Czują się bezkarni. Wiedzą, że mogą pozwolić sobie na wiele. Mogą wyciągać z wody rybackie sieci, wyciągać z nich ryby i
zakładać je potem jako... swoje. Mogą łowić gdzie im się podoba i ile im się podoba. Nie przejmują się okresami ochronnymi, przepisami. Interesuje ich tylko zysk. A na rybach, szczególnie tych, które
uznawane są za najszlachetniejsze, można dobrze, a nawet bardzo dobrze zarobić.
Kłusownicy na wodzie byli zawsze. Ale chyba nigdy nie byli tak bezczelni i brutalni. Znane są przypadki, że potrafili
nawet zabić tych, którzy chcieli przeszkodzić im w kłusowniczym procederze. Bardzo często zdarza się, że napadają na... patrole Społecznej Straży Rybackiej, albo na rybaków czy wędkarzy. Przykładów na to
jest mnóstwo.
- Było ich dwóch. Kłusowali na kanałach w okolicach Bolesławie pod Goleniowem. Gdy chciałem im utrudnić kłusowanie, rzucili się na mnie z bagnetami. Byli zdesperowani. Mogli mnie
nawet zabić. Podziurawili mi ponton. Cudem z tego wyszedłem, ale i tak zdążyli mi jeszcze przebić opony w samochodzie - relacjonuje Zygmunt Heland, prezes koła PZW "Tęczak" w Nowogardzie.
Pan
Zygmunt po tym zdarzeniu powiadomił policję. Sprawców udało się ująć. Sprawa toczyła się przez dwa lata w sądzie. Winnych ukarano. Ale takich przypadków jest, niestety, niewiele. I trudno się temu dziwić,
bo kłusownicy potrafią skutecznie zastraszyć. Działają albo w niewielkich grupach, albo w dużo liczniejszych, świetnie zorganizowanych i równie świetnie wyposażonych.
- Najgorsi są ci z tych dużych
grup. Oni nie boją się nikogo. Mają szybkie łodzie, świetny sprzęt połowowy, łączność i rozpoznanie terenu, na którym kłusują - mówią przedstawiciele Polskiego Związku Wędkarskiego.
Okazuje się,
że jednym z powodów kłusownictwa na dużą skalę są odbiorcy nielegalnie łowionych ryb. Należą do nich właściciele restauracji i nadmorskich smażalni. Skłusowane ryby sprzedawane są także do nielegalnie
działających punktów skupu, którym trudno jest udowodnić, że są... nielegalne. Przepisy dotyczące działalności tychże skupów są bowiem, jak twierdzą wędkarze i rybacy, niejednoznaczne.
O tym, że
kłusownictwo na wodzie jest procederem trudnym do ukrócenia, świadczy chociażby fakt, że w tym roku udowodniono je do tej pory tylko w 87 przypadkach w całym województwie zachodniopomorskim. Wędkarze i
rybacy twierdzą, że skuteczną metodą na ograniczenie bezkarności kłusowników może być zwiększenie liczby strażników Państwowej Straży Rybackiej, bo społeczna straż jest jak dotąd wobec nich
bezradna.