Szefowie regionalnej "Solidarności" twierdzą, że nie mają nic wspólnego z pomysłem byłego prezesa stoczni na
prywatyzację tej firmy - nawet go nie znają. Pomogli jedynie spotkać się Krzysztofowi Piotrowskiemu z wojewodą. Co innego wynika z informacji od wojewody.
W Stoczni Szczecińskiej Nowej trwa od
poniedziałku protest "Solidarności". Firmę oflagowano. Zarząd regionu tego związku informuje, że protestuje przeciwko opieszałości rządu z przyjęciem harmonogramu prywatyzacji polskich stoczni.
Opóźnienie grozi tym, że Komisja Europejska będzie zmuszona zażądać zwrotu udzielonej firmom przez państwo pomocy publicznej, przez co mogą upaść.
Na wczorajszej konferencji prasowej związkowcy
byli oburzeni "insynuacjami" w mediach, jakoby mieli znać i angażować się w plan prywatyzacyjny K. Piotrowskiego, byłego prezesa upadłego holdingu. Prasa poinformowała, że w myśl tej koncepcji do
holdingu miałby wejść norweski koncern, a Agencja Rozwoju Przemysłu miałaby sprzedać mu stoczniowy majątek.
Naciskani przez dziennikarzy Mieczysław Jurek, przewodniczący "regionu" i Andrzej
Antosiewicz, szef stoczniowej "Solidarności", przyznali, że odbyły się dwa spotkania Piotrowskiego z wojewodą. - Nie znam jednak szczegółów tej sprawy - stwierdził M. Jurek. - Piotrowski sam się
zgłosił do zarządu regionu.
- Na dzisiaj nie otrzymaliśmy od pana Piotrowskiego żadnego programu - przekonywał Antosiewicz. - Wiem, że spotkał się z prezesem ARP i miał przekazać taki projekt.
Tymczasem Agnieszka Muchla, rzecznik prasowy wojewody, poinformowała PAP, że przed paroma dniami wojewoda Robert Krupowicz przesłał do kancelarii premiera pomysł prywatyzacji. "Z koncepcją opanowania
kryzysu finansowego w stoczni wystąpił były prezes upadłego holdingu stoczniowego Krzysztof Piotrowski, wspólnie z przewodniczącym regionu Pomorza Zachodniego NSZZ "Solidarność" Mieczysławem Jurkiem,
przewodniczącym stoczniowej organizacji związkowej NSZZ "Solidarność" Andrzejem Antosiewiczem oraz byłym ministrem pracy i polityki społecznej Longinem Komołowskim" - czytamy w dokumencie.
Według rzeczniczki, wojewoda nazwał tę koncepcję "bardzo kosztownym i ryzykownym pomysłem". Oszacowane wstępnie koszty związane z jej realizacją miałyby wynieść około 300 mln zł, pokryłby je Skarb
Państwa.
Według związkowców, ich protest przyniósł już jeden wymierny efekt - rząd przyspieszył zatwierdzenie harmonogramu prywatyzacji stoczni. Potwierdzono to wczoraj w resorcie skarbu.
-
Dokument ma być przyjęty do godziny 16 w trybie obiegowym, po naniesieniu uwag poszczególnych ministerstw - usłyszeliśmy w biurze prasowym.
Jednak do wieczora trwały jeszcze ostatnie ustalenia.
Ostatecznie komunikat w tej sprawie ma być opublikowany dzisiaj.