Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Rybacy w nerwach

Kurier Szczeciński, 2007-04-10
Kilka ostatnich tygodni, a nawet miesięcy, to okres żniw dla domorosłych wędkarzy, dorabiających sobie na łowieniu ryb. W rzekach i kanałach zgromadziło się w zimową porą przede wszystkim sporo okonia - ryby smacznej i poszukiwanej. W wielu biedniejszych, głównie popegeerowskich miejscowościach, łowienie ryb i sprzedawanie ich w tzw. punktach skupu, jest jedną z głównych form zarobkowania, przynajmniej przez kilka miesięcy w roku. Wystarczy dziennie złowić kilka kilo ryb, by odczuć przypływ gotówki w portfelu. Najbardziej zaradni potrafią złowić nawet ponad 20 kilogramów. Mogą za nie otrzymać powyżej 100 złotych. - To nie jest legalny proceder. Bo punkty skupu, tak jak i wędkarze, działają bez jakiejkolwiek podstawy prawnej. Nie mają zarejestrowanej działalności gospodarczej. Dlatego nie można ich nawet kontrolować, choćby pod kątem dyscypliny sanitarnej. A na dodatek do domowych skupów często trafiają niewymiarowe ryby - mówi Waldemar Jałukowicz, prezes spółki "Rybak" ze Stepnicy. Rybacy łowiący na Zalewie Szczecińskim mają pretensję o to, że nielegalnego procederu nie ucinają odpowiednie służby, w tym policja. - Przymykają na to oko, bo wychodzą z założenia, że lepiej jak sprzedają nielegalnie łowioną przez siebie rybę, niż mają kraść. Ale prawda jest taka, że z tego powodu najwięcej tracimy my - mówią. Legalnie działający rybacy twierdzą, że ich "dzicy konkurenci" trzebią im rybę, która wiosną wpływa do zalewu. Jedna miejscowość, taka jak choćby popegeerowski Czarnocin, może w ciągu dnia sprzedać do punktów skupu od stu do dwustu kilogramów ryb, głównie okoni. - Nie działają legalnie, a na dodatek nie łowią tak, jak robią to prawdziwi wędkarze. Na żyłce mocują po kilka haczyków, korzystają z różnych siatek i podbieraków i jeszcze nie patrzą na wymiary - skarżą się rybacy. Przed świętami Zalew Szczeciński stał się, na szczęście, bardziej łaskawy dla rybaków. Nastały bowiem "sandaczowe pogody", czyli wiatry północne, północno-zachodnie i wschodnie, które naganiają do sieci tę pożądaną i cenną rybę. Rybacy intensywnie nadganiali stracony czas, gdy pogoda im wyraźnie nie sprzyjała. A mieli go niewiele, bo okres ochrony sandacza zaczyna się dzisiaj.
 
Marek Osajda
Kurier Szczeciński
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl