Prawie 10 procent akcji Zakładów Chemicznych Police ma pomóc Stoczni Gdynia wyjść na prostą i dotrwać tej firmie do prywatyzacji,
której domaga się Komisja Europejska. Związkowcy z polickiej spółki są tym zdenerwowani. Uważają, że może to wpłynąć niekorzystnie na wartość akcji ich spółki. Głos zabrali też opozycyjni politycy: - Rząd
podjął decyzję, która ma charakter rabunkowy. Nasz region jest traktowany jak kolonia, z której wyprowadza się pieniądze - stwierdził wczoraj na konferencji prasowej poseł Arkadiusz Litwiński z PO.
Przed weekendem podczas drugiej części Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy SG, podjęto decyzję o dokapitalizowaniu gdyńskiej spółki. Jak poinformował nas Janusz Wikowski, doradca Zarządu Stoczni Gdynia
S.A., kapitał firmy podwyższono o 515 milionów zł. Ma to m.in. nastąpić poprzez emisję akcji. Nowe walory w wysokości 186,8 mln zł. zostaną pokryte wkładem pieniężnym Skarbu Państwa. Natomiast pozostała
część ma być objęta poprzez przekazanie akcji spółek giełdowych należących do Skarbu Państwa: Ruchu - 91 mln zł (4,84 proc.), Zakładów Chemicznych Police - 126,7 mln zł (9,99 proc.), PKO BP - 110,4 mln zł
(blisko 0,2 proc.).
- O planach resortu skarbu dowiedzieliśmy się z prasy i trudno nam komentować tę decyzje - mówi Rafał Kuźmiczonek z biura prasowego Z.Ch. Police.
- Na razie nie słyszałem
o jakimś zaniepokojeniu, nie wiem jednak czy załoga o tym wie. Ja też się dowiedziałem od pana - przyznał wczoraj rano Janusz Krzemień, wiceprzewodniczący zakładowej Solidarności 80.
- Decyzja jest
bardzo niedobra - usłyszeliśmy w Związku Zawodowym Pracowników Ruchu Ciągłego. - Jeszcze gdyby naszymi akcjami chciano wspomóc firmę z regionu, to by zmieniało postać rzeczy.
Związkowcy uważają, że
gdy Stocznia Gdynia sprzeda darowane papiery, ich kurs na giełdzie spadnie. - Ale niestety my nie mamy na to żadnego wpływu, bo głównym akcjonariuszem Polic jest skarb państwa, więc może on wszystko
zrobić. Ze swej strony będziemy namawiać załogę (część akcji mają pracownicy), aby uczestniczyła w walnym zgromadzeniu, które ma zatwierdzić decyzję ministra. Trzeba pokazać swoje niezadowolenie - mówi
anonimowy związkowiec.
Natomiast w Gdyni się cieszą, a decyzję skarbu państwa o podwyższeniu kapitału tamtejszej stoczni powitano oklaskami. Bez niej firmie groziła upadłość, bo najnowocześniejsza
polska stocznia była w najgorszej sytuacji finansowej.
- Decyzja to pierwszy znaczący krok w kierunku przyspieszenia procesu prywatyzacji, na którą przez dwa lata czekała cała stocznia: nasi
kontrahenci, pracownicy, poddostawcy i podwykonawcy - całe otoczenie biznesowe. Pozwala to uwierzyć w możliwość rozwoju nie tylko naszej stoczni, ale też kilkuset firm, które z nami współpracują
– powiedział Kazimierz Smoliński, prezes Stoczni Gdynia
Dzięki tym pieniądzom firma zostanie oddłużona, na co liczyli chętni, którzy deklarowali gotowość jej kupna. Ale sprawy przez wiele
miesięcy stały w miejscu, gdyż państwo jako główny udziałowiec zwlekało z decyzją o zasileniu spółki koniecznym kapitałem.
Jak informuje J. Wikowski, podczas WZA Stoczni Gdynia przedstawiciel
ministra skarbu państwa stwierdził w oświadczeniu: "Skarb Państwa uważa za wysoce niewłaściwe stanowisko Agencji Rozwoju Przemysłu SA przejawiające się brakiem zainteresowania" tej państwowej
instytucji "dalszym procesem restrukturyzacji Stoczni Gdynia", a w tym uczestnictwem w podwyższeniu kapitału zakładowego gdyńskiej spółki. Zdaniem resortu zarząd agencji "nie może uchylać się od
uczestnictwa w procesie, do którego ARP została powołana". Przypomnijmy, że prezesem ARP jest szczecinianin Paweł Brzezicki.
Brzezicki odpowiada: - My zdecydowanie podtrzymujemy chęć
uczestniczenia w programie restrukturyzacji sektora okrętowego oraz poszczególnych stoczni. Ale zgodnie z prawem i na wcześniej ustalonych w właścicielem tej spółki warunkach.