Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Fotyga w zalewie

Nie, 2007-07-23

Rząd Kaczyńskiego woli wydać 60-75 mln euro, niż usiąść z Rosjanami do negocjacji. Taka ambicja. W czerwcu 2006 r. z wielkim zadęciem otworzono port w Elblągu po modernizacji. Jego budowa kosztowała 4,6 mln euro; większość tych pieniędzy - 80 proc. - dala Unia Europejska, ale i my co nieco musieliśmy wyłożyć. Port zyskał 200 metrów nabrzeża dla statków o ładowności do tysiąca ton, plac o wielkości 4 ha na składowanie towarów, magazyny o powierzchni 3 tys. mkw. oraz ambicję bycia prawdziwym portem morskim. W maju 2006 r. władze rosyjskie podjęły decyzję o zamknięciu żeglugi przez Cieśninę Pilawską. To jedyna droga wodna z Zalewu Wiślanego na Bałtyk. Zalew jest w większości polski, ale niewielki kawałek z cieśniną od roku 1945 należy do Rosjan. Ze względu na bazy marynarki wojennej znajdujące się w Kaliningradzie i Bałtijsku przepływanie przez cieśninę od zakończenia II wojny światowej było utrudnione pomimo umowy pomiędzy PRL a ZSRR. Mogły pływać tylko statki handlowe. Od początku lat 90. wydawało się, że żegluga tamtędy będzie odbywać się swobodnie. Co prawda Rosjanie od czasu do czasu kaprysili (w 2003 i 2004 r. wprowadzili zakaz pływania; trwało to kilka tygodni i znowu wszystko wracało do normy), ale w większości armatorzy korzystali z tego toru wodnego bez większych przeszkód. Teraz zakaz obowiązuje już ponad rok. Polskie statki z Elbląga i dzisiaj mogą co prawda wypływać przez Cieśninę Pilawską na morze, mogą też z morza wpływać do Elbląga, ale to wszystko. Rosjanie zamknęli możliwość żeglugi pomiędzy Elblągiem (i innymi polskimi portami nad zalewem) a swoimi portami w Bałtijsku i Kaliningradzie. A to głównie dla tego handlu modernizowano port w Elblągu. Teraz stoi pusty. Katyń pomścimy Rosjanie oficjalnie podają, że zamknęli żeglugę ze względu na brak umowy pomiędzy naszymi krajami. Raczej nie jest to prawda, bo wcześniej umowy też nie było, a żegluga była. Tego, co stanowiło prawdziwy powód zamknięcia cieśniny, można się domyślić. Od momentu zamieszkania w Pałacu Prezydenckim Lecha Kaczyńskiego i objęcia rządów w Polsce przez partię jego brata Jarosława panuje w Polsce moda na dawanie Rosjanom prztyczków w nos: a to ktoś złożył skargę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu o ustalenie, czy śmierć polskich oficerów w Katyniu była ludobójstwem, zbrodnią wojenną czy zwykłą zbrodnią, a to Radek Sikorski (wówczas minister obrony) nazwał wspólną inwestycję rosyjsko-niemiecką powtórką z paktu Ribbentrop-Mołotow, a to ten sam Sikorski ostentacyjnie kupił w Gruzji osiem kartonów wina na złość Ruskim, którzy wina z Gruzji kupować nie chcą, a to Aleksander Szczygło (wówczas wiceminister, a obecnie minister obrony narodowej) zaproponował, aby Muzeum Katyńskie w Warszawie umieścić naprzeciwko okien ambasady rosyjskiej, a to znowu Sikorski odtajnił w celu upublicznienia plany Układu Warszawskiego, a to prezydent Kaczyński przyklaskiwał Ukraińcom, Gruzinom, Mołdawianom w ich pyszczeniu na Ruskich. W listopadzie 2006 r. Kaczyński zawetował rozmowy gospodarcze pomiędzy Rosją a UE. Taka ambicja pisowców - wziąć w końcu w ten sposób odwet za Lenina, Stalina, Breżniewa, a nawet Ałłę Pugaczową. Ruscy także wzięli na ambit i zamiast odstawiać jarmarczne manifestacje, wstrzymali import naszego mięsa i żeglugę przez Cieśninę Pilawską. O mięsie Kaczory z Fotygą (i Lepperem, jak jeszcze był ministrem rolnictwa) krzyczą na całą Europę. O żegludze cicho sza. W polskiej części Zalewu Wiślanego jest 10 portów i 5 przystani. Największy w Elblągu. Dyrektor elbląskiego portu Julian Kołtoński liczy straty od maja 2006 do czerwca 2007 r. na jakieś 750 tys. zł z powodu braku opłat portowych. W maju 2006 r. Żegluga Gdańska wycofała z Elbląga dwa statki turystyczne pływające do Bałtijska i Kaliningradu. Prezes Jerzy Latała szacuje straty z tego powodu do tej pory na 2 mln zł. Z portu w Elblągu przed modernizacją szło w ruchu wahadłowym z Rosją 4 do 5 barek dziennie. Głównie z węglem. Rocznie przez port w Elblągu przechodziło ok. 600 tysięcy ton węgla. Walery Unialanko z jednej z największych firm handlujących węglem w obwodzie kaliningradzkim powiedział nam, że na transporcie wagonami kolejowymi tego węgla traci się ok. 30 zł na tonie. To daje 18 mln zł rocznie, które tracą wspólnie polscy i rosyjscy importerzy. Kilka miesięcy temu port w Elblągu otrzymał propozycję sprowadzania z obwodu kaliningradzkiego kruszywa do budowy autostrady AL Nic z tego, jeśli nie można pływać przez cieśninę do Kaliningradu. Jak dziad do obrazu Pisanie o ministrze spraw zagranicznych Annie Fotydze, że czegoś nie zrobiła lub zrobiła źle, jest tak banalne, że aż nudne. W tej sprawie nie zrobiła nic. Zaraz po zamknięciu cieśniny pisali do ministerstwa wojewodowie pomorski i mazursko-warmiński. Potem listy wysyłały władze Elbląga i pozostałe samorządy tego regionu. Pierwsze oficjalne wystąpienie prezydenta Elbląga Henryka Słoniny do minister Fotygi zostało wysłane zaraz po zamknięciu cieśniny na początku maja 2006 r. Pani minister osobiście nie raczyła odpowiedzieć prezydentowi miasta. Może dlatego, że Słonina jest z SLD. Odpowiedział po niemal dwóch miesiącach ówczesny rzecznik prasowy ministerstwa Andrzej Sadoś. Potem władze miasta słały pisma w miarę regularnie. Według słów rzecznika prasowego Urzędu Miasta Elbląga Agnieszki Staszewskiej było ich kilkanaście. Niektóre błagające. Jeszcze raz Słoninie odpowiedział w czerwcu 2007 r. dyrektor departamentu polityki wschodniej MSZ. W końcu prezydent Słonina i dyrektor Kołtoński pojechali do samego Kaczyńskiego. Nic. Cisza. Spokój. W maju 2006 r. dziennikarze "Gazety Wyborczej" pytali Fotygę o żeglugę po Zalewie Wiślanym. Odpowiedziała, że nie będzie tego komentować, zwłaszcza że jest to sprawa regionalna. W podobnym tonie były odpowiedzi kierowane do wojewody i prezydenta Elbląga. Czy przez rok w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zmieniono w tej sprawie zdanie? Strona polska podejmowała i wciąż podejmuje działania w celu uregulowania kwestii żeglugi po Zalewie Wiślanym - dostaliśmy z MSZ w odpowiedzi na nasze pytania. Dalej czytamy: Ostatnia formalna runda negocjacji umowy na temat żeglugi po Zalewie Wiślanym odbyła się w maju 1996 r. w Ka-liningradzie. Ostatni polski projekt umowy w tej sprawie został przekazany stronie rosyjskiej w grudniu 2004. Od "wstrzymania" w maju 2006 r. przez stronę rosyjską żeglugi na Zalewie strona polska pozostaje w stałym kontakcie ze stroną rosyjską na szczeblu dyplomatycznym. W drugiej połowie 2006 roku strona rosyjska przekazała dwa projekty umów regulujących żeglugę po Zalewie Wiślanym. Niestety, projekty te nie spełniają istotnych oczekiwań strony polskiej i nie uwzględniają naszych ważnych interesów - strona rosyjska m.in. po raz kolejny zignorowała postulowaną przez Polskę kwestię otwarcia Zalewu dla statków bander państw trzecich. Krótko mówiąc - polskie MSZ czeka, a na propozycje składane przez Rosjan nie odpowiada. W kanał! Kopać? Kopać! W listopadzie 2006 r. do Elbląga zjechał premier Kaczyński i zawyrokował: będziemy kopać kanał w Mierzei Wiślanej. Chcemy zamknąć ten problem, który mieliśmy przez lata. Problem z nieustannym zamykaniem możliwości przepływania polskich statków na pełne morze - powiedział Kaczyński na konferencji prasowej, która odbyła się na statku w elbląskim porcie. Kaczyński podkreślił, że decyzja o budowie kanału ma pokazać, że obecnie Polska dba o swoje interesy w sposób zdecydowany. I o to chodzi! O ten zdecydowany sposób! Ta zapowiedź jest jedynym pomysłem na rozmowy dyplomatyczne ze stroną rosyjską. I to jest odpowiedź na pytanie o stan naszych rozmów dyplomatycznych z Rosją na temat żeglugi po Zalewie Wiślanym. Co z pomysłu kopania ostatecznie wyniknie, nie wiadomo. Na razie jest to tylko koncepcja, która ponad 10 lat temu powstała w zespole naukowców kierowanych przez prof. Tadeusza Jednorała z Politechniki Gdańskiej, choć pomysł przekopania Mierzei Wiślanej rozważany był ponoć i za Stefana Batorego, i Jana Kazimierza, i Jana III Sobieskiego. Koncepcja, czyli wyobrażenie sobie czegoś, czego w rzeczywistości jeszcze nie ma i nie wiadomo, jak to będzie, jeśli już będzie. Sprawę budowy kanału nadzoruje Ministerstwo Gospodarki Morskiej ministra Wiecheckiego z LPR. Właśnie 23 lipca miał zostać rozstrzygnięty przetarg na wykonanie studium wykonalności. Firma, która go wygra, ma dopiero sporządzić wstępny projekt techniczny, dokumentację na temat kosztów budowy kanału, potrzebnych uzgodnień pomiędzy ministerstwami i samorządami oraz jego wpływu na środowisko. Studium wykonalności ma kosztować 1 mln zł. Szacując całkowite koszty kopania dziś mówi się o pieniądzach rzędu 60 do 75 mln euro. Kasę ma dać UE, jeśli da. Już podniosły się głosy sprzeciwu. Wojewódzka Rada Ochrony Środowiska w Gdańsku (ciało doradcze wojewody pomorskiego) zapowiedziała, że zwróci się do UE, aby ta pieniędzy na tę inwestycję nie dawała. Zapowiadana jest "druga Rospuda". Podobnie jak dolina Rospudy cała Mierzeja Wiślana jest objęta programem Natura 2000. Nie mówiąc o tym, że pomysł z przekopaniem mierzei to dla Rosjan płachta na byka. Problemów z kopaniem jest zresztą mnóstwo i są one zbyt skomplikowane, aby je wszystkie wymienić. Kanał to na razie gruszki na wierzbie. Ale nawet gdyby wszystko szło bez większych przeszkód, bez protestów ekologów, to ukończenia budowy należałoby się spodziewać w okolicach 2012-2013 r. W naszych kontaktach z Rosją nie chodzi o to, abyśmy mieli normalne stosunki, ale o to, aby oni nam stawiali różnego rodzaju przeszkody gospodarcze, a my im odpowiadali kopaniem. Po kostkach.
 
Waldemar Kuchanny
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl