Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Armator bliżej marynarza

Namiary na Morze i Handel, 2007-01-26

Młodsze pokolenie marynarzy nie pamięta czasów, kiedy kontaktami zagranicznymi zarządzały 3 państwowe agencje morskie: w Szczecinie, Gdyni oraz w Warszawie. Przed 1990 r., każdy wyjeżdżający marynarz musiał przejechać przez stolicę, ponieważ tylko tu można było uzyskać wizę i tylko stąd można było odlecieć w świat. Sytuacja ta zmieni-ta się na początku transformacji ustrojowej, kiedy to otworzyły się możliwości tworzenia prywatnych usług załogowych i kiedy stopniowo zaczęto znosić wizy, a lokalne lotniska uzyskały połączenia międzynarodowe. Większość agencji crewingowych działa co prawda na Wybrzeżu, ale niektóre otworzyły również swoje biura w Warszawie. - Z naszych biur w Gdyni i Warszawie wysyłamy marynarzy na statki armatorów, z którymi współpracujemy - blisko 700 osób rocznie. Potowa z nich pochodzi głównie z południowej Polski, bo marynarze mieszkają w całym kraju, czego znad morza nie widać - mówi Lechosław Bar z B&B. Od paru lat, obserwujemy zmiany na marynarskim rynku pracy. Zdaniem L. Bara, obecnie jest to rynek marynarza, a nie armatora. To nie oficerowie szukają pracy, ale armatorzy szukają oficerów. Coraz częściej agencja pośredniczy w negocjacjach dotyczących wysokości pensji, ponieważ wysoko wykwalifikowany oficer, z dobrymi opiniami, nie musi akceptować proponowanych warunków. - Przedstawiamy armatorowi oficera za określoną stawkę - to on musi rozważyć, czy gotów jest go zatrudnić. Ta sytuacja nie ma nic wspólnego z naszym członkostwem w Unii, ale z ogólnoświatowym brakiem oficerów. Marynarski rynek pracy podzielił się na dwa segmenty: oficerowie i załogi szeregowe. O ile polscy absolwenci akademii morskich nie muszą się troszczyć o miejsce pracy po studiach, o tyle szeregowych marynarzy powoli zastępują inne narodowości. Dzieje się to głównie na tych statkach, na których polscy marynarze żądają wyższych zarobków, a w kalkulacji armatora są one już najwyższe, jakie może zaakceptować. Zastępując polskie załogi np. ukraińskimi, armator zaoszczędza na kosztach. Jednak ta sytuacja nie jest regułą. Nadal będą armatorzy, którzy dzięki systemom ulg, jakie mogą otrzymać od swego rządu, będą zatrudniać załogi unijne. W przyszłości, może to być również zaletą polskich armatorów, jeśli będą się rozwijać - mówi L. Bar. Jak wynika z analiz, marynarski rynek pracy będzie malał, a znaczenie agencji będzie traciło rację bytu. Postępująca globalizacja sprawia, że powstają firmy zarządzające pełną obsługą statków, łącznie z rekrutacją załóg. Dla grupy armatorów otwarcie takiej firmy w Polsce jest tańsze niz opłaty agencyjne pobierane przez firmę obcą. Ponadto, współczesny system łączności nie wymaga, aby armator utrzymywał kontakt z marynarzem za pośrednictwem agencji. Armator, zatrudniając ponownie np. oficera, wysyła mu kontrakt, bilet i wszystkie informacje dotyczące warunków pracy przez Internet. Następuje coraz większe przybliżenie członka załogi do pracodawcy i coraz więcej osób zatrudnia się samodzielnie, bez pośrednictwa agencji.
 
eg
Namiary na Morze i Handel
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl