Media niemieckie obszernie informowały o incydencie ze statkiem Adler-Dania. Były zgodne, że może on dodatkowo obciążyć stosunki
polsko-niemieckie. Przytoczyły też wypowiedź armatora, Svena Paulsena, który zapowiadając, że w piątek statki wznowią rejsy do Świnoujścia, stwierdził: "Przecież nie jesteśmy w stanie wojny".
Dramatyczna relacja, którą potem powtarzały inne gazety, ukazała się w regionalnym dzienniku "Nordkurier", mającym swój oddział na Uznamie. Gazeta, powołując się na wypowiedzi "licznych członków
załogi statku", wybiła informację, że został on ostrzelany "z pistoletu maszynowego albo ogniem broni maszynowej". Dodała, że wersji tej nie potwierdza polska straż graniczna, mówiąc tylko o
"rakiecie świetlnej".
Relacje w innych mediach były bardziej stonowane, chociaż "Märkische Oderzeitung", największy dziennik Brandenburgii, dodał: "Nikt nie został ranny". Według
"Schweriner Volkszeitung" wersji o strzałach nie potwierdził rzecznik armatora. Za "Nordkurierem" podała ją jednak opiniotwórcza "Die Welt".
Tytuły w niektórych gazetach były sensacyjne:
"Strzały ostrzegawcze w kierunku statku wycieczkowego" ("Berliner Zeitung"), "Polska straż graniczna ostrzeliwuje niemiecki statek wycieczkowy" ("Die Welt"). W innych gazetach było
spokojniej: "Strzały w Świnoujściu?" ("Frankfurter Allgemeine Zeitung"), "Zajście na granicy z Polską: czy padły strzały" ("Ostsee-Zeitung").
Gazety powołały się także na wypowiedź
Janusza Wilczyńskiego, rzecznika szczecińskiego Urzędu Celnego. "Frankfurter Allgemeine Zeitung" napisała, że polscy celnicy, którzy chcieli dokonać przeszukania statku, byli po cywilnemu, dokumenty
mieli tylko w języku polskim, nie mieli tłumacza, ani nakazu rewizji, więc kapitan wystraszył się napadu i zareagował - jak stwierdził - zgodnie z przepisami międzynarodowymi. Gazeta opisała też reakcje
polskich mediów. Nie tylko ona napisała również o wcześniejszych wypadkach przemytu na statkach Adler-Schiffe, ale też o inwestycjach Adlera (molo w Międzyzdrojach) i nadziejach na rozwój żeglugi
pasażerskiej.
Z tych nadziei spełnić się jednak może niewiele, jeśli nie zostaną dopracowane polsko-niemieckie przepisy i procedury reagowania w takich sytuacjach, jak kilka dni temu. O braku takich
regulacji pisała "Die Welt, cytując wysokiego przedstawiciela Głównego Urzędu Celnego w Stralsundzie. Coś więc trzeba z tym zrobić.