Sezon turystyczny przed nami. Z naszej białej floty, liczącej nie tak dawno kilkadziesiąt jednostek, zostało
niewiele. Szkoda. Warto więc wspomnieć, że tradycje polskiej żeglugi przybrzeżnej zrodziły się w okresie międzywojennym.
Budowa portu morskiego i miasta Gdyni, tworzenie własnej floty, stoczni,
szkolnictwa morskiego sprawiły, że na skrawek polskiego Wybrzeża ściągały tysiące Polaków. Morze z towarzyszącą infrastrukturą wciągało jak narkotyk. Zaczęła się rozwijać żegluga wycieczkowa. Początkowo
musiały wystarczać motorówki, holowniki i kutry rybackie, adaptowane prowizorycznie do żeglugi pasażerskiej. Można jednak było zobaczyć rozwijający się port gdyński, popłynąć na wycieczkę po Zatoce
Gdańskiej czy na Hel.
Na pierwszym "pasażerze" z prawdziwego zdarzenia podniesiono uroczyście banderę 19 czerwca 1927 roku. Był nim "Gdańsk" o wyporności 547 ton, zabierający 700 pasażerów w
żegludze zatokowej lub 120 w rejsach bałtyckich. Niecały miesiąc później dołączyła do niego bliźniacza "Gdynia". Obydwa statki eksploatowała Żegluga Polska.
W maju 1928 roku przybrzeżną białą
flotą wzmocnił stary bocznokołowiec wiślany "Hanka", zabierający 150 pasażerów. Pływał na trasie Gdynia-Orłowo-Sopot. W czerwcu tego samego roku podniesiono bandery na dwóch kolejnych statkach. Były
to "Jadwiga" i Wanda", które nazwano imionami córek Józefa Piłsudskiego. Statki zbudowano w Wielkiej Brytanii. Miały wyporność 278 BRT i zabierały po 200 pasażerów. Pływały głównie w ruchu
turystycznym po Zatoce Gdańskiej. Stara "Hanka" została wycofana z eksploatacji w 1931 roku, a pozostałe 4 statki stanowiły trzon przedwojennej białej floty. Największe - "Gdańsk" i "Gdynia"
odbywały także liczne rejsy bałtyckie, odwiedzając z wycieczkami znane porty, min. Helsinki, Oslo, Sztokholm, Tallin, Kopenhagę oraz wyspę Bornholm.
W dwudziestoleciu międzywojennym dorobiliśmy się
też sporej, liczącej kilkanaście jednostek floty pasażerskiej na Wiśle. Były to piękne, klasyczne bocznokołowce, zabierające od 200 do 400 pasażerów. Niewielu dzisiaj pamięta takie nazwy, jak "Francja
", "Polonez" czy "Goniec".
Liczącą się jednostką była "Carmen", należąca do Polskiej Żeglugi Rzecznej "Vistula". Ten statek pasażersko-towarowy o wyporności 237 BRT, zabierający 366
pasażerów, pływał od maja 1934 roku na trasie Warszawa-Tczew-Gdynia.
Wojna przyniosła dotkliwe straty białej flocie. Zatonęły "Gdańsk" i "Gdynia" trafione niemieckimi bombami. Celowo
zatopiono "Wandę", blokując nią wejście do Basenu Prezydenta portu gdyńskiego, a "Jadwigę" zagarnęła Kriegsmarine, przebudowując ją na holownik. Na dnie spoczęła też większość wiślanych
bocznokołowców.
Po wojnie szybko przystąpiono do odbudowy floty, w tym także pasażerskiej. Podnoszono wraki, rewindykowano statki zagarnięte przez okupanta, remontowano jednostki otrzymane w ramach
podziału floty niemieckiej. Biało--czerwoną banderę podniesiono ponownie na "Wandzie", przemianowując ją na "Barbarę", oraz na "Jadwidze", która otrzymała nazwę "Anna", a następnie
"Halina". Do służby wróciła także większość wiślanych bocznokołowców, które pływały aż do lat sześćdziesiątych.
Rosła stopniowo powojenna flota białych "pasażerów" z charakterystycznymi
żółtymi kominami. Kilka statków przeszło swoistą metamorfozę, gdyż przebudowano je z niemieckich okrętów wojennych, m.in. "Pannę Wodną" zwodowaną w 1944 roku jako trałowiec oraz "Julię", którą
budowano jako ścigacz torpedowy.
W końcu lat czterdziestych biała flota liczyła już kilkanaście jednostek różnej wielkości. W 1955 roku z naddunajskiej węgierskiej stoczni im. Georgiu Deja przypłynęło
"Mazowsze" - pierwszy nowoczesny statek żeglugi przybrzeżnej, którego armatorem została Żegluga Gdańska. "Mazowsze" o wyporności 1013 BRT, zabierające 400 pasażerów w krótkie rejsy lub 120 w
żegludze pełnomorskiej, przejęło tradycję wycieczek do portów bałtyckich i pływało aż do 1983 roku.
Czas robi swoje i stare statki skreślano stopniowo z rejestrów. Lata sześćdziesiąte przyniosły
jednak nowy rozdział w historii białej floty. W1961 roku wszedł do służby na szlaku Szczecin-Świnoujście pierwszy, całkowicie zaprojektowany w kraju, statek pasażerski żeglugi przybrzeżnej - "Lilia
Weneda". Kilka miesięcy później rozpoczęto eksploatację bliźniaczej "Rozy Wenedy". .W sumie Żegluga Szczecińska i Żegluga Gdańska otrzymały 18 statków tej udanej serii, mogących również wypływać w
krótkie rejsy po Bałtyku. Miały wyporność 206 BRT i zabierały 260 pasażerów. Rejsy nimi cieszyły się olbrzymim powodzeniem.
Później na naszych wodach pojawiły się radzieckie wodoloty, mknące jak
pociski w tumanach rozpylonej wody, oraz "pasażery" ostatniej generacji - katamarany, którym nadano nazwy kamieni szlachetnych: "Szmaragd", "Opal" i "Szafir". Ich eksploatację rozpoczęła
na. początku lat osiemdziesiątych Żegluga Gdańska. Był to ostatni "zastrzyk" nowoczesnych statków pasażerskich.
Dzisiaj po większości jednostek licznej nie tak dawno białej floty pozostało tylko
wspomnienie. Za to żywiołowo rozwija się turystyka. Pasażerów i pieniądze zgarniają armatorzy niemieccy, rozwijający ekspansywnie żeglugę przybrzeżną. Kiedy obudzą się nasi?