Polski jacht z dziewięcioma osobami na pokładzie - napisał portal internetowy "Onet" - zatonął u
wybrzeży szwedzkiej wyspy Olandia na Bałtyku. Dzięki pomocy miejscowej ludności nikt nie ucierpiał. Do wypadku doszło we wtorek, trwa akcja wydobycia jednostki.
Do wypadku doszło około mili od wybrzeża
Olandii. Jachtem podróżowało 9 osób w wieku od 20 do 25 lat. Przyczyną zatonięcia mógł być błąd ludzki lub awaria. Jak twierdzą szwedzkie służby ratownicze, jacht nie miał odpowiedniego wyposażenia, w tym
nie posiadał systemu nawigacji satelitarnej, a żeglarze posługiwali się nieaktualną mapą. Potwierdził to mieszkaniec wyspy Olandia, Kenneth Frosberg, który pomógł załodze wydostać się na brzeg. Stwierdził
on, że Polacy nie wiedzieli nawet gdzie się znajdują.
To kolejny wypadek polskiego jachtu u wybrzeży Olandii. W lipcu zatonął jacht "Bawaria", którego załogę zabrał z morza helikopter.
Więcej
szczegółów dowiedzieliśmy się w Morskim Ratowniczym Centrum Koordynacyjnym. Jacht nie zatonął, ale osiadł na mieliźnie, nosił nazwę "Port Gdański" i prawdopodobnie była to stosunkowo duża jednostka
typu "Opal".