Z Kazimierzem Smolińskim, prezesem zarządu Stoczni Gdynia SA, rozmawia Lechosław Stefaniak.
-
Od pewnego czasu słyszymy zapowiedzi, że rząd chce oddłużyć Stocznię Gdynia. Czas upływa, a nic się nie zmieniło. Kiedy więc i w jaki sposób ma to nastąpić?
- Były różne pomysły na pozbycie
się zobowiązań finansowych, w tym wobec instytucji publicznoprawnych. Są to należności pozostawione przez poprzednie zarządy i narastające odsetki od zobowiązań. Bez uregulowania tego zadłużenia, trudno
byłoby realizować plany rozwoju stoczni i wykorzystać boom na światowym rynku okrętowym. Na najbliższym Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy, 25 czerwca br., ma być podjęta uchwała o podwyższeniu kapitału.
Taki fakt jest oczekiwany przez nas, naszych wierzycieli oraz potencjalnych inwestorów zainteresowanych zakupem akcji spółki (w dużym zakresie oddłużonej). Środki z dokapitalizowania dokonanego przez
instytucje państwowe mają być przeznaczone przede wszystkim na oczyszczenie sytuacji finansowej w sferze zobowiązań publicznoprawnych. Natomiast inwestor prywatny ma przeznaczyć środki na zobowiązania
cywilnoprawne oraz na inwestycje.
- Komisja Europejska dała Polsce czas, do końca czerwca, na prywatyzację m.in. Stoczni Gdynia, w przeciwnym przypadku musi ona zwrócić ponad 4 mld zł pomocy
publicznej, jaką otrzymała w minionych latach. Czy są realne możliwości, by tego terminu stocznia dotrzymała?
- Z naszej strony nie ma opieszałości. Realizujemy ten zakres planu
restrukturyzacji, który jest zależny od nas. Terminy dotyczące etapów procesu prywatyzacji stoczni, ustalone w harmonogramie rządowym, zapewne muszą być urealnione. Jest bowiem wiele elementów, które
zależą od ustaleń z Komisją Europejską, np. warunków uznania udzielonej pomocy publicznej stoczni, ograniczenia mocy produkcyjnych. Rozmowy na szczeblu rząd - Komisja dotyczą całego sektora, natomiast my
mamy bieżący kontakt z przedstawicielami KE. Z konsultacji tych wynika, że ocena sytuacji i zaawansowania procesu uzgadniania ograniczenia mocy produkcyjnych Stoczni Gdynia jest pozytywna.
- Czy
trwają rozmowy z potencjalnymi inwestorami, którzy chcieliby kupić stocznię? Do niedawna najpoważniejszym z nich był Związek Przemysłowy Donbasu. Potem słyszeliśmy, jakoby Donbas się wycofał. Czy to
prawda i dlaczego Ukraińcy nagle stracili chęć do wejścia do Gdyni?
- Firma ISD Grupa Donbas wyrażała na pewnym etapie, gotowość do objęcia większościowego pakietu akcji stoczni. Uzyskała
nawet wyłączność na kolejnym etapie negocjacji z przedstawicielami Skarbu Państwa. Jednakże nie doszło do konkretnych ustaleń w oferowanych i możliwych do akceptacji warunkach.
Teraz, po planowanym
oddłużeniu stoczni, warunki objęcia akcji przez inwestorów ulegną zmianie, co zapewne uatrakcyjni ofertę. Każdy z dotychczas zainteresowanych zakupem akcji będzie miał możliwość złożenia nowej oferty. Po
ustaleniu warunków "wyjścia" Skarbu Państwa ze stoczni, będziemy mogli wysłać zaproszenia do składania ofert przez inwestorów prywatnych.
- W tym czasie, izraelski armator Rami Ungar
oznajmił, że wraca do gry i ponownie chciałby kupić większościowy pakiet akcji (posiada 22,52% akcji), ale zarzuca polskiemu rządowi opieszałość i niechęć do jego osoby. Czy tak jest istotnie?
- Jest to nasz współwłaściciel, a także bardzo poważny kontrahent. Współpraca w zakresie realizacji umów z Rami Ungarem układa się dobrze. Docenia naszą pracę i potencjał techniczny. Jest zadowolony z
jakości budowanych dla niego statków. Rozumie nasze bieżące problemy płatnicze i mamy wsparcie z jego strony. Dotyczy to także renegocjacji kontraktów, w celu uzyskania dla stoczni lepszych efektów
finansowych. Trudno mi natomiast ocenić jego bezpośrednie kontakty ze stroną rządową w zakresie zakupu pakietu większościowego.
Zapewne, tak jak nam, zależy mu na rozwoju stoczni, a warunkiem
koniecznym jest rozwiązanie problemu oddłużenia i dokapitalizowanie spółki. Czas nagli, więc opieszałość w podejmowaniu decyzji w tych kwestiach jest przez niego krytykowana.
- Jakie zatem będą
dalsze losy prywatyzacji Stoczni Gdynia, zwłaszcza w świetle żądań Komisji, by do końca czerwca br. znalazła ona prywatnego właściciela? Czasu na sfinalizowanie zostało jej bardzo mało, a KE powtarza, że
nie będzie pobłażliwa...
- To, co jest zależne od nas w sprawie prywatyzacji, robimy zgodnie z ustalonym harmonogramem. Proces prywatyzacji stanowi ważny element planu restrukturyzacji, który
przygotowaliśmy w ub.r. i po akceptacji przez rząd został on notyfikowany w Komisji. Pozyskaliśmy oferty od firm zainteresowanych dokapitalizowaniem spółki. Prowadzona była z naszej strony procedura
mająca na celu objęcie nowych akcji przez inwestorów. Jednakże szczegółowe negocjacje na szczeblu Skarbu Państwa (głównego akcjonariusza spółki) nie doprowadziły do transakcji finalnej. Proces
prywatyzacji stoczni nie jest jednak zagrożony. Jestem przekonany, że KE, znając stan zaawansowania stoczni w realizacji restrukturyzacji, w tym ustalenia dotyczące ograniczenia mocy produkcyjnych,
planowane na najbliższym Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy podwyższenie kapitału akcyjnego (z opcją oczekiwanego także przez inwestorów oddłużenia spółki) oraz zainteresowanie ofertą objęcia w nowych
warunkach pakietu akcji przez prywatne firmy - da nam szansę uratowania stoczni. Moim zdaniem, jeżeli Skarb Państwa ogłosi publicznie, że chce sprzedać wszystkie swoje akcje, to Komisja nie wyda
negatywnej decyzji.
- Dużo kontrowersji budzi także drugi warunek stawiany przez Komisję: by Polska ograniczyła swoje moce produkcyjne do 500 tys. CGT. Polski rząd zgadza się na 650 tys. CGT.
Stocznia Gdynia ma przygotowany plan ograniczenia swoich mocy poprzez wyłączenie z eksploatacji małego suchego doku. Ale czy to nie odstrasza potencjalnych inwestorów? Każdy przecież chciałby kupić
stocznię, która budowałaby więcej statków, a nie z ograniczonymi możliwościami produkcyjnymi.
- Ograniczenie mocy produkcyjnych stanowi wymóg Komisji. Jest to warunek uznania dotychczasowej
pomocy publicznej, udzielanej stoczni przez instytucje państwowe. Nie dyskutujemy z zasadą, wynikającą z naszej przynależności do Unii Europejskiej. Zgodzimy się na ograniczenie zdolności produkcyjnych,
jednakże na poziomie realnym, dającym nam możliwość spełnienia innego warunku: uzyskania rentowności. Z naszych wyliczeń wynika, że wyłączenie z procesu budowy statków jednego doku (SD I), na okres 10
lat, pozwoli nam - przy nowej organizacji - na budowę rocznie 11 statków w drugim doku, co z kolei da możliwość uzyskania rentowności w działalności stoczni.
Sprawy te znane są zainteresowanym zakupem
akcji inwestorom i jest oczywiste, że także potencjalni inwestorzy czekają na ostateczne rozstrzygnięcie kwestii ograniczenia mocy produkcyjnych.
- Komisja stawia też warunek, by stocznie po
sprywatyzowaniu osiągnęły rentowność. Kiedy Stocznia Gdynia może zacząć zarabiać na swej działalności?
- My już zarabiamy, ale nie na tyle, aby uzyskać dodatni wynik finansowy. W ub.r.
przekazaliśmy do eksploatacji 11 statków, w br. plany wielkości sprzedaży są na podobnym poziomie. Gdyby nie zaległości z poprzednich lat (z rosnącymi odsetkami), nasz wynik finansowy były zupełnie
przyzwoity.
- Jak zapowiada się obecny rok pod względem finansowym?
- W br. nie uda się nam uzyskać rentowności. Realizujemy bowiem kontrakty zawarte przed laty, w których nie
zabezpieczono się przed skutkami wzrostu cen materiałów oraz kursu walutowego. Założyliśmy, że przy spełnieniu innych warunków, takich jak doinwestowanie stoczni i oddłużenie, możemy uzyskać rentowność
już w przyszłym roku. Takie założenia są przyjęte w planie restrukturyzacji, przygotowanym przez renomowaną firmę międzynarodową.
- Kiedy prywatyzacja stanie się faktem, stocznia zapewne będzie
poddana restrukturyzacji i modernizacji. Czy takie przemiany zapowiadają inwestorzy, którzy chcą ją kupić?
- Plan restrukturyzacji stoczni w zakresie bezinwestycyjnym jest wdrażany. Dotyczy to
reorganizacji i zmiany struktury zatrudnienia. Sadzę, że po decyzji o oddłużeniu, nastąpi przyspieszenie procesu prywatyzacji, a to oznacza pozyskanie środków na niezbędne inwestycje i modernizację
produkcji. Jestem optymistą, realnie oceniającym możliwości proceduralne związane z przekształceniami własnościowymi. Niezbędne terminy realizacji poszczególnych sekwencji prawnych tego procesu powinny
doprowadzić w tym roku do szczęśliwego i oczekiwanego finału. Wszystko jest jednak uzależnione od harmonogramu prywatyzacji, który ma być przyjęty przez Skarb Państwa w najbliższych dniach. Nie znamy
jednak jeszcze jego założeń.
Proces prywatyzacji zakłada, tak jak powiedziałem, udział inwestora w oddłużeniu stoczni oraz przeznaczeniu środków na inwestycje. Im większe będzie zaangażowanie finansowe
inwestora, tym większe są szansę na realizację przemian i na sukces.
- Dziękuję za rozmowę.