Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi

Powrót

Wydrukuj artykuł

Z żeglarskim fasonem

Kurier Szczeciński, 2007-02-14

Rozmowa z Kazimierzem Rypińskim, nestorem zachodniopomorskiego żeglarstwa, pionierem Szczecina - Jeszcze w 2005 roku sędziował pan regaty na jeziorze Dąbie jako najstarszy czynny sędzia żeglarski, a z żeglarstwem szczecińskim jest pan związany od 1948 roku. Jakie były początki tej pana życiowej pasji? - Trochę nietypowe, ponieważ pierwszy raz w życiu wsiadłem na jacht mając... 28 lat. Pochodzę z Poznania, gdzie urodziłem się w 1920 roku, skąd po wojnie, już żonaty i dzieciaty, trafiłem z rodziną do Szczecina, ponad 60 lat temu, w 1946 roku, i tu już "zakotwiczyłem" na stałe. Właściwie przypadkowo, latem 1948 roku, przyjaciele z Jacht Klubu "Gryf" zaprosili mnie na rejs do Świnoujścia świeżo odbudowanym jachtem "Baśka". Właścicielem i kapitanem jachtu był śp. Józef Owieśniak, jeden z pionierów polskiego żeglarstwa w Szczecinie. Po drodze zniosło nas w trzciny, skąd wydostaliśmy się dopiero przy pomocy kolegów z "Conrada", także należącego do klubu "Gryf". To... zachęciło mnie do żeglarstwa i jeszcze w tym samym sezonie zostałem członkiem jachtklubu. Dwa lata później ówczesne władze go rozwiązały, a "Conrad" został "rozjechany" przez statek spacerowy "Telimena". Wyremontowany - przejęty przez LPŻ - startował jeszcze wielokrotnie i wygrywał w regatach, m.in. "Gryfa Pomorskiego". - Te powojenne pierwsze lata polskiego żeglarstwa w Szczecinie nie były chyba takie łatwe i sielankowe? - Oczywiście, były to trudne lata, ale nie brakowało optymizmu, jachting rozwijał się dynamicznie, tworzyły się koleżeńskie maszoperie, czyli armatorskie grupy żeglarzy, które różnymi sposobami zdobywały i remontowały jachty, byle ruszyć na wodę. Często były to zatopione kadłuby jachtów, znajdowane w najdziwniejszych miejscach, a czasem odkupywane przez nas od "ruskich". Środkiem płatniczym bywał w tych transakcjach... spirytus, a po chałupniczym remoncie jachty te latami służyły - lub jeszcze służą- nowym właścicielom i klubom. Tak jak ,,Chrobry" i "Conrad", wyremontowane za klubowe pieniądze - uzyskane jako odszkodowanie od Żeglugi Szczecińskiej, właściciela "Telimeny". Bywało wtedy biednie, ale zawsze z fasonem, w dobrym stylu, zgodnie z przestrzeganą powszechnie etyką i etykietą żeglarską. Przejawem tego był m.in. przyjęty ogólnie i obowiązkowy strój żeglarza, czyli białe, płócienne spodnie, bluza, czapka i tenisówki. Na wodzie wszyscy żeglarze, także nieznajomi, pozdrawiali się i pomagali sobie, nie było mowy o modnym dzisiaj szpanowaniu czy świadomym łamaniu prawideł drogi morskiej, dobrej praktyki czy zasad bezpieczeństwa. - A jak to wyglądało od strony prawnej i organizacyjnej? - To były czasy z innej bajki, jak mówi dzisiaj młodzież. Aby wyjść jachtem tylko na Odrę z przystani na Gocławiu, trzeba było się zgłosić do odprawy w placówce WOP-u. Władze patrzyły na nas niechętnie, zamykając drogę w świat i tolerując w święta państwowe, kiedy jachty stanowiły dobrą dekorację Watów Chrobrego. Jedyną okazją popływania po Zalewie Szczecińskim były specjalnie tak zwane regaty "Przyjaźni" albo "Pokoju" - wtedy wszyscy "walczyli o pokój" - organizowane każdorazowo za zgodą władz partyjnych. Bez takich ograniczeń można było żeglować na jeziorze Dąbie i dlatego tam przeniosły się i rozwinęły nasze przystanie. Na początku lat 50. władze doprowadziły jednak do likwidacji lub "połączenia" klubów i stowarzyszeń "nieprawomyślnych". Na szczęście zostało trochę jednostek prywatnych, ale na ich armatorów też była nagonka. Ja np. - będąc współarmatorem jachtu "Wojtek" - zostałem wtedy nazwany kułakiem. Zmiany przyszły po Październiku 1956, a potem szereg wielkich dokonań polskich i szczecińskich żeglarzy doszło do skutku tylko dzięki wsparciu władz lub państwowych sponsorów, i to m.in. na jachtach budowanych w naszej nieodżałowanej Szczecińskiej Stoczni Jachtowej im. Leonida Teligi. - Wróćmy jeszcze do pana kariery sędziego regatowego? - To naturalne, że mając jachty chcieliśmy się ścigać i już w 1949 r. odbyty się na jeziorze Dąbie pierwsze "Regaty Jesienne", do dziś rozgrywane jako najstarsza nasza impreza regatowa, prowadzona obecnie przez SEJK "Pogoń". Regaty nie mogą obyć się bez sędziów, więc lepszych i bardziej doświadczonych żeglarzy szybko przeszkolono i mianowano sędziami, a pierwszymi sędziami klasy państwowej byli Kazimierz Haska i Zbigniew Szymański. Inni - np. Władysław Owieśniak, Jerzy Szelestowski, Kazimierz Michalski i ja - zostaliśmy sędziami I klasy. Z tego grona tylko ja sędziowałem jeszcze w 2005 roku, rzeczywiście chyba jako najstarszy czynny sędzia żeglarski w Szczecinie, a być może i w kraju. Przez te wszystkie lata prowadziłem bardzo dużo imprez, do najbardziej udanych zaliczam morskie regaty "Gryfa Pomorskiego", zainicjowane przez Kazimierza Haskę i rozgrywane na Bałtyku. Trasa regat - z redy Świnoujścia - była tak planowana, by jachty przechodziły obok mola w Międzyzdrojach, co było atrakcją dla wczasowiczów. Teraz te regaty uproszczono, rozgrywane są tylko na trasie Świnoujście - Kołobrzeg - Świnoujście, nad czym ubolewam. Szkoda, że z kalendarza imprez ubyły też LPŻ-owskie "Regaty Pokoju", kiedy ścigaliśmy się na stałej trasie z jeziora Dąbie przez Zalew Szczeciński do Lubinia na jeziorze Wieko, i z powrotem. Ta impreza powinna być reaktywowana. - Ma pan w dorobku dalekie rejsy? - Świata nie opłynąłem, żeglowałem najczęściej podczas urlopów, ale i tak uzbierało się tego ponad 40 tys. mil morskich. Najdalszy i najdłuższy mój rejs to udział w historycznej transatlantyckiej wyprawie "Daru Szczecina" w 1976 roku. Był to w ogóle rekordowy rok dla szczecińskiego żeglarstwa oceanicznego, w którym kilkudziesięciu żeglarzy i aż pięć naszych jachtów pokonało Atlantyk. Trzy uczestniczyły w atlantyckiej Operacji Żagiel, na trasie Plymouth - Newport; były to "Zew Morza" z kpt. Zdzisławem Michalskim, "Dar Szczecina" z kpt. Zygmuntem Kowalskim, i "Polonez" z kpt. Krzysztofem Baranowskim. Do tego "Trygław" z kpt. Zygfrydem Perlickim zrobił rejs do Kanady, a Kuba Jaworski na "Spanielu" zajął 4. miejsce w OSTAR 76... Ja znalazłem się w drugiej załodze "Daru Szczecina", która z kpt. Leszkiem Zarębskim przyprowadziła jacht z Nowego Jorku do domu przez Halifax, Plymouth i Kanał Kiloński, co trwało prawie trzy miesiące. Żeby wtedy popłynąć, wykorzystałem dwa urlopy, i jeszcze miesiąc urlopu bezpłatnego... - Pana dużą zasługą jest też gromadzenie i opracowanie kroniki naszego okręgu, który niedawno świętował 60-lecie polskiego żeglarstwa w Szczecinie i na Pomorzu Zachodnim. Jak z tej perspektywy lat ocenia pan dzisiejsze szczecińskie żeglarstwo? - Niewątpliwie dużo się zmieniło, świat jest otwarty przed żeglarzami, dzisiaj kluby zrzeszają głównie prywatnych armatorów jachtów, ale, niestety, wielu z nich - moim zdaniem - to pseudożeglarze, którym często brakuje nie tylko poprawnego fasonu, ale i elementarnego poczucia odpowiedzialności, czego przykładem jest ostatnia styczniowa tragedia na Zalewie Szczecińskim. Mam nadzieję, że to się zmieni w dobrym kierunku. Cieszę się, że do żeglarzy wróciła i jest własnością ZOZŻ Marina Gocław wraz z "Jachtową", którą kiedyś nazywaliśmy "Pałacem Jachtowym". Duża w tym zasługa działaczy ZOZŻ, którzy uratowali ten obiekt z majątku byłej "Pomeranii". Podziwiam też realizowany przez ZOZŻ, skierowany do młodzieży i nauczycieli, a finansowany przez miasto Program Edukacji Morskiej wraz ze Szczecińską Szkołą Pod Żaglami. - Przed nami - w sierpniu br. – szczeciński finał wielkich regat Tali Ships' Races? - Nie biorę już udziału w przygotowaniach, ale życzę, by było jak najlepiej. Może ta wielka impreza żeglarska zmieni wreszcie myślenie władz Szczecina i zwróci miasto z powrotem twarzą do wody. - Dziękuję za rozmowę. W imieniu czytelników "Kuriera" i żeglarzy życzę jeszcze wielu kolejnych lat zdrowia i żeglarskich dokonań...
 
Wiesław Seidler
Kurier Szczeciński
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl