Komisja Europejska wytknęła Polsce cały szereg nieprawidłowości i zaniechań, które, jej zdaniem, powodują złą kontrolę
nad połowami dorszy na Bałtyku. Na ręce minister spraw zagranicznych Anny Fotygi wpłynął wysłany 27 lipca list od Joe Borga, unijnego komisarza ds. rybołówstwa.
Jak informowaliśmy, 9 lipca Bruksela
wydała polskim rybakom nakaz wstrzymania połowów dorszy do końca roku. Po wyrywkowych kontrolach stwierdziła, że nasi armatorzy przekroczyli przyznany na ten rok limit tej ryby o 100 procent. Z kolei
strona polska uważa, że wyłowiła dorszy w zaledwie 70 procentach. Doszło do sporu, zwłaszcza że polskie Ministerstwo Gospodarki Morskiej stanęło po stronie rybaków i zapowiedziało złożenie skargi do
Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.
Dziurawa kontrola
W liście do min. Fotygi komisarz ds. rybołówstwa przypomina, że każde państwo członkowskie Unii Europejskiej
"monitoruje, kontroluje i nadzoruje" wszystkie działania w sektorze rybołówstwa. Zwłaszcza połowy oraz przeładunki i wyładunki ryb, ich sprzedaż, przewóz i przechowywanie produktów. Prowadzi też
rejestr wyładunków i sprzedaży.
Borg przypomina też, że poszczególne kraje zobowiązane są zapewnić odpowiednie środki, łącznie z postępowaniem administracyjnym lub karnym zgodnie z ich prawem krajowym.
"Wszczęte postępowanie powinno skutecznie pozbawić odpowiedzialne osoby wszelkich korzyści finansowych płynących z takiego naruszenia".
Bruksela informuje, że w latach 2005-2007 jej
inspektorzy przeprowadzili w Polsce kilka misji dla sprawdzenia, czy nasz kraj przestrzega zasad wspólnej polityki rybackiej. Na ich podstawie KE stwierdza brak zgodności polskich działań z jednym z
rozporządzeń. Zdaniem komisarza, Polska szczególnie słabo wywiązuje się z kontrolowania połowów i wyładunków dorszy. Nie dość stanowczo karze też niesfornych armatorów. "Polska poważnie narusza przepisy
wspólnej polityki rybackiej w zakresie kontroli, inspekcji i egzekwowania prawa" - napisał Borg.
Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, biorąc pod uwagę ilość portów, Polska nie posiada, zdaniem
Brukseli, wystarczającej liczby kontrolerów do nadzoru bałtyckich połowów oraz egzekwowania prawa. Inspektorzy ci zajmują się robotą administracyjną i nie mają czasu na inspekcje wyładunków. Odnotowano
też niewystarczającą obsadę biur portowych poza godzinami pracy. Podczas misji prowadzonej w dniach 13-17 lutego br. stwierdzono, że przez cały pierwszy tydzień stycznia nie przeprowadzono żadnych
inspekcji, mimo że w tym tygodniu były specjalne ograniczenia nakładu połowowego (ilości kutrów).
Uchybienia w dzienniku
Wysłannicy Brukseli stwierdzili też "brak skutecznej strategii
dla inspekcji wyładunków". Polscy inspektorzy oraz straż przybrzeżna nie mieli dostępu do komputerowej bazy danych (SFIS), zawierającej informacje o położeniu kutrów, uprzednich zgłoszeniach, danych
rejestrów połowowych oraz licencji i zezwoleń połowowych. Polscy kontrolerzy nie mogli więc "efektywnie planować inspekcji ani ich odpowiednio ukierunkować". A bez tego Polska nie jest w stanie
zapewnić przestrzegania przepisów przez rybaków.
Różna jest też jakość kontroli na kutrach. ,W niektórych przypadkach przeprowadza się jedynie pobieżne inspekcje i nie ma programu kontroli działalności
połowowej statków, które nie są wyposażone w system VMS".
Bruksela ma zastrzeżenia do prowadzenia dzienników połowowych. Przypomina, że kapitan statku ma obowiązek wpisywać, ile złowił ryb, datę
i miejsce połowu i odłowiony gatunek. "Inspektorzy Komisji stwierdzili, że kapitanowie nie wywiązują się z tego obowiązku, natomiast polskie władze nie podjęły żadnych starań, by zaradzić temu
uchybieniu".
Zdaniem komisarza Borga, nasz kraj nie zapewnia również prawidłowej rejestracji i ważenia wyładunków ryb. Nie zapewnia też systemu wdrożenia zezwoleń na wyładunek połowów ze statków
rybackich, na których pokładzie jest ponad 200 kg dorszy. Polscy inspektorzy nie dysponują rzetelnym sprzętem do ważenia lub znajduje się on zbyt daleko od miejsca wyładunku, by można zapewnić jego
dokładność. "Podczas misji prowadzonej w dniach 17-24 października 2005 r. odnotowano, że z 20 monitorowanych wyładunków, wartości liczbowe dla wyładunków dorsza z 15 statków były znacznie wyższe niż
ilości dorsza w poprzednich wyładunkach, których nie poddano inspekcji" - czytamy w liście. Nie przestrzegano też dopuszczalnej różnicy między dziennikiem pokładowym a deklaracją wyładunkową.
Niewidoczne kutry
Brukselscy kontrolerzy zauważyli również, że ich polscy koledzy nie sprawdzają, czy ryby znajdujące się w samochodach ciężarowych odpowiadają informacjom podanym w
dokumentach przewozowych. Przy powyższych uchybieniach niemożliwa jest zdaniem KE tzw. kontrola krzyżowa i weryfikacja danych.
Podczas wyrywkowych lustracji stwierdzono też nieprawidłowości w kontroli
położenia kutrów na Bałtyku. System VMS nie działał np. w okresie od 7 do 15 lutego br. z powodu technicznych problemów ze stacją na lądzie. "W tym czasie polskie statki nie były widoczne w systemie, co
poważnie utrudniało monitorowanie ich działalności połowowej". Niektóre kutry w ogóle nie były obserwowane w systemie.
W latach 2005-06 Polska stosowała system kar administracyjnych, gdy
stwierdzono oczywiste naruszenia. Zaobserwowano jednak, "że krajowi inspektorzy niechętnie stosowali stosunkowo wysokie kary za mniejsze wykroczenia, natomiast swoje uprawnienia ograniczali do działań
bezpośrednich, takich jak konfiskata połowów lub sprzętu oraz zakaz wyładunku". Liczba skutecznych postępowań karnych jest niewielka w stosunku do wykroczeń.
Na potwierdzenie swojej krytyki Bruksela
przysłała całą dokumentację swoich kontroli. Tymczasem polski resort zapewnia, że dąży do wzmocnienia kontroli połowów, ale na to potrzeba lat i pieniędzy, które dostanie z
Unii.