Zaraz jak tylko LPR ulokowała się w rządzie (Roman Giertych w fotelu ministra edukacji narodowej, a Rafał Wiechecki w gabinecie
ministra gospodarki morskiej), Robert Strąk poseł ligusów ze Słupska ogłosił na swoim terenie, że powstaną listy czerwonych wrogów LPR. Słupsk jest liderem zmian, ale listy powstaną w całym kraju. I LPR
zajmie się zrobieniem porządku w instytucjach sobie podległych, czyli kuratoriach i urzędach morskich.
Zgodnie z doktryną LPR na listach mieli się znaleźć ludzie związani w jakikolwiek sposób z SLD,
krewni ludzi związanych z SLD, sąsiedzi ludzi związanych z SLD, poza tym wszelcy Murzyni, masoni, pedały, anarchiści, cykliści. I być rugowani z pracy.
Jak powiedzieli, tak zaczęli robić. I na
zwalniane miejsce przyjmować swoich. Bo nie o żadne listy czerwonych przecież chodzi, ale o wolne miejsca, etaty, ubezpieczenia, ZUS, płatne urlopy i inne przywileje płynące z państwowej posady.
Posada
w urzędzie morskim, terenowym organie administracji, to niby żaden wypas, ale powiedzmy sobie, że Słupsk także metropolią nie jest, a bezrobocie w nim spore. Średnia płaca w takim urzędzie to od 1000 zł
do 1500 zł na łapę, jak się jest kierownikiem. W powiecie o bezrobociu sięgającym w porywach do 30 proc. (w samym Słupsku do 15 proc.) za taką posadę niejeden mąż by własną żonę udostępnił, a niejedna
żona co innego.
Bogusław Piechota nastał w Urzędzie Morskim w Słupsku z początkiem sierpnia 2006 r. Trzy miesiące po tym, jak ministrem od gospodarki morskiej został Rafał Wiechecki ("NIE" nr 27 i
47/2006), człowiek Romana Giertycha, narodowych poglądów i katolickich zasad. Bogusław Piechota jest także człowiekiem Giertycha, jego poglądów i zasad. Onegdaj był prezesem Stowarzyszenia Hodowców i
Producentów Świni Złotnickiej Pstrej "Łaciata". Jak tylko nastał w urzędzie morskim, powtórzył za Strąkiem, że ma wizję rozwoju urzędu, ale musi zdekomunizować i odmłodzić kadrę.
Z początkiem 2007
r. w Urzędzie Morskim w Słupsku zaczęła się rzeź, zwolnienia. Nie grupowe, Boże broń, aby nie podpaść pod paragrafy ustawy o zwolnieniach grupowych. Po jednemu, po dwóch. W odstępach dwóch, trzech
tygodni. Do tej pory z samego biura w Słupsku liczącego ok. 80 pracowników zwolniono ok. 1/4. Z powodu braku zaufania. Poszli na zieloną trawkę urzędnicy, sekretarki, kierowcy, informatycy. Na ich miejsce
Piechota przyjmuje innych. I co za dziwna prawidłowość, wszyscy nowo przyjęci związani są z Ligą Polskich Rodzin i startowali z jej list w wyborach samorządowych.
Wicedyrektor ds. technicznych urzędu
morskiego Tomasz Górski - pierwsze miejsce na liście Komitetu Wyborczego Ligi Polskich Rodzin w okręgu nr 1 w wyborach do Rady Miasta Słupska.
Kadrowiec Paweł Flinik - pierwsze miejsce na liście
Komitetu Wyborczego Wyborców Obywatelskie Porozumienie Prawicy w okręgu nr 1.
Sekretarka dyrektora Piechoty - siódme miejsce na liście Komitetu Wyborczego Wyborców Obywatelskie Porozumienie Prawicy w
okręgu nr 1.
Naczelnik wydziału zamówień publicznych Jerzy Zięcik - dziesiąte miejsce na liście Komitetu Wyborczego Ligi Polskich Rodzin w okręgu nr 4 w wyborach do Rady Miasta Słupska.
Tak by można
było wymieniać nazwisko po nazwisku: urzędników, sekretarki, kierowców, informatyków.
W międzyczasie dyrektor Piechota nielegalnie ustawił na falochronie w porcie w Ustce pomnik świętego Jana
Nepomucena. Figurę świętego zamówił kilka lat temu ks. Jan Giriatowicz, proboszcz słupskiej parafii św. Jacka. Chciał ją postawić na jednym z miejskich placów, ale nie uzyskał zgody władz miasta. Święty
przeleżał więc w kościelnej piwniczce. Teraz ks. Giriatowicz podarował figurę dyrektorowi Piechocie. Ten się nie certolił z uzyskaniem zezwolenia. W końcu rządzą pobożni. Zwolnieni są w rozpaczy. Co będą
robić teraz? W stolicy, to co innego. Mogliby iść na kasę do jakiego marketu albo do sprzątania. Ale w Słupsku wielkich marketów brak. Komu się poskarżyć? Toć to nawet za mało, aby do gazety jakiej lecieć
i alarmować. Pozostało modlić się do świętego Nepomucena. Ale on podobno tylko od sztormów chroni.