- Inspektorzy będą wiedzieli, co mają robić, są przecież Polakami - taką odpowiedź usłyszeliśmy, gdy zapytaliśmy
wiceministra gospodarki morskiej Grzegorza Hołubka, jak będą postępować inspektorzy wobec rybaków łamiących unijny zakaz połowu dorszy. Czy to oznacza, że rząd nie zamierza respektować brukselskich
poleceń? Chyba tak, bo w polskich portach zbierane są podpisy pod "listą armatorów popierających działania rządu w sprawie nierespektowania rozporządzenia UE". A dziś w południe na redach w
Kołobrzegu, Ustce i Gdyni siłę zademonstrują rybacy.
Grzegorz Hołubek, od niedawna wiceminister w resorcie gospodarki morskiej, a wcześniej prezes Związku Rybaków Polskich, zapowiada zdecydowane
działania w Brukseli, gdzie dziś ma rozmawiać o zakazie z Joe Borgiem, unijnym komisarzem ds. rybołówstwa i gospodarki morskiej. Jak twierdzi, "przedstawi mu takie argumenty, jakich nie prezentowali w
tej sprawie jego poprzednicy". - Ale walka o wasz interes nie odbędzie się w Brukseli czy Warszawie, ale na morzu - mówił do rybaków G. Hołubek. - To walka ze złym przetwarzaniem złych danych.
Wiceminister nie odpowiedział jednak rybakom, co mają zrobić dziś, gdy rozpoczyna się zakaz połowów dorszy na wschodnim Bałtyku. Kazał im jedynie czekać na wynik jego rozmów w Brukseli. Rybacy wiedzą
jednak, że tego dnia nie należy oczekiwać zmiany rozporządzenia. A zatem ich lęk o zachowanie się kontrolujących ich kutry inspektorów jest uzasadniony. Armatorowi, który będzie łowił dorsze, grozi
cofnięcie pozwolenia połowowego.
Tegoroczna kwota połowowa dorszy przyznana Polsce wyniosła 10,8 tys. ton. Według UE, wyłowiliśmy ją już wiosną. Stąd całkowity zakaz połowu. - Podstawą problemu
jest to, że rybacy mówią o zawartości swoich ładowni, a Bruksela o dokumentacji - uważa wiceminister. - Problemu społecznego, jaki wywołała Unia, nie jest już w stanie zatrzymać rząd, a tylko prawo
stanowione w Brukseli.
-----------------
Środowisko rybackie jest rozbite. Widać to było podczas spotkania w Kołobrzegu. Jedni chcieliby bronić swoich praw po husarska, inni walką chcą
prowadzić, przekonując do swoich argumentów UE. Atmosferę podgrzewa kampania wyborcza, bo w portach próbuje się wikłać armatorów w politykę. Fakt - kolejne rządy niewiele robiły dla polskich rybaków. Ale
też rybacy przyznają, wprost lub nie (robił to także obecny wiceminister), że przekraczają przyznane limity. Dorsz jest w Bałtyku -jak uważają rybacy. Unia twierdzi to samo, ale dodaje - za mało. Ale
wspólnego mianownika nie widać.