Rybacy z "Gryfa" wciąż czekają na informacje, czy ich doniesienie do Centralnego Biura Antykorupcyjnego na temat nieprawidłowości przy
upadłości ich firmy zakończyło się śledztwem CBA.
Jak poinformował nas Romuald Chudzik, wniosek dwa miesiące temu złożyło Stowarzyszenie Marynarzy i Rybaków Poszkodowanych w Wyniku Upadłości
Państwowych Przedsiębiorstw Armatorskich, którego jest prezesem.
- Do tej pory nie mamy żadnej odpowiedzi z CBA, a chodzi nam o działania pierwszego syndyka PPDiUR "Gryf" i prowadzonej przez
niego upadłości - wyjaśnia Chudzik.
Twierdzi on, że są powody do przypuszczeń, iż miało miejsce wiele nieprawidłowości. Uważa, że w 2001 r. trawlery cumujące w urugwajskim Montevideo zostały
sprzedane znacznie poniżej ich wartości, a w ciągu kilku dni firma z Trójmiasta, która je kupiła, zarobiła kilkaset tysięcy dolarów, sprzedając jednostki powtórnie.
- Analizujemy nieoficjalne
informacje, jakie do nas docierają. Okazało się, że kapitanowie i starsi mechanicy, którzy byli pracownikami "Gryfa", przed upadłością przedsiębiorstwa zwolnili się i zaczęli pracować m.in. w firmie z
Trójmiasta. Oni doskonale orientowali się w wyposażeniu tych trawlerów i ich wartości - uważa szef stowarzyszenia, zastrzegając, że nie mają oni nic wspólnego z transakcjami.
Przykładowo: trawler
"Bonito", na którym była zamontowana jeszcze przez Japończyków specjalna sonda do poszukiwania kryla o wartości 150 tys. USD, został sprzedany za... 150 tys. USD. Z informacji R. Chudzika wynika, że
statek był zabukrowany do pełna z paliwem, miał też m.in. części zamienne oraz kartony do pakowania zamrożonych ryb.
- Nabywca z Trójmiasta po paru dniach odsprzedał tę jednostkę, zarabiając na
niej 200-250 tys. USD. Podobnie było z trawlerem "Awior" - mówi.
Według rybaka, wiele niejasności pojawia się przy zarządzaniu majątkiem upadłego „Gryfa”: - Nie wiemy, gdzie
poszły pieniądze za wynajem pomieszczeń.