Rozmowa z Krystianem Kleinem, prezesem Gdańskiego Terminalu Kontenerowego
Od 8 lat swego funkcjonowania Gdański Terminal
Kontenerowy co roku notuje wzrost przeładowywanych kontenerów. Również w 2006 r. zwiększył swoje obroty, mimo istnienia dwóch konkurencyjnych terminali w Gdyni: Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego i
Gdynia Container Terminal.
- Jak udało się osiągnąć takie wyniki? Czy następne lata mogą być równie pomyślne, wobec rozpoczynającego wkrótce działalność terminalu DCT w Porcie Północnym?
-
Dzięki naszej stałej obecności na rynku, zdołaliśmy osiągnąć 1 2% wzrost obrotów. Przeładowaliśmy ponad 77,5 tys. TEU. Trudno sobie wyobrazić, by na tym małym kawałku portu i w tych warunkach techniczno-
eksploatacyjnych, można było jeszcze osiągnąć jakiś istotny wzrost. Wydaje mi się, że nasze sukcesy polegają na tym, że - mimo wszystko - potrafiliśmy stworzyć naszym klientom niezłe warunki. Gdański
Terminal Kontenerowy stara się rozmawiać ze wszystkimi służbami kontrolnymi w taki sposób, by czuły, że działają w dobrej sprawie. To powoduje, że odprawy są szybkie. Jeżeli do godz. 15.00 kontener
zostanie wyładowany, a wszystkie dokumenty są w porządku i na miejscu, to na popołudniowej zmianie może on wyjechać.
I to jest chyba najważniejsza sprawa, którą udało nam się osiągnąć: odprawy są
terminowe, szybkie i wszystkim zależy na tym, żeby było ich jak najwięcej. Dotyczy to zarówno urzędu celnego, jak i sanepidu oraz, popularnie mówiąc, "kwarantanny". Od momentu, kiedy uruchomiliśmy w
ub.r. punkt odpraw weterynaryjnych, który podlega Gdyni, jeszcze się nam nie zdarzyło, żeby lekarze nie przyjechali do nas w umówionym terminie. To wszystko działa na korzyść naszych zleceniodawców i, być
może, właśnie dlatego wszystko sprawnie funkcjonuje.
- Z iloma armatorami obecnie współpracujecie i ile jest stałych linii kontenerowych zawijających do GTK?
- Chyba łatwiej byłoby
powiedzieć, z iloma nie współpracujemy, bo w zasadzie mamy akceptację przynajmniej 40 armatorów oceanicznych. Obecnie obsługuje nas jedna linia oceaniczna OOCL. Armator ma swój serwis europejski, tzw.
SBX - Scandinavian Express. Oprócz tego mamy, zmieniającą się w tej chwili, bardzo dla nas ważną linię, o charakterze short sea shipping - Containerships, który połączył się z Kursiu Linja. Obecnie jest
to nasz największy armator. Staramy się robić wszystko, aby Gdańsk był ważnym portem dla kontenerów europejskich, gdyż ich przewóz będzie się rozwijać, a za tym będą szły unijne dopłaty, m.in. w ramach
programu Marco Polo. Wiadomo, że całej Unii zależy na tym, by zmniejszyć liczbę tirów z kontenerami, kursujących po drogach Europy. To jest podstawowa sprawa.
Ci armatorzy mają sprzęt, który umożliwia
zabranie, w jednej warstwie, 33 palet typu euro. Kontenery są wprawdzie szersze, niż zwykłe oceaniczne, i trudniejsze w obsłudze, bo musi być do nich specjalistyczny sprzęt, ale ich stosowanie będzie
coraz powszechniejsze, a my będziemy dążyli, żeby dla tych europejskich kontenerów zrobić niszę właśnie w Gdańsku.
Poza tym, docierają do nas wszystkie linie feederowe, które zawijają do Polski,
poczynając od IMCL, który jest naszym najstarszym armatorem feederowym, poprzez BCL (co szczególnie cieszy, dlatego że jest to polski armator), a skończywszy na Team Lines, który regularnie zawija do nas
od połowy ub.r. Od kilku miesięcy pojawia się także statek Americain President Linę, który kursuje we wspólnym serwisie z Team Lines.
- Czy statki do waszego terminalu zawijają codziennie?
-
Bywa, że w tygodniu mamy jeden dzień wolny. W tej chwili obsługujemy ponad 40 zawinięć miesięcznie, niekiedy jest ich 47. To powoduje, że place szybciej się opróżniają, szybsza jest rotacja i czasami w
ciągu doby potrafimy obsłużyć trzy statki.
- Czy macie wystarczają ilość sprzętu i odpowiednią pojemność placów składowych do takiej liczby obsługiwanych kontenerów?
- Mamy odpowiednią ilość
placów, natomiast musimy polepszyć ich jakość. Do tego będzie potrzebny sprzęt do wysokiego składowania. Mamy nadzieję, że od lipca (lub początku sierpnia) będziemy mogli pracować suwnicą, która jest w
tej chwili montowana w Chinach. Nie znaczy to wcale, że mamy za mało przestrzeni. Musimy zainwestować w utwardzenie powierzchni i w odpowiedni sprzęt, żeby zwiększyć szybkość obsługi statków, dlatego że w
żegludze kontenerowej czas postoju jednostki w porcie to najważniejszy czynnik marketingowy: im port jest szybszy, tym więcej przyciąga statków. I my w tym właśnie kierunku musimy pójść.
- Po
modernizacji nabrzeża możecie przyjmować i obsługiwać 2 statki równocześnie.
- Dokładnie, statki o długości nie przekraczającej 150 m, a bardzo często takie do nas zawijają. To również jest bardzo
ważne z innego punku widzenia: nie ma możliwości mijania się wewnątrz portu i statek wchodzący musi poczekać na redzie na wyjście statku już obsłużonego. Będziemy się starali to, wspólnie z Urzędem
Morskim, zmienić i sprawić, by statki mijały się na dużej obrotnicy, która sąsiaduje z nami. Dotychczas kapitanat portu nigdy na to nie pozwalał. Trzeba więc opracować odpowiednie procedury, aby umożliwić
mijanie się statków możliwie najbliżej naszego terminalu.
- Od 1 czerwca ma rozpocząć pracę kolejny konkurent - terminal DCT w Porcie Północnym. Czy zatem w tym roku będziecie w stanie znów
zwiększyć swoje przeładunki?
- Trudno powiedzieć, czy tak będzie istotnie. DCT został zbudowany głównie pod statki duże. Prawdopodobnie celem jego powstania jest stworzenie w Gdańsku hubu dla
armatorów oceanicznych - i chyba w tym kierunku idę trwające właśnie rozmowy, choć wszystko jest owiane tajemnicą. Jest jednak oczywiste, że jeżeli któryś z armatorów: czy to Evergreen, czy jakikolwiek
inny duży armator, zdecyduje się wejść na Bałtyk, to jego statki, oprócz kontenerów tranzytowych do portów krajów bałtyckich i St. Petersburga, będą wiozły także pewną część kontenerów przeznaczonych do
Polski. Czy te kontenery absolutnie znikną z Gdyni, ze Szczecina, czy z naszego terminalu? Zobaczymy, jak to będzie w rzeczywistości. Staramy się stworzyć naszym klientom, zarówno w imporcie, jak i
eksporcie, takie warunki, aby było im u nas dobrze. I mam nadzieję, że to się uda. Nie twierdzę, ze będziemy dalej rozwijać się w takim tempie, jak dotychczas, ale mamy nadzieję, że ta 8-letnia praca
pomoże nam osiągnąć cel, do jakiego dążymy i ze po kolejnych inwestycjach możliwe będzie dojście do przeładunków na poziomie 100 tys. TEU -a może i wyższym.
- Dziękuję za rozmowę.