Tematyka V Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej "Polska żegluga liniowa i promowa 2007", zorganizowanej w
Szczecinie, 17 maja br., przez Uniwersytet Szczeciński, Biuro Promocji Żeglugi Morskiej Bliskiego Zasięgu oraz Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście, skupiła się wokół dwóch wiodących tematów:
europejskiego i bałtyckiego rynku transportowo-logistycznego (referat wprowadzający wygłosiła prof. dr hab. Halina Brdulak ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie) oraz rozwoju przedsiębiorstw portowych i
żeglugowych (referat wprowadzający prof. dr. hab. Andrzeja S. Grzelakowskiego z Akademii Morskiej w Gdyni).
Europejski rynek logistyczny, od którego coraz bardziej zależny jest transport morski,
charakteryzuje się obecnie, zdaniem prof. Brdulak, dużym zróżnicowaniem w po szczególnych regionach czy krajach, w zależności od wielkości i tempa wzrostu tegoż rynku, stopnia jego dojrzałości, kultury
współpracy (outsourcingu) i złożoności łańcuchów transportowych.
- Rynek Europy Południowej jest rozwijający się, dynamiczny, podatny na outsourcing, zaś rynek Europy Północnej jest dojrzały i cechują
go takie czynniki, jak wzrost handlu internetowego czy regulacje dotyczące recyklingu. Nastąpiło też wydłużanie się korytarzy transportowych z Europy Środkowej do Bułgarii, Rumunii oraz Turcji -
stwierdziła prof. Brdulak.
Najbardziej rozwinięty jest rynek logistyczny Wielkiej Brytanii, Belgii i Holandii. Niemiecki zaś, to przede wszystkim centrum hubów transportowych i europejskich centrów
dystrybucyjnych, jednak częściowo przenoszonych na Wschód.
Na tym zmieniającym się rynku doskonale radzę sobie armatorzy. Drugą na świecie firmą logistyczną, z rocznym obrotem ponad 17 min euro w 2005
r., jest duńska spółka, wyłoniona ze struktur największego światowego armatora - AP Maller-Maersk Group: Container Shipping and Related Activities. Wyprzedzają ją tylko firmy z Grupy DHL - DHL Express i
DHL Logistic (oceniane łącznie), z przychodami na poziomie ponad 26 min euro rocznie (dane z 2005 r.). Maersk za to szczyci się prawie 40% przyrostami obrotów w działalności logistycznej. Czy Polska
potrafi stawić czoła tym zjawiskom?
Wypowiedzi Janusza Carewicza, prezesa Zarządu Portów Szczecin i Świnoujście, czy Jacka Dubickiego, prezesa Bałtyckiego Terminalu Drobnicowego Gdynia, mogą jednak
napawać optymizmem. Obaj zwrócili uwagę na inwestycje realizowane w portach i poprawę jakości usług. Gdyński terminal ma realne szansę stać się regionalnym centrum logistycznym w obrocie ładunkami w
kontenerach dla Europy Środkowo-Wschodniej.
Niemniej jednak nie wszystko wygląda tak dobrze. Problemem nr 1 dla polskich portów morskich, jak i armatorów, jest stan infrastruktury transportowej
portowego zaplecza, a przede wszystkim słabo funkcjonujący, intermodalny system morsko-lądowy.
Zwrócił na to uwagę prof. dr hab. Jerzy Wronka z Uniwersytetu Szczecińskiego. Jego zdaniem, przyczyn
takiego stanu rzeczy można szukać m.in. w: niezakończonym procesie liberalizacji rynku usług towarowych transportu kolejowego w Europie; dominującej pozycji narodowych przewoźników kolejowych; zbyt
wysokiej cenie usług kolejowych (zwłaszcza opłat za korzystanie z infrastruktury], co rzutuje na wysokość cen (tym samym transport kolejowy przestaje być konkurencyjny w stosunku do transportu drogowego)
czy niskim poziomie technicznym infrastruktury kolejowej w wielu krajach. Zwłaszcza, że polskie porty bardzo często korzystają z przewozów kolejowych, szczególnie przy transporcie ładunków na duże
odległości.
- Mamy wciąż niską jakość świadczonych usług przez transport kolejowy. Należy mieć świadomość faktu, że ogromne koszty poprawy ich jakości, w tym: doprowadzenie do pełnej interoperacyjności
europejskiej sieci kolejowej oraz zdecydowana poprawa stanu infrastruktury, mogą znacznie opóźnić proces wyrównywania konkurencji transportu kolejowego (zwłaszcza dużych przedsiębiorstw) w stosunku do
transportu drogowego - uważa prof. Wronka.
Podkreślił, że w Polsce wciąż jest zbyt niski poziom niezawodności przewozów kolejowych, przejawiający się w znacznych opóźnieniach w kursowaniu pociągów
towarowych, a nawet w ich odwoływaniu.
O ile więc same porty morskie i firmy żeglugowe są w stanie sprostać wyzwaniom rynku handlu zagranicznego i coraz sprawniej działającej logistyce dostaw, o tyle
stan zaplecza portowego jest fatalny i ewidentnie rzutuje na kierunki łańcuchów logistycznych, którymi kierowane są potoki ładunków.