NIK sprawdziła, jak w Polsce tworzono sieć centrów sprzedaży ryb. Ocena izby jest miażdżąca. Zamiast pięciu centrów, działa
tylko jedno. Kupiony sprzęt leżał nierozpakowany, aż utracił wszystkie gwarancje. Sporo nieprawidłowości wykryto przy adaptacji budynków. Straty sięgają ponad 5,5 miliona złotych.
Szczecińska
delegatura Najwyższej Izby Kontroli sprawdziła, jak w latach 2002 - 2006 organizowano w Polsce rynek rybny i jak wykorzystano pieniądze (unijne i z budżetu państwa) na uruchomienie lokalnych centrów
pierwszej sprzedaży ryb. Na projekt PHARE "Organizacja rynku rybnego w Polsce" Unia Europejska wydala ponad 2,2 min euro. Z budżetu państwa na ten cel przeznaczono ponad 10 min złotych. Wszystko na
zakup urządzeń i wyposażenia oraz adaptację budynków, w których miały się mieścić centra. Wdrożeniem projektu zajęła się warszawska Fundacja "Fundusz Współpracy". Miała ona przeprowadzać przetargi,
zawierać umowy i dokonywać płatności w imieniu Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi odpowiedzialnego za cały projekt.
Pięć zamiast siedmiu
Sprawdzono liczbę polskich kutrów i łodzi
rybackich oraz wielkość ich połowów. Na tej podstawie ustalono, że centra pierwszej sprzedaży ryb powinny być utworzone w siedmiu portach morskich - Dziwnowie, Kołobrzegu, Darłowie, Ustce, Władysławowie,
Helu i Gdyni. Ale te plany szybko uległy zmianie. Okazało się, że ministerstwo ma kłopoty ze znalezieniem odpowiednich lokali na centra. A według założeń projektu, mogły one powstać tylko w budynkach
publicznych - komunalnych i państwowych. Wiosną 2003 roku zmniejszono więc liczbę centrów do pięciu. Zrezygnowano z Gdyni oraz Dziwnowa.
- Okazało się, że Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie
potrafiło się dogadać w sprawie budynków np. z samorządem Dziwnowa. Centra powstały więc tylko na Wybrzeżu wschodnim i środkowym. W ten sposób część zachodnia polskiego Wybrzeża Bałtyku została pozbawiona
takiej placówki. I to wbrew stanowisku Unii Europejskiej-- mówi Andrzej Donigiewicz, dyrektor szczecińskiej delegatury NIK.
Prace były prowadzone w obiektach należących do Aukcji Rybnej w Ustce, gmin
Hel, Darłowo i Kołobrzeg oraz Przedsiębiorstwa Połowów i Usług Rybackich Szkuner we Władysławowie. Ministerstwo zobowiązało się, że pokryje z własnych środków koszty adaptacji.
Ale zdaniem NIK, przy
prowadzeniu prac doszło do wielu nieprawidłowości. Kontrolerzy ujawnili m.in., że udzielono zamówienia publicznego na ponad 370 rys. złotych firmie wyłonionej w postępowaniu, które powinno zostać
unieważnione - oferta nie spełniała wymogów. Podobnie było przy innym zamówieniu na prawie 3 min złotych. Ustawę o zamówieniach miano naruszyć także przy zleceniu robót dodatkowych przy adaptacji budynku
w Darłowie za 285 tys. zł oraz Helu - 221 tys. zł. NIK uważa, że w tych przypadkach mogło dojść do korupcji.
Kompletny chaos
Zdaniem NIK, departament rybołówstwa Ministerstwa Rolnictwa
był nieprzygotowany organizacyjnie i merytorycznie do prowadzenia inwestycji budowlanych. Doprowadziło to np. do błędów w dokumentacjach przetargowych i projektach adaptacji budynków. Okazało się, że w
departamencie rybołówstwa nie było pracownika o odpowiednich kwalifikacjach do prowadzenia inwestycji. Zatrudniono go dopiero we wrześniu 2004 roku. Kolejne zastrzeżenia kontrolerów to dokonanie odbioru
robót w budynku w Kołobrzegu mimo usterek i braków oraz brak pozwoleń na eksploatację obiektów w Darłowie i Helu. NIK ujawniła również nielegalne działania prowadzone przez ministerstwo. Do takich
zaliczyła m.in. wykonanie adaptacji budynków należących do gminy Darłowo oraz Aukcji Rybnej w Ustce. Ministerstwo zapłaciło za wykonane prace prawie 1,9 min złotych, a następnie przekazało te budynki...
ich właścicielom.
A sprzęt leżał
Jednym z najważniejszych elementów całego projektu, finansowanego przez UE, był zakup urządzeń i wyposażenia dla centrów. NIK wykryła, że nie wykorzystano
prawie 150 tys. euro przeznaczonych na ten cel.
- Nie rozpoznano rzeczywistych potrzeb centrów, nie spytano przyszłych użytkowników, jaka jest ich opinia, w co trzeba wyposażyć budynki -dodaje Marek
Maj, doradca dyrektora delegatury.
Dlatego kupiono m.in. Aukcji Rybnej w Ustce niepotrzebne jej komory chłodnicze - za ponad 36 tys. euro, bezużyteczne telefony, wózki widłowe bez świateł i sygnału
cofania konieczne do pracy w nocy (najczęstszej pory rozładunku ryb z kutrów) - za ok. 390 tys. euro.
Zakupiony przez ministerstwo sprzęt był dostarczany przez dostawców bezpośrednio do centrów, choć
te jeszcze nie istniały. Tylko dzięki temu, że gminy zgodziły się go przechować, nie został zniszczony. Dostarczony sprzęt nie posiadał unijnych identyfikatorów. A zdaniem NIK, ich brak na sprzęcie
zakupionym ze środków UE jest wystarczającym powodem do żądania przez Komisję Europejską zwrotu wszystkich pieniędzy wyłożonych na projekt przez Unię.
- W rezultacie zakupiony sprzęt nie mógł zostać
zainstalowany, uruchomiony i sprawdzony. Urządzenia utraciły gwarancje producentów. Ustalenia kontroli wskazują także, że Fundacja "Fundusz Współpracy" akceptowała protokoły przyjęcia sprzętu,
wiedząc, że były one niekompletne, wypełnione niezgodnie z wymogami kontraktów i podpisane przez niewłaściwe osoby - wyjaśnia dyrektor Donigiewicz.
Będzie prokurator?
W październiku 2005
roku dyrektor departamentu rybołówstwa poinformował Urząd Komitetu Integracji Europejskiej, że cały projekt został zrealizowany - odpowiednio wyposażone centra pierwszej sprzedaży ryb działają w pięciu
polskich portach.
- Tymczasem do listopada 2006 roku funkcjonowało tylko jedno centrum, w Ustce. Przy czym bez sprzętu komputerowego i oprogramowania - stwierdził Marek Maj.
Spółka, gwarantując
rybakom cenę minimalną za rybę dostarczoną przez nich do centrum, sprzedawała ją na wolnym rynku w ich imieniu. Rybacy otrzymywali pieniądze za sprzedany towar. Obciążała ich oraz kupujących jedynie
umowna prowizja skalkulowana na pokrycie kosztów obsługi.
- W związku z informacją do UKIE zastanawiamy się nad złożeniem do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa
poświadczenia nieprawdy przez dyrektora departamentu rybołówstwa - zapowiedział szef szczecińskiej delegatury.
Według wyliczeń kontrolerów, łączne straty, jakie poniesiono przy realizacji projektu
budowy centrów, sięgają prawie 5,5 min złotych. Ocena NIK jest miażdżąca.
- Rzadko się zdarza, żeby izba oceniała coś negatywnie w 100 procentach. Ale w tym przypadku taka jest nasza ocena - stwierdził
dyrektor Donigiewicz, szef szczecińskiej delegatury NIK.