Czy w regionie powstanie stocznia złomowa? Inwestycją zainteresowana jest firma V. Ships France SAS. Wczoraj w Szczecinie zaprezentowano
wstępną koncepcję przedsięwzięcia. Już podczas tej prezentacji doszło do polemiki między zwolennikami a przeciwnikami. "Za" byli stoczniowcy, przeciw - Urząd Morski. Urząd Wojewódzki nie powiedział
"nie".
Firma V.Ships France SAS wchodzi w skład światowego holdingu, który zarządza 900 różnymi statkami. Wykonuje też związane z tym usługi: naprawy, konserwacje, zaopatrzenie. V.Ships Holding
zatrudnia w 68 biurach w 60 krajach świata 1100 pracowników i ponad 20 tys. marynarzy na statkach. - Nie jesteśmy armatorem, lecz staramy się zapewnić kompaniom żeglugowym lepsze warunki działania -
tłumaczył w Urzędzie Wojewódzkim Jean-Christophe Saint-Genies, dyrektor projektów V.Ships France SAS.
Francuzi najchętniej zainwestowaliby w już istniejącą infrastrukturę stoczniową. W "stacji
demontażu statków" chcieliby ciąć jednostki średniej wielkości. - Aktualnie we flocie marynarki wojennej Wielkiej Brytanii na złomowanie czeka 11 okrętów, natomiast we francuskiej 17 - wyliczał Saint-
Genies. Dyrektor uspokajał, że nie byłyby rozbierane okręty o napędzie atomowym.
Z kolei Jacąues Coru, prezes firmy SWAP, wyjaśniał, że kasacja statków to cały łańcuch kooperantów, którzy zajmują się
odpadami i ich utylizacją. Procedury podlegałyby ustaleniom konwencji bazylejskiej, a inwestycja miałaby powstać i działać w zgodzie z unijnymi przepisami.
Propozycja francuska zainteresowała
przedstawiciela Stoczni "Gryfia". - Mamy warunki do demontażu statków, ale nie posiadamy możliwości unieszkodliwiania toksycznych dla środowiska materiałów - stwierdził Tadeusz Szary, dyrektor
techniczny "Gryfii". - Gdyby się nam to jednak finansowo opłacało, to możemy rozmawiać.
Ryszard Stoltmann, prezes Stoczni "Pomerania" w upadłości: - Jesteśmy na zakręcie i poszukujemy
inwestora. Jeżeli taka działalność byłaby opłacalna, to jak najbardziej należałoby iść w tym kierunku.
- Administracja morska będzie się zdecydowanie sprzeciwiać lokalizacji w Polsce złomowania
statków! Już sama taka propozycja deprecjonuje nasz kraj! - stwierdził natomiast kategorycznie Henryk Ramęda, zastępca dyrektora Urzędu Morskiego w Szczecinie. - Złomowanie statku to nie tylko prosty
zysk, to również wieloletnie skutki takiej działalności, bardzo niepożądane dla środowiska i... przemysłu, bo taka prymitywna działalność nie sprowadza do kraju nowych technologii.
Zdaniem Ramędy,
kasacja statków wymaga infrastruktury "równie prymitywnej i niebezpiecznej jak utylizacja odpadów". - Przeznaczona do kasacji jednostka ma zwykle pełne zbiorniki oleju, resztki paliwa, wody zaolejone.
Na statku średniej wielkości takich pozostałości może być 500-700 ton. Ponadto na frachtowcach są śmieci i materiały szkodliwe. Tak było w przypadku wycieczkowca "Rotterdam", w którego wnętrzu było
kilka tysięcy ton azbestu - wyliczał dyrektor UMS.
- Ma pan rację, że kasacja jest procesem uciążliwym, jednak my gwarantujemy nad nim pełną kontrolę i zabezpieczenia. Odbywałoby się to również pod
nadzorem administracji lokalnych - ripostował Saint-Genies.
- Ja nie widziałbym tak czarno tego złomowania jak administracja morska - dodał Paweł Niedźwiedź, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska i
Rolnictwa ZUW. - Może do samego demontażu statku nie są konieczne subtelne techniki, ale utylizacja odzyskanych materiałów wymaga już superzaawansowanych technologii. I dlatego widzę możliwość takiej
działalności
w województwie.