Do kolizji dwóch kołobrzeskich kutrów doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek. W kuter KOŁ 68 uderzył KOŁ 6.
Według załogi KOŁ 68, uderzenie było tak silne, że mniejszy 15-metrowy kuter położył się niemal na bok na morzu pod naporem 24-metrowego KOŁ 6. Wydarzenie miało miejsce niedaleko Bornholmu.
- Dostałem
telefon około czwartej nad ranem, kiedy załoga złapała zasięg telefonu komórkowego - mówi Władysław Majca, armator KOŁ 68. - Rozmowa się urwała, więc nie wiedziałem, jak bardzo kuter ucierpiał. Teraz
widzę, że uderzenie większej jednostki bardzo poważnie uszkodziło łódź. Załoga miała szczęście, że w tym miejscu jest wzmocniona rama. Gdyby trafił trochę w ładownię, powstałaby dziura i poszliby na dno.
Gdyby mój kuter był mniejszy, na pewno nie przetrwałby tego wypadku.
Z relacji członka załogi KOŁ 68 wynika, że kuter po uderzeniu przechylił się prawie 90 stopni na bok. Woda wlewała się do środka
przez okna w sterówce. Członkowie załogi mocno poobijani musieli poddać się lekarskiej obserwacji. Od załogi KOŁ 68 usłyszeliśmy, że przyczyną morskiej kolizji miałoby być zaśnięcie rybaków z KOŁ 6 i
powierzenie sterowania kutrem niedoświadczonym osobom. Jeśli to prawda, to gdyby KOŁ 6 na swojej drodze nie spotkał KOŁ 68, zatrzymałby się na skałach Bornholmu.
Choć do kolizji doszło w nocy, pytany o
nią w południe armator kutra KOŁ 6 Eugeniusz Witczański najpierw stwierdził, że nic o niej nie wie, a następnie odmówił udzielenia jakichkolwiek informacji o jednostce.