"Szansę rozwoju polskiej floty morskiej. Statki pod biało-czerwoną banderą. Zawód -marynarz" - to wiodące tematy konferencji,
jaka 25 października br. odbyła się w siedzibie Krajowej Izby Gospodarczej, w Warszawie, a została zorganizowana przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej, z inicjatywy Krajowej Izby Gospodarki Morskiej.
- Głównym jej celem było zaprezentowanie podstawowych problemów sektora morskiego różnym środowiskom ustawodawczym, wykonawczym czy opiniodawczym ze stolicy i z kraju - wskazuje Dorota Sobieniecka-
Kańska, dyrektor Biura KIGM.
Od tych środowisk w dużym stopniu zależy poparcie i uchwalanie nowych rozwiązań korzystnych dla poszczególnych branż morskich. Takie konferencje mają odbywać się cyklicznie
(prawdopodobnie raz na kwartał).
- Na pierwszych chcemy zaprezentować branże, które mają się najlepiej, by uświadomić szerokim gremiom, że w gospodarce morskiej dzieją się także pozytywne zmiany. W
obiegowej opinii, zwłaszcza w głębi kraju, właściwie ona nie istnieje, bo nie ma statków, nie ma floty, nie ma stoczni. Chcieliśmy więc pokazać, że polska żegluga funkcjonuje, że są polscy armatorzy i
polskie statki, nawet jeśli pływają pod obcymi banderami. Podobnie dobrze ma się zawód marynarza oraz morskie szkoły i uczelnie - podkreśla D. Sobieniecka-Kańska.
Dwie sprawy zdominowały warszawską
konferencję: nowe regulacje prawne, mające ułatwić powrót statków pod biało-czerwoną banderę oraz rosnący udział w rynku polskich marynarzy i ich pozytywny wpływ na ograniczanie bezrobocia. Jak
stwierdzili przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki Morskiej, pierwszym znaczącym krokiem w kierunku powrotu statków pod narodową banderę było podpisanie przez prezydenta ustawy o podatku tonażowym. Tego
rodzaju rozwiązania, służące akumulacji osiąganych zysków i przeznaczaniu ich na nowe inwestycje, muszą być jeszcze uzupełnione nowymi zasadami zatrudniania i pracy na statkach, a także regulacjami,
zmieniającymi dotychczasowy system opieki zdrowotnej i zabezpieczenia społecznego marynarzy oraz system opodatkowania tej grupy zawodowej. Jak podkreślano w czasie konferencji, liczebność grupy zawodowej
marynarzy wzrosła z ok. 20 tys. w okresie największego rozwoju polskiej floty handlowej (1989 r.) do 35 tys. w 2004 r., przy niemal całkowitym zaniku floty pod polską banderą, stając się najliczniejszą w
Polsce grupą zawodową związaną z gospodarką morską i w bardzo dużym stopniu odciążającą polski rynek pracy. Nasza rodzima flota zatrudnia jedynie 4500 marynarzy, pozostali pływają na zagranicznych
statkach. Ale jak stwierdził podczas swej prezentacji kpt.ż.w. Jerzy Puchalski, eksport marynarzy nie powoduje negatywnych skutków społecznych, jak np. w przypadku lekarzy. Marynarze nie opuszczają Polski
na stałe i nie zostają emigrantami. Wysoki poziom wykształcenia oficerów polskich gwarantuje im zatrudnienie na statkach zaawansowanych technologicznie, a więc oferujących najwyższe zarobki. Nie jest to
więc eksport taniej siły roboczej, a wysoko kwalifikowanych specjalistów i know-how.
Zapotrzebowanie na marynarzy w Unii Europejskiej będzie - według prognoz - wzrastać przez następne dziesięciolecia,
ponieważ gospodarka Wspólnoty w znacznej mierze opiera się na transporcie morskim: ponad 90% handlu zewnętrznego i 43% wewnętrznego odbywa się morzem. Dlatego, by wykorzystać coraz większe zapotrzebowanie
na świecie na polskie kadry morskie, resort gospodarki morskiej deklaruje działania zmierzające do promowania zawodu marynarza wśród polskiej młodzieży, a także do promocji polskich ośrodków akademickich
w Gdyni i Szczecinie - jako bardzo dobrze przygotowanych do kształcenia kadr morskich dla całej Unii.
Wydźwięk warszawskiej konferencji był optymistyczny: polska gospodarka morska ma szansę na szybki
rozwój w najbliższych latach. Sprzyjać temu będą także środki przeznaczone dla tego sektora w budżecie Unii na lata 2007-2013, które mogą sięgnąć nawet 800 mln euro. Znaczna ich część ma być przeznaczona
na rozwój i modernizację infrastruktury.