Nowe zasady wynagradzania marynarzy przygotowuje zespół ds. biało-czerwonej bandery. Płaca byłaby podzielona na dodatek
morski i pensję podstawową. A podatki i ZUS byłyby znacznie niższe.
Na polecenie ministra gospodarki morskiej zespół przygotowuje projekt Ustawy o pracy na morskich statkach handlowych. Razem z Ustawą
o podatku tonażowym miałaby ona zachęcić armatorów do powrotu pod polską banderę.
- Rozwiązanie jest kompromisowe, gdyż wynagrodzenie marynarza, przykładowo 4 tysiące złotych, mogłoby być podzielone na
pensję zasadniczą i dodatek morski. Dodatek byłby traktowany jak dieta i zwolniony z opodatkowania - tłumaczy minister Rafał Wiechecki. -Natomiast pensja zasadnicza podlegałaby normalnemu opodatkowaniu.
Wysokość dodatku morskiego ustalaliby wspólnie armatorzy i marynarze lub w ich imieniu związki zawodowe. Jeżeli np. strony ustaliłyby, że pensja zasadnicza będzie minimalna, to podatek dochodowy byłby
płacony de facto od tysiąca złotych. -A więc skarb państwa miałby dochód, którego obecnie nie ma w ogóle - przypomina Wiechecki.
Zmiany dotyczyć będą także ubezpieczeń społecznych: - Chcielibyśmy, żeby
podstawą wymiaru składki było 50 procent pensji zasadniczej - informuje szef resortu. Obecnie pływający na kontraktach ludzie nie są przez armatorów ubezpieczani, a i sami marynarze bardzo często nie
ubezpieczają się w ZUS-ie. W nowej ustawie ubezpieczenie byłoby znacznie niższe, ale obowiązkowe. Zatrudnieni na morzu uzyskaliby ochronę emerytalną i rentową.
- Myślę, że to rozwiązanie jest
naprawdę daleko idące i kompromisowe - uważa minister. Ma tu na myśli Ministerstwo Finansów, które dotychczas niechętnie podchodziło do takich rozwiązań. Według Wiecheckiego, teraz fiskus miałby z pracy
marynarzy przynajmniej jakieś dochody.
- Natomiast resort pracy powinien być zadowolony z tego powodu, że marynarze będą objęci obowiązkowym ubezpieczeniem społecznym. Nie będzie więc, jak do tej pory,
dobrowolności.
Rafał Wiechecki ma przekonywać obu ministrów do projektu. Nie zgadza się z opiniami, że gdy w życie wejdzie nowe prawo, to podobnych ulg będą się domagać pracodawcy, którym pracownicy
uciekli do pracy za granicą.
- Niektórzy zupełnie nie rozumieją specyfiki zawodu marynarza, który mieszka w Polsce i pracuje w Polsce. Na statku jedynie pływa. Nie pracuje więc za granicą, bo nie
wyjeżdża za granicę do pracy, lecz zatrudniony jest u polskiego armatora - precyzuje minister.
Nowa ustawa dotyczyłaby około 4 tysięcy ludzi.