SZTOKHOLM. Na wodach norweskiego jeziora Borrevannet zaginął w sobotę wieczorem polski wędkarz. Bezskuteczna akcja ratunkowa,
prowadzona w nocy z soboty na niedzielę, opóźniła się z powodu nieznajomości języka przez towarzyszy zaginionego. W sobotę ok. godz. 22.30 wywróciła się łódź, z której trzech Polaków łowiło ryby na
jeziorze Borrevannet w pobliżu miasteczka Horten, leżącego w odległości ok. 50 km na południe od Oslo.
Jeden z wędkarzy nie umiał pływać i mimo wysiłków obu kolegów zniknął pod wodą. Policja została
zaalarmowana o wypadku dopiero około północy. Obaj pozostali Polacy nie potrafili bowiem wytłumaczyć Norwegom, co się stało. Przez pół godziny, jak opisuje norweska agencja NTB, policjanci starali się
zrozumieć, gdzie i kiedy nastąpił wypadek. Dopiero później można było wezwać na pomoc policyjną łódź oraz helikopter ratunkowy, wyposażony w kamerę termowizyjną.
Poszukiwania nie przyniosły jednak
rezultatu. Według informacji agencji NTB, zaginiony polski obywatel, podobnie jak jego koledzy, przebywają czasowo w Norwegii i pracują w jednej z firm w Horten.
Głębokość jeziora Borrevannet,
słynącego z obfitości ryb, dochodzi do 15 metrów. Średnia głębokość wynosi 2,5 m.