Złoża surowców są często oddalone od światowych centrów produkcyjnych, a atrakcyjne rejony letniego wypoczynku dla bogatych leżą
daleko od zamożnych krajów. Nic więc dziwnego, że oceany i morza to jeden wielki szlak transportowo-przewozowy, a wody morskie są coraz dogodniejszym miejscem na spektakularne ataki. Jednak armatorzy nie
mają zamiaru biernie przyglądać się zagrożeniu.
Po wojnie jeden z pierwszych ataków terrorystycznych na morzu miał miejsce w 1961 r., gdy opozycjoniści portugalscy uprowadzili statek pasażerski
"Santa Maria". Domagali się ustąpienia junty Salazara - przypomina komandor porucznik rezerwy Sebastian Kalitowski, ekspert od terroryzmu na morzu, byty dowódca grupy specjalnej płetwonurków w
legendarnej jednostce marynarki wojennej "Formoza", która realizuje m.in. zadania związane z walką z terroryzmem morskim.
Fakty mówią za siebie
Potem następowały kolejne akty morskiego
terroryzmu. W dwa lata później FALM, wenezuelska grupa opozycyjna wobec tamtejszego rządu, zajęła statek pasażerski "Anzoteąue".
- W 1971 r. brytyjskie służby udaremniły podłożenie materiału
wybuchowego pod transatlantyk "Queen Elizabeth". Zamachu chcieli dokonać bojownicy z Irlandzkiej Armii Republikańskiej - podaje kolejny przykład terroryzmu morskiego kmdr por. Kalitowski.
W tym
samym roku palestyńscy fedaini zaatakowali izraelski tankowiec w Bab el Mended. Z kolei w 1973 r. organizacja "Czarny Wrzesień" zatopiła statek "Sanya", a w rok później japońska Armia Czerwona
uprowadziła filipiński prom "Laju". Wcześniej wysadzili oni zbiorniki z ropą w singapurskiej rafinerii.
W 1976 r. miał miejsce zamach bombowy na cumujący na Puerto Rico statek wycieczkowy bandery
radzieckiej "Maksym Górki". W 1980 r. członkowie Frontu Wyzwolenia Sahary Palisario uprowadzili dwa statki hiszpańskie i jeden portugalski. - Przełomowy był rok 1985, doszło wówczas do uprowadzenia
statku pasażerskiego "Achille Lauro" z 450 osobami na pokładzie. Dokonał tego Front Wyzwolenia Palestyny. Domagano się uwolnienia kilkudziesięciu towarzyszy więzionych w Izraelu.
- Zamordowano
jednego pasażera - mówi komandor. - Od tamtej pory zaczęto inaczej patrzeć na zjawisko terroryzmu morskiego, a Zgromadzenie Ogólne ONZ zleciło Międzynarodowej Organizacji Morskiej stworzenie spójnego
systemu norm międzynarodowych dla przeciwdziałania atakom terroru na morzu.
Kolejnym przełomem w taktyce działań terrorystycznych na morzu był, według oficera, atak w porcie Aden. Przypomnijmy, że w
2000 r. w amerykański niszczyciel USS "Cole" uderzyła łódź wypełniona 400 kilogramami ładunku wybuchowego. - W efekcie w burcie powstała dziura o średnicy 10 metrów. Zginęło 17 marynarzy, 30 było
rannych - wylicza Kalitowski.
Antyterroryści od morza
Terroryzm morski, podobnie jak lądowy, ewoluował. Zamachowców coraz mniej interesowali zakładnicy, a coraz bardziej jak największa
liczba ofiar i medialny rozgłos. Świat odpowiedział jednostkami antyterrorystycznymi. Ochraniają one obiekty strategiczne narażone na atak terrorystyczny od lądu i od strony wody. W drugim przypadku muszą
baczyć na to, co dzieje się na wodzie i pod jej powierzchnią. Czy wszystkie instalacje w kraju są przez nie chronione? - Bardzo dobrze zabezpieczone są platformy wiertnicze Petrobaltiku oraz naftoport w
Gdańsku - mówi kmdr Kalitowski.
Nie kryje, że najbardziej kosztowna jest ochrona podwodna, "wyższa szkoła jazdy". - Ma ona zabezpieczyć przed możliwością dostania się do portu pod wodą i założenia
ładunków wybuchowych w celu zniszczenia instalacji portowych. Natomiast ochrona nawodna powinna zabezpieczyć m.in. przed uderzeniem łodzi wybuchowej w kadłuby statków przewożących lub przeładowujących
ładunki niebezpieczne - tłumaczy.
- Jako jeden z najlepiej zabezpieczonych pod tym względem portów (w Europie) podawany jest Rotterdam.
Kodeks ze stopniami
W lipcu 2004 roku, po
konferencji na temat bezpieczeństwa na morzu, w życie wszedł Międzynarodowy Kodeks Ochrony Statków i Portu (ISPS). - Kodeks ISPS - mówi Krzysztof Gogol, doradca dyrektora Polskiej Żeglugi Morskiej ds.
mediów - dotyczy statków powyżej 500 GT i zawarte są w nim szczegółowe informacje, jak załogi i armatorzy powinni się zachowywać w sytuacjach zagrożenia terrorystycznego. Kodeks postanawia o powołaniu
specjalnych stanowisk na szczeblu armatorskim i na statkach. Są to oficer ochrony statku i oficer ochrony armatora. Ich odpowiednicy są także w portach. Osoby te są odpowiedzialne za opracowanie,
realizację, nowelizację i wykonanie planu ochrony statku lub portu. W razie czego muszą też być ze sobą w kontakcie.
- Ustalono, że np. statek może podlegać trzem stopniom zagrożenia - wyjaśnia Gogol.
- Na pierwszym praktycznie nie ma zagrożenia, ale mówi się, że załoga powinna ćwiczyć. Z drugim mamy do czynienia, gdy na burcie znajdzie się np. jakiś podejrzany pakunek. Trzeci oznacza bezpośredni atak
terrorystyczny czy piracki.
Uprowadzony statek może posłużyć napastnikom do uderzenia w inny obiekt. A np. na terenie polskich portów jest wiele instalacji przemysłowych, które mogłyby się stać celem
ataku. Także w zespole Szczecin i Świnoujście stoi sporo zbiorników i instalacji, w których są łatwopalne czy trujące dla środowiska substancje. Tymczasem firm ze specjalistami od ochrony
antyterrorystycznej jest, zdaniem oficera, niewiele. - O ile rynek firm ochroniarskich jest nasycony i różnej jakości agencji jest ok. 500, to nie ma komercyjnych jednostek antyterrorystycznych, które
zajmowałyby się tym, co na Zachodzie nazywane jest maritime security - mówi kmdr por. Kalitowski.
Sebastian Kalitowski jest prezesem pierwszej takiej firmy. Niedawno Security and Counter Terrorism
Agency pokazała swoje umiejętności abordażu, "eliminując" terrorystów na pokładzie "Nawigatora XXI". W grupie pracują m.in. byli komandosi z legendarnej "Formozy", jednostki marynarki
wojennej.
Dźwiękiem w napastnika
- Do ochrony statków stosuje się m.in. urządzenia emitujące dźwięk. - Pierwszy raz terroryści mieli okazję spotkać się z tego typu środkami podczas napadu na
luksusowy statek wycieczkowy "Simon Spirit" - opowiada komandor. - 5 listopada 2005 r. dwie łodzie pirackie położyły się na kontrkursie statku i ostrzeliwały go z broni maszynowej. Terroryści dawali
kapitanowi znaki, żeby zastopował maszyny. Ale on nie zatrzymał jednostki i zwiększył prędkość do maksymalnej. Równocześnie dał polecenie ochronie załogi, którą stanowili Gurkhowie, pochodzący z
brytyjskiej armii, aby wykonali swoje zadanie. Po raz pierwszy do ochrony statku przed piratami wykorzystano wtedy urządzenie Long Range Acoustic Device, które jest wynikiem zainicjowanego kilka lat temu
w USA programu tworzenia broni nieśmiercionośnej (non lethal weapon). Emitery tego urządzenia emitują dźwięk o wysokiej częstotliwości działający na słuch, powodujący dotkliwy ból i paraliżujący
działanie. Powstrzymało to atak, a z odsieczą przypłynął amerykański niszczyciel "Gonzalez". W takich sytuacjach kapitan i załoga statku handlowego czy pasażerskiego mają do dyspozycji "guziki". -
Przyciski te są najważniejszym narzędziem systemu alarmowego. Jeden jest ukryty na mostku, drugi zaś w miejscu na statku, o którym wie tylko kapitan i oficer ochrony statku - mówi K.Gogol.
Dodaje, że
guzik wciska się w przypadku zagrożenia II i III stopnia. - Wtedy zostaje powiadomiony najbliższy port, którego oficer ds. bezpieczeństwa kontaktuje się z odpowiednikiem u armatora. Te osoby aranżują
dalsze działania ze strony portu.
Eksperci od terroryzmu nie pozostawiają złudzeń - będziemy musieli oswoić się z tym zagrożeniem. Także morscy zamachowcy nie zasypiają gruszek w popiele. Na razie to
głównie kolumbijskie kartele budują łodzie i inne pojazdy podwodne - do przemytu narkotyków. Ale takie środki transportu próbują też pozyskiwać organizacje wyzwoleńcze