Niedawna konferencja prasowa dotycząca Zielonej Księgi, w której ma być zapisana polityka Unii Europejskiej w sprawie gospodarki
morskiej, rozczarowała dziennikarzy. Przedstawiciel wspólnoty, który miał wysłuchać propozycji ludzi z sektora morskiego Pomorza Zachodniego, jak sam przyznał, nie był kompetentny, aby odpowiedzieć na
bardziej szczegółowe pytania. A poruszane kwestie powinna rozwiązać unijna strategia, aby uniknąć przyszłych napięć wokół Bałtyku.
Przypomnijmy więc, że w czerwcu Komisja Europejska przedstawiła i
opublikowała Zieloną Księgę w sprawie "Przyszłej polityki morskiej Unii Europejskiej: Europejska wizja mórz i oceanów". Ten wstępny projekt, a raczej zbiór życzeń, został poddany rocznym konsultacjom
społecznym. Oznacza to m.in., że w poszczególnych krajach członkowskich odbywają się spotkania i konferencje z lokalnymi menedżerami, politykami, naukowcami.
Jednak dziennikarzy nie interesowały
okrągłe sformułowania, które zbiór lokalnych problemów ubierają w szaty ogólnounijne. Na konferencji padały pytania o. sprawy konkretne, które wynikły w Polsce w ostatnim czasie. Chciano się więc
dowiedzieć od przedstawiciela KE, czy i jakie środki w ramach wspólnej polityki rybackiej wspólnota planuje przeznaczyć na ponowne oszacowanie ilości ławic ryb. Chodziło głównie o Bałtyk. Niedawno bowiem
pisaliśmy o ostrych zarzutach przedstawicieli rybackich organizacji, którzy zarzucili wręcz... fałszowanie wielkości tych stad, przez co - mimo złomowania kutrów - z roku na rok obniżana jest np. ilość
dorszów do odłowu. Domagają się oni biologicznych badań ryb. Niestety, urzędnik z Brukseli nie był kompetentny, aby na to odpowiedzieć i być może odeprzeć te zarzuty. Podobnie było w przypadku konkretnego
pytania o to, czy wspólnota, która lansuje żeglugę bliskiego zasięgu, znajdzie w swym budżecie pieniądze na wspieranie biur promujących w poszczególnych krajach ten rodzaj transportu. Ogólnikowe
odpowiedzi padały też w kwestii przyszłego unijnego rynku marynarzy i oficerów itd.
Przedstawiciele zachodniopomorskiego lobby gospodarczego i samorządowego liczą jednak, że do Brukseli dotrą ich
postulaty, a w powstającej strategii zostaną zapisane wizje, które będą łatwe do zrealizowania w polskiej części bałtyckiego Wybrzeża.
W Szczecinie omawiano tematy w czterech panelach. Pierwszy
dotyczył transportu morskiego, a więc portów, żeglugi, budownictwa okrętowego i ich wzajemnych powiązań. Tu Polska ma wiele problemów. O ile bowiem portami interesują się firmy chcące budować terminale
lub przejmować i modernizować majątek dotychczasowych spółek przeładunkowych, to w gorszej sytuacji są już krajowe stocznie, które wciąż czekają na decyzje dotyczące ich przyszłości. Natomiast jeśli
chodzi o firmy żeglugowe, to trudno mówić o ich rozkwicie, może raczej o podtrzymywaniu stanu floty.
Nic więc dziwnego, że widząc opóźnienia, gospodarze spotkania kładli nacisk na edukację i sugerowali
brukselskiemu urzędnikowi, że region południowego Bałtyku mógłby się stać w księdze zagłębiem, w którym kształcono by unijne kadry dla sektora morskiego. Obie akademie morskie, w Szczecinie i w Gdyni,
znakomicie "lądują" na europejskim rynku edukacyjnym - przekonywano.
Kolejnymi panelami do dyskusji były "środowisko morskie" i "polityka regionalna". Zastanawiano się, jak rozwijać
gospodarkę na morzu i w rejonach nadmorskich, jak eksploatować zasoby np. Bałtyku, aby zachować jego przyrodnicze walory. Sprawa jest poważna, gdyż coraz liczniej powstają wielkie farmy wiatrowe, istnieje
groźba przełowienia mórz. Niekorzystnie wpływa też na środowisko wydobywanie bogactw z morskiego dna. Nie mniejszy wpływ ma rozwój nadbrzeżnego przemysłu. Chodzi generalnie o zrównoważony rozwój, czyli
mądre połączenie interesu człowieka i przyrody.
O tę kwestię zahaczał ostatni panel - polityka regionalna. Organizatorzy tak ją określili: "Zrównoważony rozwój regionów nadmorskich jako naczelny
element dobrobytu i jakości życia mieszkańców". Aby wybrzeża były dla swoich mieszkańców spokojną przystanią, samorządowcy muszą rozsądnie planować, zajmować się kwestiami imigracji, turystyką itp. Jak
się spiszą, zobaczymy.