku dowiemy się, kto chce kupić Stocznię Szczecińską Nową. Prawdopodobnie jednak
państwowy właściciel nie zdąży sprzedać spółki jeszcze przed końcem tego roku.
- Na razie zgłosiło się pięciu chętnych - poinformował kilka dni temu Paweł Brzezicki, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu.
Państwowa ARP jest właścicielem Korporacji Polskie Stocznie, która z kolei jest głównym udziałowcem SSN.
Zainteresowani pobrali memoranda informacyjne o stoczni, jednak niektórzy z nich poprosili o
1-2 tygodnie zwłoki. - Otwarcie kopert z ofertami nastąpi nie później niż za 2-3 tygodnie - powiedział Brzezicki.
Czas na podjęcie decyzji, kto ostatecznie zostanie dopuszczony do finału to kolejne 5-6
tygodni. - Czy transakcja zostanie zawarta w tym roku czy dopiero na wiosnę, trudno teraz powiedzieć. Potrzebna bowiem będzie jeszcze zgoda, m.in. UOKiK i MSWiA - dodał prezes ARP.
Dla nowego
prezesa Stoczni Nowej Artura Trzeciakowskiego sobotnie wodowanie było pierwsze. Tego dnia do Odry zjechał kontenerowiec "Hebe" dla armatora niemieckiego. Dziennikarze zapytali go więc przy okazji, czy
po sprzedaży spółki w SSN nadal będą produkowane statki.
- Na tym terenie mają być budowane statki i prowadzona działalność pomocnicza. Niewiele jest bowiem w kraju przedsiębiorstw, robiących duże
konstrukcje, na które jest wielkie zapotrzebowanie na świecie. SSN, w chwili gdy będzie zamykała starą pochylnię na Wulkanie, uzyska przestrzeń, aby to robić - wyjaśniał Trzeciakowski.
Czas
tymczasem goni. Że polskie stocznie muszą mieć silnych inwestorów, świadczy przykład Stoczni Gdynia, gdzie we wtorek pracownicy nie przystąpili do pracy w proteście przeciw opóźnieniu w wypłacie pensji. W
Szczecinie dyrekcja stoczni zapewnia, że środki na produkcję i wypłaty są.