ŚWINOUJŚCIE. Policję, straż graniczną, pogotowie i straż pożarną postawił na nogi , mężczyzna, który w miniony wtorek późnym wieczorem
wpłynął do Świnoujścia na pokładzie promu "Wawel". Mieszkaniec Łodzi siedział w szalupie na wysokości kilkudziesięciu metrów i w każdej chwili mógł wypaść za burtę.
Informację o zdesperowanym
pasażerze przekazał. Punkt Odpraw Ruchu Rybackiego i Żeglarskiego zlokalizowany przy wejściu do świnoujskiego portu.
- Zaalarmowano wszystkie służby ratunkowe, gdyż oczywiste było, że w każdej chwili
mogło dojść do nieszczęścia. Po chwili przy nabrzeżu nr 5, gdzie miał zacumować prom, znalazła się straż pożarna, pogotowie, policja i straż graniczna - relacjonuje kmdr por. Grzegorz Goryński, rzecznik
prasowy komendanta Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku.
Do negocjacji z 38-letni Tomaszem D. z Łodzi skierowano funkcjonariusza SG, ale trwająca kilkanaście minut rozmowa nie przyniosła
rezultatu. Wówczas pogranicznik wszedł na szalupę i skłonił mężczyznę do zejścia na pokład.
- Tomasz D. miał prawie 2 promile alkoholu we krwi. Funkcjonariuszom SG tłumaczył, że musiał się ukryć w
szalupie, bo ktoś na promie próbował go zabić. Powiedział, że sam powiadomi o tym prokuraturę w Świnoujściu. Tymczasem kapitan promu stwierdził, że mężczyzna uszkodził szalupę i na drodze cywilno-prawnej
będzie od niego dochodził pokrycia szkody- poinformował rzecznik MOSG.
- Zawiadomienie w tej sprawie do tej pory do prokuratury nie wpłynęło - powiedział natomiast Włodzimierz Cetner, Prokurator
Rejonowy ze Świnoujścia.