Rybie głowy i petycja były wczoraj w Warszawie argumentami rybackich związkowców za odwołaniem unijnego komisarza
ds. rybołówstwa za to, że zakazał polskim rybakom połowów dorsza na wschodnim Bałtyku. Natomiast w Kołobrzegu premier obiecał bronić polskiego rybołówstwa. Tymczasem Bruksela pogroziła sankcjami.
Pikieta rozpoczęła się wczoraj w południe przed przedstawicielstwem Komisji Europejskiej w Warszawie. Uczestniczyły w niej: Związek Rybaków Polskich z Ustki, Stowarzyszenie Rybaków Łodziowych z
Kołobrzegu i Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80".
- Byli rybacy, ale więcej chyba było górników z "Sierpnia 80" - ocenia Hanna Jeziorańska z sekcji prasowej przedstawicielstwa Komisji
Europejskiej w Warszawie. - W mediach zapowiadano, że przed naszą siedzibą może wylądować niemalże kilka ton rybich wnętrzności, ale skończyło się na rybich głowach.
Po trwającym niecałą godzinę
proteście rybacy zwinęli transparenty i posprzątali rybie głowy.
- W petycji adresowanej do przewodniczącego KE Jose Manuela Bar-roso, którą przekazali na nasze ręce, pikietujący domagają się odwołania
Joe Borga, komisarza ds. rybołówstwa - informuje Jeziorańska.
W piśmie związkowcy sprzeciwiają się też m.in. tolerowaniu przez Brukselę przemysłowych połowów ryb na paszę przez duże trawlery, które -
ich zdaniem - niszczą narybek dorsza i polskie rybołówstwo łodziowe.
Z kolei unijny komisarz ds. rybołówstwa Joe Borg zagroził wczoraj Polsce postępowaniem karnym za łamanie zakazu połowów dorsza -
informuje PAP.
Borg przypomniał, że KE wydała zakaz połowów do końca roku, ponieważ -jak twierdzi - stada dorsza są przetrzebione, a polscy rybacy przekroczyli przysługujący im na ten rok limit
połowów. Podkreślił, że Bruksela jest zdeterminowana, by pilnować przestrzegania kwot połowowych przez kraje członkowskie. - Będziemy podejmować wszystkie konieczne kroki, włączając w to procedurę karną i
odliczenie połowów ponad limit od kwot w następnych latach - zagroził.
Wczoraj w Kołobrzegu pojawił się premier Jarosław Kaczyński.
- Przyjechałem tutaj, aby podtrzymać państwa na duchu i aby
powiedzieć, że rząd jest z wami. Chcemy, aby zawód rybaka przekazywany często z pokolenia na pokolenie trwał i aby państwa rodziny miały z czego żyć - powiedział premier.
Wśród zebranych była Rozalia
Muza, żona pierwszego kołobrzeskiego rybaka łodziowego, który w 1947 roku osiedlił się w tym mieście. To właśnie ona wręczyła premierowi zdjęcie kutra KOŁ-27, należącego niegdyś do jej męża. Premier
otrzymał także śrubę napędową z dedykacją "Cała naprzód dla naszego premiera od rybaków kołobrzeskich". Najważniejszym, a zarazem symbolicznym prezentem był jednak dorodny dorsz złowiony w wodach
polskiego Bałtyku.