Ile węgla dostaną polskie porty na eksport? Kilka dni temu wiceminister gospodarki Paweł Poncyliusz przywiózł
hiobową wieść - port w Świnoujściu może go dostać nawet zaledwie milion ton. Oznacza to wegetację spółki na skraju upadłości. Na razie wszyscy starają się pocieszać, że negocjacje nie są jeszcze
zakończone, więc ilości mogą być nieco wyższe.
Jak nas poinformowano w Kompanii Węglowej SA, za dziesięć miesięcy tego roku węgla na eksport będzie mniej o 3,6 mln ton. - Dotyczy to również wysyłki za
pośrednictwem portów morskich - mówi Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej. - Po prostu sprzedaż węgla za granicę drogą morską jest mniej opłacalna, niż na rynek krajowy.
Będąc w
Szczecinie wiceminister Poncyliusz stwierdził nawet, że taki handel przynosi kopalniom straty, bo gdy koszt wydobycia niektórych gatunków wynosi 180 zł za tonę, to wysyłając go morzem za granicę otrzymują
one 100 zł.
- Generalnie istnieje tendencja do ograniczania eksportu morzem, zwłaszcza że popyt w kraju wzrasta a ceny są wyższe - mówi Madej.
Kompania wygasza
Kolejnym problemem 17
kopalń podlegających kompanii jest brak wagonów na węgiel. - Mamy problem jeśli chodzi o węglarki, a to również wpływa na rytmiczność i wielkość dostaw surowca do portów - dodaje rzecznik kompanii.
Winowajcą jest zdaniem górników PKP Cargo. Przedstawiciele tego przewoźnika informują, że w tej chwili przewożą kruszywa i płody rolne.
Według Madeja, kopalniom nie grozi zapaść wydobywcza. Jak jednak
poinformował na konferencji wiceminister Poncyliusz, spółki mają problemy techniczne, bo wyczerpują się stare pokłady węgla.
- Kompania Węglowa przeznacza na inwestycje 500 mln złotych. Mamy jednak
problem, gdyż udostępnionych obecnie zasobów operacyjnych kopaliny wystarczy jeszcze na około 18 lat. W związku z tym musimy inwestować, i to potężne kwoty, aby myśleć o węglu jako surowcu, który
gwarantuje bezpieczeństwo energetyczne kraju - wyjaśnia rzecznik KW.
Węglokoks negocjuje
Węglokoks, który kupuje od kopalń węgiel na eksport, jeszcze negocjuje jego ilość na rok
przyszły. - Na razie więc trudno dokładnie powiedzieć, jak będzie wyglądała sytuacja - mówi Jerzy Galemba, rzecznik prasowy Węglokoksu. - Na pewno będzie to jednak mniej niż w tym roku.
Galemba
wylicza, że w 2006 roku Węglokoks planował wysłać za granicę 18-19 mln ton, ale całkowity eksport - lądem i morzem - wyniesie ok. 16 mln ton. Zakładając, że lądem Polskę opuści ok. 7 mln ton, reszta -
czyli ok. 9 mln ton - popłynie do zagranicznych odbiorców morzem. Jeżeli w kolejnych latach eksport będzie malał, to na pewno nie kosztem przewozów lądowych.
Niepokój w Gdańsku
"Wygaszanie" morskiego eksportu spowodowało zamieszanie w Porcie Północnym w Gdańsku. Tymczasem węgiel stanowi tam podstawę przeładunków. Marek Czernowski, główny dyspozytor ZMPG, przypomnina, że 2004
roku w Gdańsku przeładowano jeszcze 5,9 mln ton węgla, a w 2005 - 5,1 mln ton.
- Obecnie mamy do czynienia z drastycznym spadkiem przeładunków - podkreśla Czernowski. Wylicza, że w ciągu 10 miesięcy w
Porcie Północnym przeładowanych zostało ponad 3,3 mln ton. Ogółem planowane jest osiągnięcie przeładunków węgla w 2006 r. na poziomie 4,7 mln ton.
- W tych warunkach musimy włożyć dużo wysiłku, żeby
zamknąć ten rok korzystnym wynikiem - mówi Jerzy Szatkowski, prezes Portu Północnego.
W Gdańsku dostrzegają powody związane z brakiem długofalowej polityki względem polskiego górnictwa. W efekcie mamy
niedoinwestowane kopalnie, których zarządy opierają się na "eksploatacji istniejących ścian, a nie otwieraniu nowych", co z kolei powoduje małą wydajność.
- Nic nie wskazuje na to, by w 2007 roku
miała nastąpić radykalna poprawa sytuacji, stąd konieczne są nasze rozmowy z Węglokoksem. Dopiero po nich będziemy mogli sprecyzować nasze plany na rok przyszły - mówi Roman Kolicki, rzecznik tamtejszego
portu.
W Gdańsku już rozważają przeprowadzenie zmian w zakładowym układzie pracy. Być może nie obejdzie się bez restrukturyzacji w spółce. Bierze się też pod uwagę obniżenie pensji. Natomiast redukcja
zatrudnienia ma się odbywać przez wysyłkę pracowników na emeryturę.
Świnoujście - deja vu
Dla Portu Handlowego Świnoujście załamanie ilości węgla na eksport rozpoczęło się już we
wrześniu. Kierownictwo spółki ma wielki powód do zmartwienia, bo w ogólnych przeładunkach towar ten stanowi od 60 do 70 procent, a zapowiada się, że przez nabrzeże zamiast 4 przejdzie go tylko 2,5 mln
ton. Tamtejsze keje - podobnie jak i gdańskie - przeżywały już taką zapaść. W roku 2003 ilość ładunku spadła do poziomu 3,2 mln ton, a rok zakończył się fatalnie. Aby zapobiec upadkowi firmy, zarząd PHŚ
podjął wtedy decyzję o zwolnieniu 130 pracowników, a pozostałym obniżył pensje o 15 proc.
- Ten rok z uwagi na zupełne załamanie się eksportu węgla również zakończymy stratą ok. 5 mln zł. Rok przyszły
jest dla nas wielką niewiadomą, bowiem prognozy przedstawiane przez Węglokoks, na tę chwilę, mówią o 4,5 mln ton do podziału na wszystkie cztery porty - alarmuje Marek Kowalewski, prezes PHŚ.
Według
niego, jeżeli od tej wielkości odjąć specjalistyczne gatunki węgla które przeładowują Gdynia i Szczecin, do podziału między Gdańsk i Świnoujście zostaje 3 mln ton. A to zbyt mało i może nawet doprowadzić
do bankructwa któregoś terminalu. Do wiceministra skierowano więc apel o sprawiedliwy rozdział węgla między porty, Poncyliusz obiecał, że będzie się starał, ale wiele zależy od tego, z którego portu
węgiel będą chcieli odbierać armatorzy. W Świnoujściu przypominają także o niekorzystnych dla tego portu taryfach przewozowych PKP Cargo: transport ze Śląska jednej tony węgla do tego portu jest w
porównaniu z Gdańskiem droższy o 1 euro.
Kowalewski przypomina jednak, że Świnoujście jako port ma największe w kraju możliwości składowe i jednorazowo może przyjąć aż milion ton węgla, a ponad 2/3
obszaru i potencjału przeznaczonych jest właśnie na obsługę czarnego złota. Inwestycje w inne rodzaje towarów są dopiero planowane - m.in w terminal przeładunku śruty
sojowej.